image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

musimy więc zadowolić się kurczakiem.
- Jaka szkoda. - Z ciekawością skosztował pierwszy kęs.
Mięso było delikatne i wonne, po prostu doskonałe.
- Chcesz wolne, żeby spędzić z mamą trochę czasu?
- Nie, niekoniecznie. Monique zajmie siÄ™ zakupami, a po­
tem pójdzie do salonu odnowy. Mówiła, że zaczyna nowy film.
-" Naprawdę? - Skojarzenie taktów zajęło mu nie więcej niż
minutę. - Reżyserem jest Morrison.
- Szybki jesteś - przyznała, wznosząc kieliszek do toastu.
- Summer - Blake położył rękę na jej dłoni - masz coś
przeciwko temu?
Zawahała się.
- To nie do końca tak. Ona ma swoje życie. Ja tylko nie mogę
zrozumieć, po co wplÄ…tuje siÄ™ w małżeÅ„stwa, które trwajÄ… Å›red­
nio po pięć lat. Może to nie optymizm, tylko naiwność?
- Monique nie wyglÄ…da na naiwnÄ….
- W takim razie jest niepoprawnÄ… romantyczkÄ….
- Albo nigdy nie traci nadziei. Ty po prostu nie jesteÅ› taka
jak ona. Z góry ustawiasz się na przegranej pozycji.
Ale spodobali nam siÄ™ mężczyzni tej samej krwi, przypo­
mniaÅ‚a sobie. Co Blake powiedziaÅ‚by na taki drobiazg? Pozo­
staw przeszłość tam, gdzie jest jej miejsce, i zajmij się
terazniejszością. Uśmiechnęła się do Blake'a.
- Nie, nie jestem. Jak ci smakuje?
Lepiej nie poruszać na razie tematu zwiÄ…zków. Musi jÄ… sto­
pniowo oswajać.
- Tak samo jak ty -odpowiedział. -Wybornie.
156 MIAOZ NA DESER
Roześmiała się.
- Na twoim miejscu bym siÄ™ nie przyzwyczajaÅ‚a. Nie przy­
gotowuję posiłków w zamian za komplementy.
- Tak też myślałem. Przyniosłem więc coś, co na pewno cię
zadowoli.
- Owszem, szampan jest doskonaÅ‚y - powiedziaÅ‚a, rozko­
szujÄ…c siÄ™ kolejnym Å‚ykiem.
- Ale ma się nijak do dzieła Summer Lyndon.
Spojrzała na niego, lekko zbita z tropu. Zobaczyła, jak sięga
do kieszeni i wyjmuje z niej małe, płaskie pudełeczko.
- A, prezent - rozpromieniła się.
- Mówiłaś, że je lubisz. - Summer uniosła wieczko i Blake
ujrzał, jak poważnieje.
W środku leżała elegancka, cienka bransoletka, wysadzana
brylantami. Jej blask wyraznie odcinaÅ‚ siÄ™ od ciemnego aksa­
mitu.
Summer nigdy nie wpadała w nadmierny zachwyt z powodu
prezentów. Tym razem jednak nie mogła się opanować.
- Moje danie jest zbyt pospolite jak na taki podarunek -
orzekła. - Gdybym wiedziała, postarałabym się o coś naprawdę
wyszukanego.
- Sztuka nigdy nie bywa pospolita - odparł Blake.
- Możliwe, ale... - Summer uniosła głowę, upominając się
w myślach, że nie wypada się aż tak rozczulać. To w końcu tylko
kamyczki. A jednak jej serce przepełniała ogromna radość.
- Blake, ona jest Å›liczna, po prostu przeÅ›liczna. Zbyt poważ­
nie potraktowałeś moje słowa. Przygotowałam tę kolację tylko
i wyłącznie dlatego, że chciałam...
- Gdy ją zobaczyłem, pomyślałem o tobie - odezwał się,
jakby w ogóle jej nie słuchał. - Brylanty są takie chłodne i pełne
MIAOZ NA DESER 157
rezerwy, ale... - Ostrożnie wyjął bransoletkę z pudełka. - Jeśli
przyjrzysz się im bliżej, zobaczysz w nich ciepło, żar. - Mówiąc
to, uniósł bransoletkę do góry i patrzył, jak kamienie ożywają
w blasku świec.
- Brylant... Najtwardszy z kamieni i najbardziej elegan­
cki. - Blake zapiÄ…Å‚ bransoletkÄ™ na rÄ™ce Summer. Ich spojrze­
nia spotkały się. - Zrobiłem to tylko i wyłącznie dlatego, że
chciałem.
Nie mogÅ‚a zÅ‚apać oddechu. MiaÅ‚a wrażenie, że zaraz zemdle­
je. Czy on zawsze musi tak na nią patrzeć?
- Zaczynasz mnie niepokoić - wyszeptała.
Ów szept sprawiÅ‚, że Blake straciÅ‚ kontrolÄ™ nad sobÄ…. WstaÅ‚,
wziął Summer za rękę i przyciągnął do siebie z całej mocy.
- To dobrze - powiedział krótko.
Tym razem jego usta nie były tak cierpliwe jak poprzednio.
Ogarnęła go nieposkromiona żądza. Chciał natychmiast wziąć
wszystko, co byÅ‚o do wziÄ™cia. Głód, który nie miaÅ‚ nic wspólne­
go z niedokoÅ„czonym posiÅ‚kiem, wzbieraÅ‚ w nim z każdÄ… se­
kundą. Pociągnął Summer na podłogę.
Oboje wpadli w wir namiętności. Summer nigdy wcześniej
nie doświadczyła czegoś podobnego. Była zniewolona i pełna
szczęścia, oszołomiona szybkością, urzeczona siłą. Nie mieli
cierpliwoÅ›ci, aby powoli pozbywać siÄ™ ubraÅ„. Zdzierali je z sie­
bie i rzucali byle gdzie, dopóki naga skóra nie dotknęła skóry.
Ciało Summer, rozgrzane i spragnione rozkoszy, wygięło się
w spazmie. Pożądała pasji i siły, które tylko Blake mógł jej
ofiarować.
Przylgnęła ustami do jego szyi. ZÄ™by delikatnie skubaÅ‚y skó­
rę, język ją gładził. Urywane oddechy świadczyły, że zmierzają
tą samą ścieżką do wspólnego celu. To było piękne: dawać
158 MIAOZ NA DESER
rozkosz i otrzymywać jÄ… w zamian. Jej wyostrzone zmysÅ‚y mo­
mentalnie wyczuły chwilę, w której Blake stracił kontrolę nad
swoim ciałem i umysłem.
Brał ją w sposób szorstki i zdecydowany. Obudziła w nim
instynkty wykraczajÄ…ce poza cywilizowane zachowania. Usta
Blake'a były wszędzie. Smakowały jej ciało kawałek po kawał-
ku w szalonej podróży od ust do piersi, a potem niżej i niżej,
dopóki nie wstrząsnął nią spazm rozkoszy. -
Zwiat wirował dookoła. Wszystko szalało w opętańczym, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl