image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-Jess, ja... - Claire rozejrzała się. Robiło się pustawo, bo wszyscy wchodzili do klas. - Muszę z
tobą porozmawiać.
Coś było nie tak. Mocno nie tak.
- Co się dzieje, Claire? - zapytałam, kładąc jej rękę na ramieniu. - Czy dobrze...
Czy dobrze się czujesz. O to właśnie chciałam ją zapytać. Nie zdążyłam.
Bo po pierwsze, otworzyły się drzwi i pojawił się w nich nauczyciel chemii, pan Lewis.
Po drugie, z gabinetu pedagoga, znajdującego się naprzeciwko pokoju nauczycielskiego,
wychynął Mark z naręczem podań o przyjęcie do college'u, które dla niego przygotowano.
- Czym mogę służyć, panno Mastriani? - zapytał pan Lewis. Nie miałam chemii, ale musiał znać
moje nazwisko z gazet, z zeszłego roku.
- Cześć - zwrócił się do mnie i do Claire Mark Leskowski. -Jak się macie?
W tym momencie Claire zrobiła coś naprawdę bardzo dziwnego. Obróciła się na pięcie i pognała
korytarzem, jakby ją kto gonił. Nawet nie zauważyła, że sweter zsunął jej się z ramion i upadł na
ziemię.
Pan Lewis popatrzył za nią, potrząsając głową.
- Kółko teatralne - mruknął.
Mark i ja śledziliśmy wzrokiem Claire, aż zniknęła za rogiem, kierując się do skrzydła
teatralnego, a potem spojrzeliśmy po sobie. Mark wzniósł oczy do nieba i wzruszył ramionami.
- Na razie - rzucił głośno i odszedł w przeciwnym kierunku, w stronę sali gimnastycznej.
Nie bardzo wiedząc, co robić, schyliłam się i podniosłam sweter. Był mięciutki, a kiedy
spojrzałam na metkę, zrozumiałam, dlaczego. Sto procent kaszmiru. Na pewno Claire się
zmartwi. Wzięłam sweter, żeby jej pózniej oddać.
- A więc, panno Mastriani? - Pan Lewis wytrącił mnie z zamyślenia.
Poprosiłam, żeby zawołał pana Vine'a. Pan Vine wydawał się rozbawiony moimi obawami, że
zostanę zesłana do ostatniego rzędu w sekcji fletów.
- Czy naprawdę sądzisz - zapytał, patrząc na mnie z wesołym błyskiem w oku - że
zrobiłbym ci coś takiego, Jess? Wszyscy wiemy, dlaczego cię nie było. Nie martw się. Przyjdz do
mnie zaraz po lekcjach na przesłuchanie. W porządku?
Odetchnęłam.
-W porządku. Bardzo dziękuję.
Poszłam na lekcję zadowolona. Cieszyłam się, że pan Vine dał mi szansę. Miejsce w orkiestrze
naprawdę było dla mnie ważne.
Wkrótce jednak miałam zapomnieć o przesłuchaniu. Dzień mijał, a ja coraz wyrazniej czułam, że
coś nie daje mi spokoju. Coś nowego.
Coś więcej niż tajemnicza śmierć Amber, telefony z pogróżkami i pożar restauracji.
Dopiero w połowie siódmej lekcji zrozumiałam, co to jest. Byłam przerażona.
Poważnie, prawie trzęsłam się ze strachu.
Bałam się oczywiście o dom, o moją rodzinę i o siebie, choć federalni nie spuszczali oka z
naszego domu. Ze mnie na pewno też, choć muszę przyznać, robili to dyskretnie.
To nie wszystko. Wiedziałam, że dzieje się coś złego. Coś poza pożarem w Mastrianim,
zabójstwem Amber i pobiciem Heather.
Rety, nie chcę powiedzieć, że miałam jakieś objawienie. Wcale nie. Nie wtedy.
Ale czułam wyraznie, że dzieje się coś złego. To było nie tylko straszne, to było...
Odrażające.
Jak randka ze Skipem, tylko dużo, dużo gorsze.
W połowie siódmej lekcji nie wytrzymałam. Podniosłam rękę, zanim w ogóle zrozumiałam, co
chcę zrobić.
Więc kiedy mademoiselle MacKenzie, niespecjalnie zachwycona, że przerywam jej w połowie
dogłębnej analizy nieustającego ścierania się osobowości Alix i Michela {Alix mes du sel dans la
boule de Michel), zapytała: Qu' est-que vous vonlez,Jessica? a ja odparłam, po angielsku,
 Potrzebuję przepustki na korytarz", nie próbowała nawet ukryć rozdrażnienia.
- Nie możesz poczekać do dzwonka?
- Nie, nie mogłam poczekać. Nie rozumiałam, dlaczego, ale wiedziałam, że nie mogę czekać.
Zdegustowana mademoiselle MacKenzie wręczyła mi drewnianą przepustkę do łazienki.
Wyskoczyłam z klasy, zanim zdążyła powiedzieć: Au rewir.
Zbiegłam po schodach - laboratoria językowe znajdują się na drugim piętrze - do części
administracyjnej. Nie byłam pewna, po co właściwie tam idę, dopóki nie zobaczyłam drzwi do
sekretariatu i do pokoju nauczycielskiego.
Wtedy zrozumiałam. Claire. Claire dotykająca mojego ramienia tuż przed piątą lekcją. Chciała
mi coś powiedzieć, ale nie zdążyła. Jej oczy - piękne błękitne oczy - patrzyły na mnie szeroko
otwarte, pełne - teraz to wiem, chociaż w tamtej chwili za bardzo martwiłam się o siebie i swoją
głupią pozycję w orkiestrze, żeby to zauważyć - strachu.
Strach. Strach.
Wpadłam do środka jak burza.
- Muszę się dowiedzieć, na jakiej lekcji jest teraz Claire Lippman - oznajmiłam, rzucając
książki na biurko sekretarki. -Muszę to wiedzieć natychmiast.
Helen spojrzała na mnie przyjaznie, choć z pewną rezerwą.
- Jess - powiedziała. - Wiesz, że nie mogę udzielać takich informacji...
- Muszę wiedzieć! - ryknęłam.
Drzwi gabinetu pana Goodharta otworzyły się. Ku mojemu zaskoczeniu do poczekalni wkroczył
nie tylko pan Goodhart, ale również agent specjalny Johnson. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl