image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A co twoim zdaniem powinnam zrobić?
- Porozmawiaj z Kristianem. Powiedz mu jasno i wyraznie, że się na to nie zgadzasz.
- On nie widzi w tym żadnego problemu - powiedziała Elizabeth z rezygnacją w głosie. - To jak
rozmowa ze ślepym o kolorach.
- A więc wzbudz jego zazdrość.
- W jaki sposób?
- Flirtuj z innymi mężczyznami.
- On i tak jest chorobliwie zazdrosny i to wcale nie jest przyjemne.
- Tak? O kogo?
- O Jensa.
- To akurat mnie nie dziwi. Jens jest wyjątkowo przystojny, a poza tym był twoim mężem.
- Ale teraz należy do Liny - powiedziała Elizabeth półgłosem, wpatrując się w kawałek suszonej ryby,
który trzymała w dłoni.
- Ty wciąż go kochasz - słowa wypowiedziane przez Amandę zabrzmiały cicho, ale dobitnie.
- Nie, wcale nie. W każdym razie nie w ten sposób. - Co masz na myśli?
- Zależy mi na nim jak na... jak na bracie.
65
- Też coś! - prychnęła Amanda. - To wcale nie przypomina miłości, jaka łączy rodzeństwo. Nawet
sama przed sobą nie masz odwagi przyznać, że Jens nadal wiele dla ciebie znaczy.
- A co słychać u Jonasa? Ostatnio zrobił się taki radosny - zapytała Elizabeth, żeby skierować
rozmowę na inny temat.
Amanda uśmiechnęła się porozumiewawczo.
- Zakochał się w córce Bergette. Chyba ma na imię Karen-Louise, prawda?
-Tak.
- Aadna z niej dziewczynka.
- Uhm. Będzie im trudno utrzymać tę znajomość. Norwegię i Amerykę dzieli spora odległość.
- Przecież to jeszcze dzieci. Kiedy wrócimy do Ameryki, Karen-Louise będzie mu się kojarzyć z
niezwykłym latem spędzonym w Norwegii A ona wróci do swoich przyjaciółek i nie będzie miała
czasu, żeby o nim myśleć.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że tutaj jesteś - westchnęła Elizabeth. - %7łałuję, że nie
zostaniesz w Dalsrud na zawsze.
- Szybko by nam to spowszedniało i nie miałybyśmy tylu tematów do rozmowy.
- Może masz rację - przyznała i odłożyła na talerz resztki ryby. - Wracamy?
Przez chwilę szły w milczeniu. Nagle Amanda przystanęła i złapała Elizabeth za ramię.
- Obiecaj mi, że nie pozwolisz, żeby Sara tobą pomiatała. Ona ani nikt inny. Walcz o swoje! Wiem, że
potrafisz.
Elizabeth skinęła głową, chociaż zdawała sobie sprawę, że to wcale nie będzie takie proste.
Elizabeth szła szybkim, zdecydowanym krokiem w dół ścieżki. Amanda obiecała rodzicom, że dzisiaj
ich odwiedzą, ale Jonasa rozbolał brzuch, więc wizytę trzeba było przełożyć na następny dzień.
71
- Czy ktoś z was mógłby przekazać im tę wiadomość?
- poprosiła Amanda. - Nie ma sensu, żeby na nas czekali.
Elizabeth od razu się zgodziła. Dobrze wiedziała, co dolega Jonasowi. Razem z Karen-Louise
przejedli się kwaśnymi łodygami rabarbaru.
- Kto to widział tak się objadać! - biadoliła Helenę. -Nie możecie poczekać, aż ugotujemy z niego
słodką zupę albo leguminę?
- Daj mu spokój - wtrąciła się Elizabeth. - Same robiłyśmy tak wiele razy. Rabarbar albo kawałki
sztokfisza, które podkradałyśmy, kiedy nikt nie widział, zawsze smakowały najlepiej, nie pamiętasz?
Helenę przytaknęła z uśmiechem.
Elizabeth biegła jak na skrzydłach. Nie mogła się doczekać spotkania z rodzicami Amandy. Nie
pamiętała, kiedy ostatnio się widzieli. Na skraju lasu natknęła się na matkę Amandy.
- Dzień dobry! - pozdrowiła ją tamta i dygnęła nisko, zamiatając szarą spódnicą po ziemi.
- Dzień dobry i szczęść Boże! Widzę, że zbierała pani jagody. Obrodziły w tym roku?
- I to jak! To na pewno dzięki tej słonecznej pogodzie, jaką mieliśmy ostatnio. Proszę spojrzeć, jakie
są dorodne
- kobieta przechyliła wiadro. - Niech się pani częstuje. Są tak słodkie, że nie trzeba posypywać ich
cukrem.
Elizabeth wzięła kilka jagód. Owoce rozpływały się w ustach. Będę miała granatowy język, pomyślała
i przypomniała sobie, jak bardzo ją to śmieszyło, gdy była dzieckiem.
- Wyborne! - pochwaliła. - Niech pani posmaruje dzbanek z dżemem cienką warstwą tłuszczu, to
owoce dłużej zachowają świeżość i nie pokryją się pleśnią.
Matka Amandy pokiwała głową.
- Wiem o tym. Człowiek szybko uczy się takich rzeczy, kiedy trzeba zaciskać pasa - odpowiedziała i
uśmiechnęła
67
się zawstydzona. - Ja wcale nie narzekam. Mamy co włożyć do garnka i głodni spać nie chodzimy. A
dzisiaj ma nas odwiedzić Amanda z rodziną. Od rana o niczym innym nie mówimy.
- Amanda wysłała mnie do państwa z wiadomością, że jutro was odwiedzą - powiedziała Elizabeth. -
Jonas przejadł się rabarbarem i rozbolał go brzuch.
- Och, biedne dziecko! Bardzo cierpi?
- Ależ skąd, niedługo mu przejdzie. Ale Amanda nie chciała go zostawiać samego.
- To zrozumiałe. W takim razie proszę serdecznie ją od nas pozdrowić. Jutro posmakują jagód -
kobieta stała niezdecydowana z wiadrem w ręce. Nagle coś jej się przypomniało, bo uśmiechnęła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl