Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
interwencja, czy dokonaÅ‚ tego upór dwóch istot ziemskich, czy po prostu sprawiÅ‚ to Å‚ut szczęścia, ale prawda byÅ‚a cudownie olÅ›niewajÄ…ca: ocaleli. Kobieta, którÄ… pokochaÅ‚, byÅ‚a w jego ramionach. Nie zawiódÅ‚ jej. - Tak. PokochaÅ‚. Zgodnie z tradycjÄ… Garrettów, czyli w tempie ekspresowym. ByÅ‚ pewien swego uczucia, jak również tego, że chce być razem z Katie. Z tym jednak wiÄ…zaÅ‚ siÄ™ poważny problem. Katie zarabiaÅ‚a na życie jako Å‚owca burz. Ich szaleÅ„cza ucieczka do schronu byÅ‚a najlepszym dowodem na to, jak niebezpieczna jest ta praca, której Katie, jak można byÅ‚o sÄ…dzić, jest pasjonatkÄ…. Josh nie miaÅ‚ prawa domagać siÄ™ od niej, by zmieniÅ‚a zawód, ale nie miaÅ‚ też pewnoÅ›ci, czy byÅ‚by w stanie zaakceptować tak niebezpieczne zajÄ™cie, które być może pewnego dnia zabierze mu ukochanÄ… żonÄ™. StraciÅ‚by jÄ…, tak jak kiedyÅ› straciÅ‚ Marianne. Straszliwy pociÄ…g przejechaÅ‚ nad ich gÅ‚owami, w schronie zapadÅ‚a cisza. - Już po wszystkim, Katie. Tornado poszÅ‚o dalej. Wracamy do domu. - Do... dobry pomysÅ‚ - powiedziaÅ‚a, szczÄ™kajÄ…c zÄ™bami. Na dworze byÅ‚o bardzo ciepÅ‚o, ponad trzydzieÅ›ci stopni, ale woda w schronie, do którego nigdy nie zajrzaÅ‚ nawet jeden promieÅ„ sÅ‚oÅ„ca, byÅ‚a lodowato zimna. DodajÄ…c do tego stres, Katie musiaÅ‚a być przemarzniÄ™ta do szpiku koÅ›ci. Wniosek dla Josha byÅ‚ oczywisty: trzeba jak najszybciej jechać na ranczo. OdszukaÅ‚ w ciemnoÅ›ciach rÄ™kÄ™ Katie i zaczÄ™li przesuwać siÄ™ wzdÅ‚uż betonowej Å›ciany, szukajÄ…c schodów. Po chwili stopÄ… natrafiÅ‚ na kamienny stopieÅ„. - Wychodzimy, Katie. WyprowadziÅ‚ jÄ… ze schronu. Kiedy zamykaÅ‚ drzwi, usÅ‚yszaÅ‚ cichy okrzyk. - O matko... - Co siÄ™ staÅ‚o, Katie? SpojrzaÅ‚ na niÄ… przez ramiÄ™. Katie, blada jak Å›ciana, pokazywaÅ‚a palcem w dół. PodążyÅ‚ za nim wzrokiem i zobaczyÅ‚, jak z jego buta zeÅ›lizguje siÄ™ zielony wąż i znika w trawie. Josh rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™. - Trudno mu siÄ™ dziwić, skarbie. Też chciaÅ‚ przeżyć tornado. Zalany wodÄ… schron na pewno byÅ‚ peÅ‚en takich stworów, ale wolaÅ‚ o tym nie informować Katie, tylko objÄ…Å‚ jÄ… ramieniem i razem rozejrzeli siÄ™ dookoÅ‚a. Josh patrzyÅ‚ na to miejsce ze Å›ciÅ›niÄ™tym sercem. Przed piÄ™cioma laty staÅ‚ dokÅ‚adnie w tym samym miejscu, patrzÄ…c na straszliwe spustoszenie, jakiego dokonaÅ‚o tornado. Tym razem wy- glÄ…daÅ‚o to inaczej. Nie byÅ‚o kupy desek i rupieci w miejscu, gdzie kiedyÅ› staÅ‚ jego dom i ranczerskie zabudowania. Nie musiaÅ‚ z rozpaczÄ… w sercu szukać ukochanej kobiety, którÄ… zostawiÅ‚ samÄ… w domu. - Josh, popatrz! - zawoÅ‚aÅ‚a Katie. - Nie wierzÄ™ wÅ‚asnym oczom! Mój samochód jest wÅ‚aÅ›ciwie... nietkniÄ™ty! Dzielny wehikuÅ‚ nadal sobie staÅ‚, co prawda parÄ™ metrów dalej i odwrócony w drugÄ… stronÄ™, ale wcale nie byÅ‚ zdemolowany. Prawdopodobnie wir podniósÅ‚ go, przekrÄ™ciÅ‚ nim jak dziecinnÄ… zabawkÄ…, a potem cudownym zrzÄ…dzeniem losu opadÅ‚ na ziemiÄ™. Josh szybko dokonaÅ‚ pierwszych oglÄ™dzin. - Faktycznie, nie wyglÄ…da zle - stwierdziÅ‚. - Trzeba bÄ™dzie go polakierować, mechanik na pewno znajdzie jakieÅ› drobne uszkodzenia, ale można nim jechać. OtworzyÅ‚ drzwi samochodu, pomógÅ‚ wciąż rozdygotanej Katie ulokować siÄ™ w Å›rodku i zajÄ…Å‚ miejsce za kierownicÄ…. Po kwadransie szybkiej jazdy zajechali przed dom. Josh chwyciÅ‚ ukochanÄ… za rÄ™kÄ™ i pociÄ…gnÄ…Å‚ za sobÄ… na piÄ™tro, do swojej Å‚azienki. ZciÄ…gnÄ…Å‚ z Katie mokre ubranie, sam siÄ™ rozebraÅ‚ i oboje stanÄ™li pod bÅ‚ogosÅ‚awionym strumieniem rozkosznie ciepÅ‚ej wody. Szczęśliwe zakoÅ„czenie niebezpiecznej przygody? Wcale nie, bo od chwili, gdy opuÅ›cili schron, Katie wypowiedziaÅ‚a zaledwie kilka słów i nadal byÅ‚a milczÄ…ca. - Już wszystko w porzÄ…dku, skarbie - powiedziaÅ‚. - JesteÅ› bezpieczna. Delikatnie zaczÄ…Å‚ namydlać jej szczupÅ‚e plecy, dekolt, maÅ‚e piersi. NapotkaÅ‚ jej wzrok. W niebieskich oczach byÅ‚a tylko ulegÅ‚ość i bezgraniczne zaufanie. Oczy kobiety, która caÅ‚kowicie zawierzyÅ‚a swojemu mężczyznie. Delikatnie spÅ‚ukaÅ‚ mydÅ‚o i objÄ…Å‚ Katie, skÅ‚adajÄ…c w duchu przysiÄ™gÄ™, że jeÅ›li bÄ™dÄ… razem, nigdy jej nie zawiedzie. Nigdy, do koÅ„ca swoich dni. ROZDZIAA SIÓDMY Kiedy Katie obudziÅ‚a siÄ™ nastÄ™pnego dnia, ciemność nocy dopiero zaczynaÅ‚a przechodzić w porannÄ… szarość. Deszcz nadal padaÅ‚, a to Å›wiadczyÅ‚o, że w najbliższym czasie na terenie rancza Broken Bow nie zajdÄ… żadne niepokojÄ…ce zjawiska wymagajÄ…ce obserwacji. Dobrze, że tak siÄ™ staÅ‚o. Z wielu wzglÄ™dów, także dlatego, że bÄ™dzie to dobrym usprawiedliwieniem jej nagÅ‚ego wyjazdu z rancza. Przecież
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|