image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wili  tak . Jedni powiadali, że warto by iść i zbadać rzecz z bliska i że wszystko
lepsze niż skąpa kolacja, chude śniadanie i mokra odzież na grzbiecie przez całą
noc. Drudzy na to:  Okolica mało znana, góry też. Policja nie zapuszcza się w te
strony, nie dotarli tutaj nawet ludzie, co rysują mapy. Mało kto w tym kraju wie
o królu, im mniej będziemy wścibiać po drodze nosa w to, co się tutaj dzieje, tym
mniej nazbieramy guzów . Ktoś zauważył:  Bądz co bądz jest nas czternastu .
Ktoś inny rzekł:  Gdzież się ten Gandalf podział?  i to pytanie zadawali sobie
wszyscy. W dodatku deszcz lunął jeszcze rzęsiściej, a Oin i Gloin wszczęli bójkę.
To rozstrzygnęło sprawę.  Koniec końców mamy w kompanii włamywacza czy
nie mamy?  powiedzieli i ruszyli w kierunku światła, prowadząc kuce za uzdy
z całą należytą ostrożnością. Dotarli do wzgórza i wkrótce las ich ogarnął. Wspi-
nali się w górę, nie trafili wszakże nigdzie na ścieżkę, która by mogła prowadzić
do jakiegoś domu czy zagrody. Mimo wszelkich starań nie uniknęli hałasu, szele-
stów, skrzypienia, trzasku gałęzi pod stopami (a także stękania i przekleństw pod
nosem) w tym pochodzie wśród gęstwy drzew, w noc czarną jak smoła.
Nagle czerwone światło dość już blisko błysnęło między pniami.
 Teraz kolej na włamywacza  orzekły krasnoludy, mając oczywiście na my-
śli hobbita.
 Musisz tam iść, wybadać, co to za światło, kto i po co je rozniecił, czy tam
jest zupełnie bezpiecznie i spokojnie  zwrócił się Thorin do Bilba.  Biegnij co
żywo i wracaj prędko, jeśli wszystko w porządku. A jeśli nie w porządku, no to
wrócisz, jeżeli zdołasz. A jeżeli nie zdołasz, huknij dwa razy jak sowa i raz jak
puszczyk, a wtedy zobaczymy, co się da zrobić.
I Bilbo musiał ruszyć na zwiady nie zdążywszy nawet wyjaśnić, że nie umie na-
śladować żadnego gatunku sowy ani też nie potrafi latać jak nietoperz. W każdym
razie hobbici umieją posuwać się lasem bezszelestnie, tym się szczycą, toteż Bil-
bo prychał z pogardą na  krasnoludzkie hałasy w tym pochodzie, chociaż ty ani
ja nic pewno nie dosłyszelibyśmy w wietrzną noc, nawet gdyby całą kawalkada
przemknęła o dwa kroki od nas. Kiedy zaś Bilbo skradał się w stronę ognia, na-
wet czujna łasica nie ruszyłaby wąsem. Toteż dotarł tuż do ogniska  bo to było
rzeczywiście ognisko  przez nikogo nie zauważony. I oto co zobaczył:
Na ogromnym ogniu płonęły pnie brzóz, a wokoło grzało się trzech olbrzymów.
Na długich patykach przypiekali mięso baranie i zlizywali tłuszcz z palców. Zapach
28
rozchodził się bardzo smakowity. Opodal stała beczka zacnego piwa, a olbrzymi
coraz to łykali ze dzbana. To były trolle. Bez wątpienia trolle. Nawet Bilbo, który
spędził żywot w zaciszu, poznał się na tym, widząc wielkie, grubo ciosane twarze,
olbrzymi wzrost, kształt stóp, nie mówiąc już o tym, że dosłyszał ich język, wca-
le, ale to wcale nie salonowy.
 Baranina wczoraj, baranina dzisiaj, a niech mnie diabli, jeśli jutro znowu nie
będzie baranina  mówił jeden z trollów.
 Już zapomniałem, kiedy ostatni raz miałem na zębie kęs ludzkiego mięsa
 powiedział drugi.  Coś ty, u licha, myślał sobie, William, kiedy nas ściągałeś
w te strony? A najgorsze, że już i w beczce dno widać  dodał szturchając Wil-
liama, który właśnie wychylił dzbanek.
William zachłysnął się.
 Zamknij gębę!  wykrztusił, kiedy wreszcie mógł dobyć głosu.  Chciałbyś,
żeby ludzie tu siedzieli i czekali, aż ich zjecie na spółkę z Bertem. We dwóch zżar-
liście już półtorej wsi, odkąd przyszliśmy z gór. Czego więcej wam się zachciewa?
A były takie czasy, żebyście Billowi podziękowali za ochłap tłustego barana z tej
doliny!  To rzekłszy William ugryzł przypieczone udo baranie i otarł usta ręka-
wem.
Tak, niestety, nie inaczej zachowują się trolle, i to nawet te, które mają tylko
po jednej głowie. Bilbo usłyszał dość i powinien był natychmiast coś zrobić: albo
zawrócić cichcem i ostrzec przyjaciół, że przy ogniu siedzi trzech trollów duże-
go kalibru, w złym humorze, którzy na pewno chętnie przekąsiliby dla odmiany
pieczonego krasnoluda czy bodaj kucyka; albo szybko i zgrabnie wykonać robo-
tę porządnego włamywacza. Prawdziwy bowiem, legendarny włamywacz pierw-
szej klasy przeszukałby w tym momencie kieszenie trollów  co się prawie za-
wsze opłaca, o ile oczywiście się uda  zwędziłby barana z rożna, ukradłby becz-
kę piwa i umknął nie postrzeżony. Włamywacz zaś innego pokroju, bardziej prak-
tyczny, lecz obdarzony mniejszą ambicją zawodową, przeszyłby może jednego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl