image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uspokajał, rozpytywał, ale nie mógł ze mnie nic wydobyć.
Nie, nic mi się nie stało. Nie, nie jestem chora. Nie, nikt mnie nie skrzywdził ani nie przestraszył.
I dopiero na pytanie, czy chcę czego, nagłe, stanowcze skinięcie głową!
 Tak! Tak! Ja... ja... zrobiÄ™ ci kawÄ™!
 Co... co takiego?!  zdziwił się ojciec.
Ale ja już wciągałam ranne pantofle z takim pośpiechem, jakby od tego właśnie zależało wszystko.
 Tak!  mówiłam gorączkowo.  Tak! Jesteś taki zmarznięty! Ja... zaraz...
 Ale co znowu! Kawa?! O pierwszej w nocy?! Budzić Katarzynę...
 Nie, nie... ja sama...
Ojciec zaczynał się już gniewać.
 Ani mi się waż! Cóż znowu za pomysły! Przez zimny korytarz będzie spacerowała! I w ogóle
 w nocy! Proszę w tej chwili się położyć!
Ale ja nie ustępowałam.
 Tatusiu!  prosiłam.  Tatusiu!...
Ojciec spojrzał na mnie uważnie i nagle lekki uśmiech przemknął po jego twarzy. Podniósł mi
głowę, popatrzył przez chwilę w oczy.
 Ach... więc to tak...  powiedział.  Więc to tak... A potem dodał:
 No, to... włóż szlafroczek i palto i zrób mi już tę kawę...
Ubierałam się drżącymi z radości rękami, nie śmiejąc spojrzeć na niego.
Ale w chwili, gdy miałam już włożyć palto, zatrzymałam się nagle, upadłam na łóżko i zaniosłam
się jeszcze rozpaczli-wszym niż poprzednio łkaniem.
188
 Ależ, Krysiu!  powtórzył zdziwiony ojciec.  Ależ przecież pozwoliłem ci już. Przecież
zgodziłem się! No, zrób mi już tę kawę!
Kiedy...  wyłkałam wreszcie  kiedy zapomniałam, kiedy zupełnie zapomniałam... że nie umiem
przecież ani zrobić kawy, ani zapalić maszynki!
Część siódma ZAWSZE SAMA
XXXI. Prawda Krysi
Matce Adeli było coraz lepiej.
Ale podnieść się z łóżka jeszcze nie mogła.
Adela więc musiała pracować jeszcze więcej niż na %7łelaznej, bo i matce trzeba było usłużyć, i
zgotować, i prze-prać, nie tylko dla nich, ale dla dziadka i Staśka. A w dodatku z Jaśka to się zrobił
taki psotnik, że nie daj Boże  z oczu go spuścić nie mogła.
Wicek i Zosia chodzili więc zupełnie bez opieki i Adeli aż się czasem serce krajało, kiedy patrzyła
na ich opuszczenie. Cóż jednak miała począć? Ani ich w izbie trzymać, bo matce z nimi pękała
głowa, ani się z nimi na podwórzu niań-czyć, bo w chałupie tyle roboty, że nie wiadomo, czego się
prędzej chwytać!
Poprosiła wprawdzie dziadka, żeby wziął choć raz na tydzień jedną dziewczynę z tej samej
kamienicy do pomocy, ale dziadek burknÄ…Å‚ tylko:
 Nie trzeba było klucza w drzwiach zostawiać, tobyś miała teraz pomoc!
A zresztą  Adela wiedziała sama, że dziadek nie ma skąd. Tak tylko powiedziała, bo jej żal było
dzieci, których nie miała nigdy czasu ani umyć jak się należy, ani obłatać.
Jednakże pewnego dnia Wicuś i Zosia powrócili z ogródka nie tacy brudni i wygłodzeni jak zwykle.
Adela zrazu nie zwróciła na to uwagi. Gdy jednak to dziwne zjawisko zaczęło się stale powtarzać,
wzięła dzieci na spytki.
191
 To przecież Krysia nas myje i przynosi nam podwieczorek!  burknął Wicek, jakby była to
rzecz rozumiejąca się sama przez się.  Bo my jesteśmy teraz jej dzieci!
 Widocznie dobra jakaÅ› dziewczyna...  westchnęła matka.  % Przez twarz Adeli jakby
płomień przeleciał. Pochyliła się nad garnkiem, w którym gotowała na wieczerzę i na jutrzejszy
obiad krupnik, i nic nie odpowiedziała.
Całe popołudnie jednak uśmiechała się sama do siebie i nuciła coś fałszywie, jak to zwykle ona.
W sobotę jednak Wicek i Zosia przyszli już nie tylko wymyci i nakarmieni, ale i wykąpani.
Wystarczyło spojrzeć na ich niepokojąco czyste nogi i na wymyte, gładko przyczesane i
poobwiązywane chusteczkami głowy, i na różowe, rozgrzane buzie, żeby się o tym przekonać.
Zresztą Wicek, zaledwie wydobył się z wełnianej chustki, w którą przyszli okręceni, oznajmił
natychmiast uroczyście:
 Krysia wykąpała nas, w dużej rynce z białej porcelany! Rynka była taka duża jak całe łóżko, a
jedna stara pani strasznie na nią za to krzyczała, bo powiedziała, że ona się zgrzeje i my się
zgrzejemy, i wszyscy poprzeziębiamy się i poumieramy!
 Co to za Krysia?!  zapytała zaniepokojona matka.  Ja myślałam, że to ta od Buczyńskiej,
ale skÄ…d u nich wanna?!
Adela znowu nic nie odpowiedziała. Klęczała przy Wicku i rozsznurowywała mu buty. Ale Wicek
wzruszył z pogardą ramionami.
 A jakże! Krysia od Buczyńskiej jest głupia jak stołowe nogi i nie umie ani bawić się, ani
opowiadać bajek! To jest Krysia od pana doktora.
 Jezus Maria!  krzyknęła przerażona matka. Ojciec Krysi był bowiem otoczony przez swoich
pacjentów taką czcią, że mycie przez jego córkę brudnych nóg Wicka wydało się jej niemal
świętokradztwem.
 Jezus Maria! Słyszałaś ty, Adela?!
192
Adela podniosła się z kolan cała czerwona ze złości.
 Czego mama tak jaj czy? To moja przyjaciółka, więc zajęła się moimi dziećmi? Co tu jest do
wydziwiania?!
I zabrała się do prania ścierek. Tarła je tak, że mało ich nie podarła, i strasznie była rada, że ma tę
robotę. Była taka wzburzona, że aż ją poniosło, żeby coś robić czy gdzie lecieć! Więc dobrze, że
właśnie to pranie!
Spała teraz Adela na kuferku, przykryta matczyną chustką, a dzieci z dziadkiem, bo matka od czasu
choroby znieść koło siebie na łóżku nikogo nie mogła.
Tej nocy jednak pomyślała, że chyba na tym kufrze nie uleży, że chyba z niego spadnie, tak się
przewracała z boku na bok, tak sobie rady dać ze sobą nie mogła.
Chciało jej się śmiać z radości i płakać ze złości:  Oto jak bardzo skrzywdziła tę Krysię!
I dlaczego właściwie?! Za co?! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl