image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie wiadomo, co się może przydać. Dziedzictwo, rozumiesz pan? A z czego
brały się fortuny?
EMERYT
Powiedział szanowny pan, że powstaniec teraz...
BUSINESSMAN
Ale od czasu do czasu należy i patriotycznie się pokazać.
BOLEZ (prymiÄ…c siÄ™)
Pójdę pokazać się gospodyni. (znika w drzwiach)
PÓACYWIL (do Gospodarza)
Co ten twój Boleś? Coraz gorzej z nim, widzę.
GOSPODARZ
E, nie. PÅ‚acze tylko tak.
Z drzwi wychodzi zmachany, jakby wracał od żniw, po ciężkiej pracy, Darek.
DAREK
Nie chce mi się już żenić.
GOSPODARZ
Czemuż to?
DAREK
Wiem, co by mnie czekało. Tak samo trzeba się narobić.
WERONKA (wpada zapłakana)
Nie ożenisz się, to zobaczysz, skurwielu. Wszystkie dzieci będą twoje, z kim
tylko będę miała. I płać alimenty. Tata mu coś powie. Chyba w ciąży jestem.
O mój Jezu!
Z drzwi wypada podekscytowany Boleś, w uniesionej ręce trzyma różaniec,
potrząsając nim, za nim niesie się śpiew chóru.
BOLEZ
Gospodyni żyje! Nie umarła! %7łyje!
WERONKA (do Darka)
Widzisz, coś narobił? Co ja teraz powiem mamie? (wybucha płaczem)
BOLEZ
O, dała mi ten różaniec. Wez im zanieś. Pokaż. Ale to ci ładnie w tym
mundurze, powiedziała. Ale to ci ładnie, Boleś. Zawołaj tu mojego, niech
pomoże mi wstać. Zawołaj Weronkę. Zawołaj tu wszystkich. Niech im Bóg
wynagrodzi, że przyszli. Nie umarła! %7łyje!
Rzuca się w drzwi Gospodarz, za nim, popłakując, Weronka, za nią spokorniały
Darek, pozostałych jakby strach poraził, spoglądają bezradnie na siebie.
SMARKULA (przylegajÄ…c do Businessmana)
Ja siÄ™ bojÄ™, Kiziu.
BUSINESSMAN (przytulajÄ…c jÄ… czule)
Czego? %7łe ktoś żyje? Choć to nigdy nie wiadomo, bać się, czy się nie bać.
Ale ryzykować trzeba. (do innych) Hej, personel. Idziemy.
BOLEZ (krążąc między nimi, namawia ich, zachęca i powtarza w kółko)
Idzcie. Przekonajcie się. Nie umarła. %7łyje.
TURYSTA
Wezmy lepiej trochę żarcia i wracajmy do namiotu. Bzdury jakieś.
TURYSTKA II
A jeśli to?...
TURYSTKA I
W folklorze wszystko jest możliwe.
EMERYT (wstajÄ…c z miejsca)
A miałem tylko parę zdań do końca.
MAODZIENIEC
A filmować będzie można? Dla dokumentacji?
Co oporniejszych Boleś popycha ku drzwiom, kiedy zostaje sam, przekręca w zamku
klucz i demonstrując nadludzką siłę, wszystkimi możliwymi sprzętami zastawia
drzwi, nawet podciÄ…ga kredens.
BOLEZ
Gospodyni przyjdzie. Nie ma ich. BoleÅ› sam. Hej! Gospodyni siÄ™ nie stracha.
Nie musi już uciekać, jakby kto szedł. O, zastawiłem drzwi. A nie ma innych
w domu. Mocne drzwi. (zza drzwi dochodzi Å‚omotanie) SÅ‚yszy gospodyni, jak
się tłuką? Niedoczekanie wasze. Psiekrwie. Zbieranina. Zmierć im za nic.
Zmierć im jakby splunąć. Co za ludzie. Nic nie uszanują. (zza drzwi zaczyna
jednocześnie płynąć śpiew) Cicho!!! A wy też ciszej śpiewajcie, bo mnie
gospodyni nie słyszy. (za drzwiami krzyki, skamlenia:  Proszę nas
wypuścić! ,  Otwórz pan! ,  Boleś! ) Nie jestem żaden Boleś! Jestem, co
jestem. Wiemy tylko z Bogiem, co jestem! A że pasłem u was krowy! Bo
każdy ma swoje przeznaczenie tutaj. Mnie wypadło u was za krowami. Ale
nie będę już pasł. Aąki już nie te. Zwiat nie ten. I co zresztą tych krów macie?
Boleś stada, o, wielkie stada będzie gnał. Od wschodu do zachodu słońca. A
krzyczcie, walcie. Cicho!!! (ponieważ za drzwiami łomotanie, krzyki,
skamlenia narastają, Boleś wali pięścią w telewizor, na ekranie pojawia się
obraz z tamtej strony drzwi, lecz niemy, towarzyszy mu jedynie śpiew chóru)
yle wam tutaj było? Ze szczerego serca was tu zaprosiłem. Nie pytałem się,
kto jesteście, co was goni i gdzie. (i wskazując na makatkę) O, gość w dom,
Bóg w dom. Napisane. Wisi. Sam wyszyłem. Gospodyni zostawiła mi tylko
nici, igłę. A dalej każdziutką literkę sam musiałem. O, tymi rękami. Oczami,
co już prawie nie widzą. A nie było się nawet kogo spytać, czy tak ma
wyglądać. Tak ma wyglądać, gospodyni? Cicho!!! (uderza znów pięścią w
telewizor, ekran z rozpaczajÄ…cymi ludzmi przesuwa siÄ™, oddala, a na
właściwym ekranie pojawia się chór kościelny) To może zacznę wyszywać?
Co by chciała, żebym wyszył? Aąki by chciała? Nasze krowy by chciała? A
może by chciała, żebym wyszył jaskółkę? Lubiła jaskółki. Bo taką jaskółkę
co ten świat obchodzi? Co ją ludzie obchodzą? Wciąż pod niebem. Płynę
sobie tu, tam. Tam, tam, gospodyni. Musi podnieść głowę. Ale
zapomniałbym. Małe mam. Trzeba je nakarmić. A żerte to. Dzióbki z gniazd
wystawiają. A ja co polecę, to przylecę, co polecę, to przylecę. Skrzydeł już
nie czuję. Powietrze mnie parzy. Chryste Panie, nie ma moich małych. Ktoś
wyrzucił mi je z gniazda. Co mam robić? Co mam robić, gospodyni? (jakby z
bólu uderza znów pięścią w telewizor, gdzieś w przestrzeni pojawia się
kolejny obraz z rozpaczającymi niemo ludzmi) Nie mam łez, bobym wzleciał
w niebo i podniósł to niebo z bólu. Ale ja teraz wyszyta jaskółka. O, i
mundur mam. A mundur przemienia łzy w porządek. Może poszedłbym na
wojnę. Za stary jestem? Ale staremu łatwiej zginąć. Niedosłyszy, niedowidzi.
Tyle że ma wojen już nie być. Słyszy?! Ma już nie być wojen. Cicho!!! (znów
uderza w telewizor, wywołując gdzieś kolejny obraz) Płaczcie, płaczcie.
Nadaremno, ale trzeba. Nadaremność jest wpisana w przeznaczenie. Tyle się
napłaczecie, co z tego świata. Może powinienem razem z wami. Ale ja tylko
wyszyta jaskółka. Płynę, płynę. Nad kuchnią ma wisieć, gospodyni?
Zaparuje, owędzi się? To niech przyjdzie, pokaże gdzie. Co tak gadać ze
świata na świat. Tam słowa inne, tu inne. Tam miejsca rozległe, tu ściany. O,
jedzenia naszykowane. Siedlibyśmy jak dawniej przy stole. Dobrą zrobili
kiełbasę. I kaszanka niezła. Tu byśmy sobie zapalili gromnicę. Bo ja tak
samo umarłem, gospodyni. Bałem się tylko gospodyni przyznać. Stary
zresztą już byłem. Próbowałem gonić gospodynię po łące. To mi tchu
zabrakło. Nogi mi zesztywniały. A serce buch, buch. Mogę jeszcze
spróbować. Ale nie ma łąki. (uderza raz, drugi i trzeci w telewizor,
wywołując kolejne identyczne obrazy, a jednocześnie za każdym uderzeniem z
ciemnej przestrzeni z wolna wyłania się coraz jaśniejsza łąka) O, jest! Jest
łąka, gospodyni! (rzuca się w tę łąkę, próbuje biec, lecz nie daje rady,
chwieje siÄ™, zatacza, Å‚apie siÄ™ za piersi) Hej, gospodyni! Nie, gospodyni!
Umarłem.
Boleś pada, śpiewanie przechodzi w forte.
Po raz pierwszy dramat Wiesława Myśliwskiego został wydrukowany w roku 2000 w pazdziernikowym
numerze  Dialogu . W tym samym roku, nakładem Warszawskiego Wydawnictwa Literackiego MUZA
SA, ukazało się również wydanie książkowe Requiem dla gospodyni, i to ono jest podstawą niniejszej
edycji. W obecnym wydaniu wprowadzono nieliczne drobne poprawki leksykalne i interpunkcyjne, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl