image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przepraszam - powiedziała cicho.
MusnÄ…Å‚ jÄ… palcami po policzku. - Nie szkodzi.
- Boję się - przyznała drżącym głosem. Serce ciążyło
jej w piersi jak kamień. Nie sądziła, że może się poczuć tak znużona, tak wyczerpana. Jak wiele mogłaby jeszcze
wytrzymać? Steven zdawał się wyczuwać jej przerażenie, bo odłożył środki opatrunkowe i wziął ją w ramiona.
- Cokolwiek się okaże, razem temu zaradzimy - obiecał. - Już więcej nie będziesz sama.
Chciał ją w ten sposób pocieszyć, ale jego słowa tylko ją utwierdziły w przekonaniu, że straty muszą być
niewyobrażalnie duże. Jeśli w istocie tak było, jedynie jego obietnica mogła ją podtrzymać na duchu.
ROZDZIAA DZIEWITY
Lara podtrzymywana przez Stevena podeszła do tylnych drzwi domu. Mdliło ją i trzęsły jej się ręce. Spojrzała na
Stevena błagalnie, a on uśmiechnął się
do niej i ścisnął ją za rękę.
- Razem - przypomniał.
To jej dodało sił. Otworzył drzwi. Wyszła na zewnątrz. Serce w niej zamarło. Chwyciła się ramienia Stevena.
Spojrzała na niego oszołomiona.
Dokoła był chaos. U stóp drzewa leżała połamana okiennica, zerwana widocznie z jednego z okien, może
nawet z jakiegoś innego domu. W promieniach słońca przedzierającego się przez chmury połyskiwały jakieś
niemożliwe do zidentyfikowania kawałki metalu, najwyrazniej części maszyn rolniczych. Kilka złamanych
konarów zwisało z drzewa na kawałku łyka, inne leżały porozrzucane dookoła. Krzaki wzdłuż jednej ze ścian
domu zostały wyrwane z korzeniami i ciśnięte we wszystkie strony. Dwa okna, oprócz okienka od piwnicy, były
rozbite. Jakieś szczątki i brud przywarły do białych ścian domu, nadając mu nieporządny wygląd. Z błota
wystawał dziecinny trójkołowy rowerek, którego nigdy przedtem nie widziała.
Lara zobaczyła Logana. Zbliżał się do niej w pośpiechu. Spostrzegłszy owiniętą głowę zaniepokoił się.
- Nic się pani nie stało, panno Danvers?
- Nie. A co z ludzmi?
- Okey. Przywiezliśmy do stodoły, co się dało, zanim przyszło najgorsze. Posłałem ich do domu, żeby
zobaczyli, co z rodzinami. Jak wrócą, to posprzątamy.
- A co z krowami i końmi?
- Lepiej niż z niektórymi ludzmi - powiedział, uśmiechając się krzywo. - Konie się trochę zdenerwowały,
niektóre stawały dęba w boksach. Bassie ma zadrapanie na zadzie od uderzenia w ścianę stajni, ale to jedyna
rana, o ile się mogłem zorientować. Jest pani gotowa się przejść i rzucić okiem?
Spojrzała na Stevena. Zcisnął mocniej jej dłoń.
Uśmiechnęła się do Logana pogodnie, zdecydowana nie przejmować' się, cokolwiek los jej przyniósł.
- Tak. Jestem jak najbardziej gotowa.
- No to chodzmy. Osiodłałem konie.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, Logan - wtrącił się Steven. - Z jej zranioną głową?
- OczywiÅ›cie, że nie. WezmÄ™ w takim razie furgonetkÄ™·
- Furgonetką nie zajedziemy daleko - zauważyła Lara. - Zbyt wiele drzew jest powalonych.
- Ale ...
- Nic mi nie będzie, Stevenie. Jeśli mnie rozboli głowa, to obiecuję ci, że wrócimy.
Nie wyglądał na zadowolonego, ale poddał się. Zaczęli od pola północno-zachodniego, które Steven widział po
drodze. Lara ledwie powstrzymała okrzyk przerażenia, kiedy zobaczyła, jak niewiele pięknej, zdrowej kukurydzy
jeszcze stało. Błotnistą ziemię pokrywała plątanina pokręconych zielonych badyli. Tylko kilka rzędów na końcu
pola nie ucierpiało.
Jechali dalej. Gdy manewrowali końmi między rozrzuconymi szczątkami i zerwanymi przewodami, Lara
poczuła, że ogarnia ją zwątpienie. To wyglądało o wiele gorzej, niż przypuszczała. Wszystkie pola były
zniszczone, z wyjątkiem, o ironio, właśnie tego, z którego zebrali. Zobaczywszy to, omal się nie rozpłakała. To
był najokrutniejszy z huraganów.
- Czy COZ z tego da się uratować? - z ciężkim sercem zapytała Logana, bez żadnej nadziei.
Zsunął kapelusz na tył głowy i spoglądał na nią ze współczuciem.
- Trudno powiedzieć, panno Danvers. Możliwe, że trochę kukurydzy dałoby się z powrotem wsadzić do ziemi,
jeśli korzenie są nie uszkodzone. Ale kto wie, czy się przyjmie. Trochę z tego nada się na paszę. Kiedy ludzie
wrócą, zrobimy, co się da.
- Dziękuję, Logan. - Wciągnęła głęboko powietrze.
- Myślę, że kiedy już uprzątniecie, trzeba będzie zapłacić ludziom i pozwalniać ich. Jest za mało do zebrania, żeby
ich trzymać do jesieni. Sami damy
sobie radę z tym, co zostało. .
- Przykro mi to powiedzieć, ale myślę, że ma pani rację. Naprawdę, bardzo mi przykro.
- Dziękuję, Logan.
Steven milczał podczas ich rozmowy. Kiedy jechali z powrotem do stodoły, powiedział:
- Będzie ci teraz bardzo trudno, prawda?
- Znowu będę na łasce banku. Wystarcży mi na życie i na opłacenie Logana, ale prawdopodobnie będę musiała
prosić o zwiększenie kredytu i pożyczyć pieniądze na przyszłoroczne ziarno. - Zagryzła wargi, bo zbierało jej
się na płacz, kiedy zdała sobie sprawę, z nieubłaganych konsekwencji tornada. Starała się pokryć wzruszeniem
ramion rosnący stres. - Góż, to tylko ryzyko pracy na roli, prawda? Powinnam się do tego przyzwyczaić. Takie
sytuacje zdarzały się dosyć często mojemu ojcu.
Zsunęła się z siodła prosto w ramiona Stevena. Objął ją w pasie i przytrzymał. Patrzył jej przenikliwie prosto w
oczy.
- Nie zgrywaj się przede mną, Laro. Wiem, że to cię dobija.
Utkwiła w niego wzrok, zmagając się z emocjami. Przegrała.
- Masz rację!. - Wybuchła nagle, dając upust wściekłości. Wyrwała się z jego objęć. - Nienawidzę tego!
Nienawidzę, że znowu będę zadłużona w banku. Nienawidzę świadomości, że bez względu na to, jak dobrze
będę gospodarować, wystarczy jedna krótka burza, żeby wszystko zniszczyć. Nienawidzę żyć w ciągłym strachu,
nie mając szansy na rozwój.
Chodziła nerwowo, aż konie zaczęły się niepokoić.
W końcu zatrzymała się przed Stevenem, jej oczy płonęły.
- Czy wiesz, że zaczęłam odkładać pieniądze?
Chciałam ci pewnego dnia zaproponować, żebyś mi sprzedał swoją ziemię. Byłam z tego cholernie dumna.
Chciałam, żeby posiadłość Danversów była znowu taka jak dawniej. To, co się dzisiaj stało, pochłonie całe te
oszczędności i jeszcze więcej. - Z wściekłością machnęła ręką. - Fiuuu! Jedna burza i po wszystkim. Właśnie tak.
- Mogłabyś zostawić to wszystko - powiedział spokojnie Steven.
Odwróciła gwałtownie głowę i spojrzała na niego zaskoczona.
- Co?
- Powiedziałem, że mogłabyś rzucić to wszystko, skończyć studia. Mogłabyś zostać lekarzem. Megan i Tommy
chcieliby tego. .
Zciągnęła brwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl