image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

natychmiast uruchomił silnik. Lekka maszyna szybko oderwała się od ziemi.
Aąka, drzewa, krzaki - wszystko oddalało się w błyskawicznym tempie, ustępując
miejsca chmurom.
Cóż ten pilot może zrobić, nawet jeśli jest nasz? - medytował smętnie sierżant Kopacz.
- Sześciu uzbrojonych po zęby drabów. %7ładnych szans. %7łebym to chociaż ja nie miał
związanych rąk.
Samolot nabierał wysokości Pod nimi były już tylko chmury. Na granatowym niebie
błyszczały gwiazdy.
W pewnym momencie samolot wypełnił się intensywnym zapachem konwalii, a zaraz
potem Wasicki zaczął rzęzić. Wyglądał strasznie, twarz sina, oczy wybałuszone, otwarte usta
z trudem chwytały powietrze.
- Duszę się! Ratunku! Duszę się! Wszyscy rzucili się na pomoc. Powstało
zamieszanie.
I wtedy zaszło coś dziwnego. Sierżant Kopacz poczuł ogarniający go zupełny
bezwład, jak przez mgłę zobaczył, że pilot naciąga maskę przeciwgazową i stracił
przytomność.
*
- To było jednak bardzo śmiałe przedsięwzięcie - powiedział Leśniewski.
Downar skinął głową.
- Tak. Ale musieliśmy zaryzykować. Nie mieliśmy właściwie innego wyjścia.
- Skąd, u diabła, wiedziałeś, że ten facet jest tak silnie uczulony na zapach konwalii? -
wtrącił się do rozmowy Stasiak.
- To wyłączna zasługa Staszka Olszewskiego. Okazuje się, że znajomość duszy
kobiecej jest niezmiernie cenną rzeczą w naszej pracy. Podczas owej historycznej
księżycowej nocy, po kilku wzmocnionych cocktailach pani Wasicka wspomniała o tej alergii
swojego męża, ubolewając, że nie może używać ulubionych perfum o zapachu konwalii. To
nam umożliwiło przeprowadzenie akcji.
- Bez tego trudno byłoby ryzykować - przytaknął Stasiak. - Przy uruchamianiu
pojemnika z gazem obezwładniającym...
- Oczywiście. W momencie kiedy tamci zajęci byli ratowaniem Wasickiego, pilot miał
możność naciągnąć maskę przeciwgazową, nie zwracając niczyjej uwagi. Gdyby nie to,
Steinberg, który siedział za pilotem, mógł w ostatnim odruchu nacisnąć spust.
- Tego się najbardziej bałem - powiedział Leśniewski. - Ale na szczęście wszystko
poszło gładko. A może taki pojemnik z gazem oszałamiającym, uruchamiany specjalnie
skonstruowanym pedałem, dałoby się zastosować jako broń przeciwko porywaczom na
liniach pasażerskich?
- To trochę skomplikowane - uśmiechnął się Stasiak. - Trzeba by wiedzieć, kto jest
uczulony na jakie zapachy. Trudno przeprowadzać ankiety wśród pasażerów.
Rozpylanie konwaliowych perfum nie zawsze może być skuteczne.
Roześmieli się. Leśniewski spojrzał na Downara.
- No, Stefanku, czeka cię teraz ciężka praca. Musisz przesłuchać tych ludzi,
- Mam właśnie ten zamiar.
*
Steinberg okazał się człowiekiem bardzo spokojnym i opanowanym. Zdawał sobie
doskonale sprawę z tego, że przegrał i że nie może liczyć na żadne okoliczności łagodzące.
Znaleziono przy nim pistolet, z którego zastrzelony został Romek oraz Emma von
Schellendorf, a oprócz tego dość lekkomyślnie pozostawił odciski palców na wozie swej
ofiary. Nie miał zamiaru tracić czasu na zbędne wykręty i wyjątkowo szczerze rozmawiał z
Downarem.
Po przesłuchaniu Downar natychmiast zameldował się u szefa. Pojawił się także
Stasiak, który bardzo interesował się wszystkimi szczegółami tej sprawy.
- Podobno Stefan ma dla nas jakieś sensacje - zagaił Leśniewski.
Downar skinął głową.
- Jeżeli jesteście ciekawi, mogę wam opowiedzieć istotnie niezwykłą historyjkę. No
więc tak... Ten beznogi facet, czyli Hans Glostetz, były gestapowiec, który podczas okupacji
urzędował u nas na terenie Bydgoszczy i który doskonale mówi po polsku, przyjechał do
Polski jako turysta, przywożąc w protezie listę głównych członków międzynarodowej
organizacji terrorystycznej.
-  Weltrettern ...  Zbawcy Zwiata - wtrącił Stasiak.
- Właśnie. Znalazłem ich znaczek u Wasickich. Nie miałem pojęcia, co to jest.
- Ja mam w aktach taki sam - uśmiechnął się Stasiak. - Dostałem z Wiednia.
- Nie odbiegajmy od tematu - przerwał im Leśniewski. - Mów, Stefan.
- Ostatnio coś tam u nich nie grało - ciągnął dalej Downar. - Musiała być jakaś
poważniejsza wpadka i postanowili zreorganizować całą siatkę. Glostetz przywiózł nowe
adresy i miał za zadanie porozumieć się z Wasickim, z Krauzerem, może jeszcze z kimś. W
drodze zorientował się, że jest śledzony, nie wiedział jednak przez kogo. Deptała mu po
piętach agentka niemieckiego kontrwywiadu, występująca pod historycznym nazwiskiem
Vauban. W pewnym momencie popsuła się facetowi proteza, którą musiał zapakować do
walizki. Walizkę zostawił w przechowalni na dworcu.
- Miał metę w willi Wasickich - wtrącił Stasiak. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl