image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Skąd te ponure obrazy, Karen?
 Prawda, że są przerażające? Idealne tło dla koszmarów sennych.
231
Przycupnęła na kanapie i starannie, delikatnymi ruchami, nakryła stolik dla dwóch
osób. Przypominała małą dziewczynkę urządzającą podwieczorek dla lalek i pluszo-
wych misiów.
 Miles mówił, że jestem utajoną psychotyczką. Te moje niemodne mokasyny i cy-
trynowe bluzeczki. . . Miss Moherowych Sweterków. Słodzisz? Och, Miles. Powinien
pisać scenariusze do francuskich filmów. Brakowało mu tylko skórzanego płaszcza do
kolan i gauloise a w kąciku ust. Proszę, Josephie. Mam nadzieję, że lubisz mocną kawę.
Ta jest włoska i dobra.
Usiadłem obok niej.
 Nie odpowiedziałaś, dlaczego lubisz takie melancholijne obrazy.
Nawet piła delikatnie.
 Ranisz moje uczucia, Josephie.
 Co? Dlaczego? Co ja takiego powiedziałem?
 Powiedziałeś, skarbie, że powinnam lubić takie a nie inne obrazy, ponieważ ubie-
ram się i mówię w taki a nie inny sposób. Nie ma prawa mi się podobać nic czarnego,
232
smutnego ani samotnego, bo. . . Jak byś się czuł, mój panie, gdybym cię wtłoczyła do
takiej szufladki?
 yle. Masz rację.
 No właśnie. Wcale mnie jeszcze tak dobrze nie znasz, a mówisz takie rzeczy.
Jak byś się czuł, gdybym powiedziała:  Och, jesteś pisarzem! Na pewno lubisz fajki,
Szekspira i setery irlandzkie ?
 Karen?
 Co?
 Masz rację.
Dotknąłem jej łokcia. Cofnęła rękę.
 Nie przytakuj mi! Nie powtarzaj, że mam rację. Podnieś pięści i walcz.
Zwinęła dłoń w ptasią piąstkę i podetknęła mi ją pod nos. Komizm tego gestu coś
we mnie poruszył i patrząc na nią, otworzyłem usta, żeby powiedzieć:  Boże, jak ja cię
lubię , ale mnie ubiegła.
 Josephie, nie chcę, żebyś się okazał męską szowinistyczną świnią. Masz być
dokładnie tym, kim myślę, że jesteś, to znaczy kimś wyjątkowym. Nie powiem na ten
233
temat nic więcej, bo tylko wbiłabym cię w dumę. Najpierw uratowałeś mnie przed tym
czarnym smokiem, a potem dałeś się poznać jako miły, interesujący człowiek. Jeśli mnie
teraz rozczarujesz, wścieknę się jak wszyscy diabli. Rozumiesz?
Szkoła była starym budynkiem z czerwonej cegły; zamożność emanowała z niej jak
ciepło. O wpół do czwartej stałem po drugiej stronie ulicy i czekałem na Karen. Nie
miała pojęcia, że tu będę. Niespodzianka!
Zadzwonił dzwonek i we wszystkich oknach pojawiły się dziewczęce głowy. Rozle-
gły się wołania, krzyki i piskliwy śmiech. Chwilę pózniej zaczęły się wylewać z budyn-
ku miękkimi, szaro-białymi falami. Dzwigały książki, patrzyły w niebo, rozmawiały ze
sobą; wszystkie były ubrane w szare blezerki, szare spódniczki i białe bluzki. Moim
zdaniem wyglądały cudownie.
Zobaczyłem blondynkę z wielką aktówką i ruszyłem na oślep przez ulicę, ale w po-
łowie drogi zorientowałem się, że to nie Karen.
Kiedy nie pojawiła się przez następne pół godziny, dałem za wygraną i zawróciłem
do domu. Nie rozumiałem tego. Zadzwoniłem do niej z narożnej budki; odebrała po
pierwszym sygnale.
234
 Josephie, gdzie jesteś? Piekę placek z orzechami.
Wyjaśniłem, co się stało. Zachichotała.
 Skończyłam dziś wcześniej i pojechałam do Soho zrobić zakupy na naszą kolację.
Bo przychodzisz na kolację, wiesz?
 Karen, kupiłem ci prezent.
Spojrzałem na paczkę, którą ściskałem w dłoni.
 Najwyższy czas, żebyś coś mi kupił! Nie, żartuję. Jestem wzruszona. Rozpakuję
go, jak tylko zjemy.
Chciałem jej powiedzieć, co to takiego. Wielki album Edwarda Hoppera z barwnymi
reprodukcjami jej ulubionych obrazów. Był ciężki. Położyłem go na metalowej półeczce
pod telefonem.
 Josephie, powiedz mi, co to jest. Albo nie! Chcę mieć niespodziankę. Będzie mi
się podobała?
 Zaczekaj i sama się przekonaj.
 Zwintuch.
235
Chciałem włożyć dłoń w słuchawkę i pogłaskać ten miękki, aksamitny głos. Przed
oczyma miałem jej uśmiech: radosny i łobuzerski. Pragnąłem być przy niej.
 Karen, czy mogę przyjść od razu?
 Szkoda, że nie przyszedłeś godzinę temu.
Po wyjściu z windy puściłem się biegiem. Stanąłem pod jej drzwiami z książką pod
pachą i sercem w gardle. Do framugi była przyklejona karteczka:
Nie złość się. Zjemy placek, jak wrócę. Coś mi wyskoczyło. Nazywa się Miles i mó-
wi, że bardzo potrzebuje pomocy. Nie chcę iść. Powtarzam  nie chcę iść, ale dużo mu
zawdzięczam, więc pójdę. Postaram się wrócić jak najszybciej. Nie złość się, bo zabiję.
W kinie nocnym jest dobry film. Zapukam trzy razy.
Nie złość się.
Kupiłem pizzę i przyniosłem ją do domu, żeby mnie zastała, gdyby wróciła wcze-
śnie. Nie wróciła wcale. Nie nocowała u siebie.
Rozdział 2
Nazajutrz przyszedł list od Indii. W pierwszej chwili spojrzałem na niego tak, jakby
był jakimś kluczem albo dokumentem, który zgubiłem dawno temu, i teraz, gdy się
znalazł, nie wiem, co z nim zrobić.
Kochany Joe,
Wiem, że powinnam była napisać wcześniej  przyjmij, proszę, że zda-
rzyło się parę rzeczy, które mi w tym przeszkodziły. Nie udało mi się na-
wiązać kontaktu z Paulem. Zrobił tylko dwie małe, brzydkie sztuczki, aby
237
mi przypomnieć, że nadal tu jest. Powiem ci, co to było, żebyś się nie mar-
twił  Kiedy pewnego ranka weszłam do kuchni, na jego miejscu przy
stole leżała rękawiczka Brzdąca. Jak mówię, był to drobiazg, ale przestra-
szyłam się wystarczająco i zareagowałam jak wariatka, więc powinien być
zadowolony.
Umówiłam się na spotkanie ze sławnym wiedeńskim medium. Nigdy
nie miałam wielkiego zaufania do tych stolikowców, ale po tym, co się wy-
darzyło w ostatnich miesiącach, sama już nie wiem, w co mam wierzyć.
Dam ci znać, jeśli coś z tego wyniknie.
Nie zrozum mnie zle, ale dobrze mi się żyje samej. Mam na głowie
mnóstwo spraw, o których dotąd nawet nie wiedziałam, bo załatwiała je ta
druga połowa, ale za to jestem wolna jak ptak i nie muszę się przed nikim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl