image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kami i zasnął.
Rodzice Chloe zatrzymali go na noc.
Drugi raz Chloe widziała go płaczącego, kiedy ojciec rozwodził się z żoną numer
dwa. Na krótko przed separacją rodziców Clarissa została opiekunką Simona. Dopiero
wiele lat pózniej Chloe skojarzyła ten fakt z plotkami krążącymi wśród sąsiadów. Simon
przywiązał się do niej, ona również go pokochała i traktowała jak syna. Chodziła na wy-
wiadówki, cieszyła się z jego sukcesów, organizowała przyjęcia urodzinowe.
Obiecała Simonowi, że bez względu na to, jak ułożą się jej dalsze stosunki z oj-
cem, ona zawsze będzie z nim. Niestety w praktyce wyszło inaczej.  To stało się dla
mnie zbyt bolesne", zwierzyła się Simonowi, kiedy był w drugiej klasie szkoły średniej.
Wówczas ojciec Simona był żonaty po raz trzeci.
Simon przyszedł do Chloe, usiadł w jej pokoju i się rozpłakał. Siedziska wypeł-
nionego plastikowymi kuleczkami już dawno nie było, położył się więc na dywaniku
obok łóżka i zasnął. Rodzice Chloe pozwolili mu zostać na noc, mimo że Chloe i Simon
byli już nastolatkami. Najwyrazniej mniej martwili się o cnotę córki niż o stan emocjo-
nalny chłopca, którego od dawna uważali prawie za syna.
Mając w pamięci tamte wydarzenia, Chloe zapytała:
- Mówiłeś, że liczne małżeństwa ojca nie mają nic wspólnego z faktem, że wciąż
jesteś kawalerem, ale... ale czy nie uważasz, że mogą mieć?
R
L
T
- Bawisz się w psychoanalityka?
Kogoś innego zraziłby kamienny wyraz twarzy Simona, ale nie Chloe. Przez lata
zdążyła się uodpornić.
- Owszem. Odpowiesz mi?
- Nie chcę powtórzyć jego błędów - odparł po chwili.
- Nie powtórzyłbyś.
- Mówisz to z takim przekonaniem...
- A mimo to mi nie wierzysz.
- Bardzo bym pragnął.
- Simon...
Nie pozwolił jej dokończyć.
- Mówiłem ci już, że pięknie wyglądasz?
Usiłował zmienić temat i Chloe postanowiła mu w tym pomóc.
- Tylko raz. - Zrobił to, kiedy otworzyła mu drzwi. Jego pełen aprobaty uśmiech
przyprawił ją o gęsią skórkę. Miło słyszeć komplementy. Tym tłumaczyła sobie własną
reakcję. - Nie krępuj się, możesz powtórzyć.
- Wyglądasz niewiarygodnie. Wprost zjawiskowo.
- W tym starym ciuchu?
Ujęła materiał nowej sukienki w dwa palce, lecz nie udało jej się zachować poke-
rowej miny.
Simon nalał szampana do dwóch kieliszków.
- Kupiłaś ją na zjazd?
- Nasz zjazd koleżeński?
- Wybierasz się na jakiś inny, o którym nie wiem?
Punkt dla niego.
- Odpowiedz na oba pytania brzmi: nie. Jeśli chodzi o sukienkę, mam jeszcze dwie
inne. Nie odczepiłam metek, więc w razie czego mogę je zwrócić.
Kąciki ust mu zadrgały. Chloe przypomniał się dotyk jego warg na jej ustach.
- Asekurujesz się? - spytał i wypił łyk szampana.
- Raczej dbam o stan konta - wyznała z żalem.
R
L
T
Stroje, dentysta, specjalna dieta i Bóg wie co jeszcze uszczupliły jej finanse o kil-
kaset dolarów.
Albo nawet więcej. Przy obecnej pensji na żaden z tych wydatków nie mogła sobie
pozwolić. Jeszcze przed otrzymaniem tego cholernego zaproszenia zbliżała się do limitu
dozwolonego zadłużenia na kartach kredytowych. Szef wciąż jej obiecywał etat, dodatki
do pensji i płatny urlop, lecz jakoś nigdy nie określił daty.  Rachunek ekonomiczny",
tłumaczył, gdy pytała.  Sięgamy dna". Po tych słowach krzywił się i bladł, a ona miała
wyrzuty sumienia, że w ogóle zaczynała rozmowę. W rezultacie brała wszystkie zlece-
nia, jakie się trafiały. I mimo to nigdy nie udawało się jej spłacić kredytów, zwłaszcza
teraz, kiedy właściciel znowu podniósł jej czynsz.
Simon byłby wstrząśnięty, gdyby znał prawdziwy stan jej finansów. Zawsze jej
prawił kazania, by rozsądnie wydawała pieniądze, i proponował, że znajdzie dla niej ko-
rzystne inwestycje. Ceniła jego rady. Naprawdę. I posłuchałaby ich. Kłopot polegał tylko
na tym, że nie miała czego inwestować.
A jednak uznała, że sukienki i cała reszta przygotowań do zjazdu są również inwe-
stycją, która przyniesie zysk, chociaż niedający się przeliczyć na pieniądze.
Musi pokazać, co jest warta. Musi zademonstrować  tym wstrętnym dziewuchom,
że mimo ich wysiłków, by ją wpędzić w kompleksy, jest odnoszącą sukcesy, piękną i
mądrą kobietą. Z bólem serca zwierzyła się Simonowi:
- Pewnie się ucieszysz, jak ci powiem, że ostatecznie nie zdecydowałam się na li-
cówki.
Postronnemu obserwatorowi mogłoby się wydawać, że Simon przyjął tę wiado-
mość obojętnie, lecz Chloe zbyt dobrze go znała. Kiedy podnosił kieliszek z szampanem
do ust, w jego oczach dostrzegła błysk radości.
- Czyli nie dasz się sklonować.
- Słucham?
- Nie potrzebujesz licówek, dlatego użyłem tego słowa. Chciałaś wyglądać jak
hollywoodzka gwiazdka.
- Aha.
Chloe również wypiła łyk szampana. W ten sposób nie musiała nic więcej mówić.
R
L
T
- Czyli rozsądek zwyciężył. Mam nadzieję, że mój brak entuzjazmu zaważył na
twojej decyzji.
Kiedy Simon uważał, że ma rację, bywał arogancki. A jednak na wspomnienie
tamtej sprzeczki o licówki i pózniejszego pocałunku miłe ciepło przebiegło Chloe po
plecach, musujące jak bąbelki szampana.
- Prawdę mówiąc, chodzi raczej o stan mojego konta. Nawet teraz, kiedy praktycz-
nie jem tylko sałatę, nie stać mnie na licówki. - Zaśmiała się, starając się obrócić to wy-
znanie w żart. Simon jednak jej nie zawtórował.
Chwilę siedział ze wzrokiem utkwionym przed siebie, potem odwrócił się do niej.
- Jeśli zależy ci na tych licówkach, to ci je zafunduję.
Chloe otworzyła usta ze zdziwienia, dając mu okazję zobaczyć, co należałoby po-
prawić w jej uzębieniu.
- Och, nie trzeba, to znaczy sama mogę za nie zapłacić.
Było to wierutne kłamstwo i oboje o tym wiedzieli.
- Jak się aktualnie przedstawia sprawa twojego etatu?
- Wcale się nie przedstawia. Kryzys.
- Wiem, że lubisz tę pracę i podziwiam twoją lojalność wobec firmy, ale naprawdę
czas podjąć jakieś działania. Albo będziesz bardziej asertywna, albo zacznij rozsyłać CV.
Ten facet cię wykorzystuje.
- Wiem - westchnęła.
- Zapłacę za dentystę - powtórzył Simon. - Jeśli naprawdę zależy ci na tych liców-
kach, oferta leży na stole. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl