image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To ja widzÄ™ - zauważyÅ‚a Angharada z wyższo­
ścią, która tak drażniła Mair.
Nawet to, że ona również urodziła Dylanowi syna,
nie podniosło jej w oczach Angharady.
A czymże się od niej różniła poza tym, że powiła
Dylanowi pierworodnego i zamiast z warzenia piwa
utrzymywała się z przędzenia wełny? Nawet męża,
podobnie jak Mair, dotąd sobie nie znalazła.
- I cóż takiego widzisz? - spytaÅ‚a Mair, nie stara­
jąc się nawet ukryć sceptycyzmu.
Angharada uÅ›miechnęła siÄ™ tajemniczo, popra­
wiając przewieszony przez szyję wełniany szal.
ByÅ‚ granatowy, przepiÄ™kny. Nie ulegaÅ‚o wÄ…tpliwo­
ści, że wełniane wyroby Angharady są przedniej
jakości.
- CoÅ›, co ciÄ™ podniesie na duchu.
- Aha, i chcesz, żebym uwierzyła w tę twoją naj-
świeższą wizję? A ona się ziści tak samo jak moje
małżeństwo z najmłodszym synem barona?
- Wszak wiesz, że Trystan nie poślubił jeszcze tej
Normanki.
- Sporządzili już i podpisali intercyzę. On się teraz
nie wycofa. Chyba że ona by się rozmyśliła albo umarła.
- Jest kobietÄ…, a kobiety siÄ™ zmieniajÄ….
- Już dawno chciaÅ‚am ciÄ™ zapytać, dlaczego prze­
powiadasz przyszłość innym, a nigdy nie mówisz, co
tobie pisane?
Angharadzie zabłysły oczy.
- Powiem ci dlaczego. Otóż ja swojej przyszłości
nie widzÄ™.
- Pozazdrościć.
- Taka jest prawda. Nigdy nie miałam wizji, która
mnie by dotyczyła.
- Angharado, nie wybieram się za mąż za Trysta-
na, a więc jeśli tylko z tym przyszłaś, to wybacz, ale
mam dużo pracy.
Angharada ani myślała wstać. Tajemniczy uśmiech
nie schodził jej z warg.
- Następnego lata więcej będziesz jej miała.
- To wiem i bez ciebie, moje piwo coraz lepiej siÄ™
sprzedaje.
- To nie ma nic wspólnego ani z twoim piwem,
ani z browarem. Jak siÄ™ ostatnio czujesz, Mair? Nie
jesteÅ› zmÄ™czona? Czy piersi nie zrobiÅ‚y ci siÄ™ wrażli­
we na dotyk? A może mdli cię rano?
- Nic mi nie dolega. Zmęczona, owszem, jestem, ale
to mi nie pierwszyzna, piersi mam wrażliwe, jak zawsze
w tej fazie księżyca, a mdłości nie mam - wyrecytowała
zgodnie z prawdą, usiłując stłumić przypływ nadziei,
którą obudziło w niej pytanie Angharady.
- Widać tym razem łagodniej to przechodzisz.
- Co Å‚agodniej przechodzÄ™?
Angharada zaśmiała się cicho.
- Sama się domyśl.
- Oj, przestań z tymi swoimi zagadkami! Nie
masz nic lepszego do roboty, jak mnie nachodzić
i wyprowadzać z równowagi?
- Myślałam, że ucieszysz się, zyskując pewność
- Pewność czego?
- %7Å‚eÅ› brzemienna.
- Przeciągasz strunę, Angharado - rzekła Mair,
pÄ…sowiejÄ…c. - Nie bÄ…dz okrutna.
- Myślałam, że moja wizja sprawi ci radość.
Mair wciągnęła powietrze w płuca. W krtani
wzbierał szloch.
- Może by i sprawiła, gdyby to była prawda.
Angharada wstała i spojrzała Mair głęboko
w oczy. Po jej wargach błąkał się ciepły uśmieszek.
- To prawda, Mair. Nosisz w Å‚onie dziecko, a jego
ojcem jest Trystan. To będzie silny, zdrowy syn,
a kiedy dorośnie, stanie się dumą swoich rodziców.
Pod Mair ugięły się kolana. Usiadła ciężko.
- To... to nieprawda. To nie może być prawda.
A jeśli prawda? - podpowiadało głupie serce. A je-
śli jej marzenie, żeby znowu tulić do piersi dzieciąt-
ko, rzeczywiście ma się spełnić?
Jeśli jest brzemienna, to ojcem może być tylko
Tryystan. Od ostatniej kobiecej słabości nie była z Ivo-
rem ani razu.
Co by na to powiedziała lady Rosamunde? Nie by-
łaby zachwycona i pewnie zamieniłaby Trystanowi
życie w piekło.
Mogłaby nawet zerwać zaręczyny i wszystkie plany
Trystana ległyby w gruzach. Doznałby upokorzenia.
Był taki dumny, że mogłoby go to załamać.
I z tej dumy znienawidziłby ją za to, że zniszczyła
jego wielkie nadzieje.
- Jeśli nawet noszę w sobie dziecko, to może oj-
cem jest ktoś inny - podsunęła.
- Nie, to jego - powiedziała stanowczo Anghara-
da. - Widziałam.
- Co, Trystan i ja? Chyba jesteÅ› szalona.
- Nie bardziej od ciebie. Widziałam cię z nim.
- Cóż to, chodzisz teraz po wiosce i zaglądasz lu-
dziom w okna?
- Dobrze wiesz, co mam na myśli.
Mair wiedziała. Wiedziała też, że jeśli Angharada
opowie ludziom o swojej wizji, wszyscy w Craig
Fawr dadzÄ… jej wiarÄ™.
Wszyscy uwierzyli w przepowiedniÄ™ Angharady,
że Mair i Trystan, choć z pozoru nie darzyli się sym-
patiÄ…, kiedyÅ› siÄ™ pobiorÄ…. Byli o tym tak przekonani,
że długo ukrywali przed nią tę przepowiednię, żeby
jej nie denerwować.
- Nie mów nikomu, Angharado - poprosiła Mair.
- Błagam. On bierze sobie za żonę tę Normankę, nie
mnie, i z rozpowiadania takich rzeczy nic dobrego
nie wyniknie.
- Nie możesz utrzymać tego w sekrecie, Mair.
- ImiÄ™ ojca mogÄ™, i utrzymam.
- Ivor pomyśli...
- Ivor będzie wiedział, że to nie jego.
- Aha! - Angharada pokiwała głową i ściągnęła
brwi. - To powiesz, że czyje to...
- Nic nie powiem. Będę się uśmiechała i kazała
im zgadywać. Jeśli i ty będziesz milczała, to kogo jak
kogo, ale Trystana nikt nie bÄ™dzie podejrzewaÅ‚. Do­
brze mówię?
Angharada pokręciła głową.
- Jednak on powinien wiedzieć, że ma syna.
Chcesz zataić przed nim ten fakt? Zresztą twojemu
synowi, jako pierworodnemu rycerza, przysługuje
prawo pierworództwa. Chyba go nie pozbawisz tego
prawa?
- Najważniejsze, żeby przyszła żona Trystana się
nie dowiedziaÅ‚a. WidziaÅ‚aÅ› jÄ…? Wyobrażasz sobie, ja­
kie piekło na ziemi by mu zgotowała?
- Ona nie zostanie żoną Trystana.
- Oj, przestań Angharado! - krzyknęła Mair, za-
ciskajÄ…c z gniewu pięści. - Nie wierzÄ™ w twoje prze­
powiednie! Nie jestem taka głupia.
Blada twarz Angharady pokraśniała.
- To dlaczego tyle razy się sprawdziły?
- Czasami udaje ci się coś przewidzieć, i tyle.
Zrozum, Trystan jest zaręczony z tą Noraianką i ją
poślubi. Nie wienvskąd się dowiedziałaś o Trystanie
i o mnie. Może widziałaś, jak ode mnie wychodził,
albo ktoś inny to widział. A może tylko wydaje ci się,
że wiesz, ale wcale nie jesteś tego pewna, tylko tak
udajesz.
Angharada odwróciła wzrok.
- O, Boże! -jÄ™knęła cicho Mair, widzÄ…c zmiesza­
nie Angharady. - A więc trafiłam, tak? Ty naprawdę
nie wiesz na pewno, co przyniesie przyszłość. - Głos
jej drżaÅ‚. - Może... może ja wcale nie jestem w bÅ‚o­
gosławionym stanie...
Angharada wstaÅ‚a, chwyciÅ‚a Mair za rÄ™ce i spoj­
rzała jej głęboko w oczy.
- Mair, ja wierzę w to, co widzę. Nie mówię
wszystkiego, bo czasami nie do końca wiem, co moje
wizje oznaczają. Przyznaję, nie mam pewności, kogo
poślubi Trystan. Wiem tylko, że będzie ze swoją żoną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl