image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

interwencja, czy dokonał tego upór dwóch istot ziemskich, czy po
prostu sprawił to łut szczęścia, ale prawda była cudownie
olśniewająca: ocaleli. Kobieta, którą pokochał, była w jego
ramionach. Nie zawiódł jej. -
Tak. Pokochał. Zgodnie z tradycją Garrettów, czyli w tempie
ekspresowym. Był pewien swego uczucia, jak również tego, że chce
być razem z Katie. Z tym jednak wiązał się poważny problem. Katie
zarabiała na życie jako łowca burz. Ich szaleńcza ucieczka do schronu
była najlepszym dowodem na to, jak niebezpieczna jest ta praca,
której Katie, jak można było sądzić, jest pasjonatką. Josh nie miał
prawa domagać się od niej, by zmieniła zawód, ale nie miał też
pewności, czy byłby w stanie zaakceptować tak niebezpieczne zajęcie,
które być może pewnego dnia zabierze mu ukochaną żonę. Straciłby
ją, tak jak kiedyś stracił Marianne.
Straszliwy pociąg przejechał nad ich głowami, w schronie zapadła
cisza.
- Już po wszystkim, Katie. Tornado poszło dalej. Wracamy do domu.
- Do... dobry pomysł - powiedziała, szczękając zębami.
Na dworze było bardzo ciepło, ponad trzydzieści stopni, ale woda w
schronie, do którego nigdy nie zajrzał nawet jeden promień słońca,
była lodowato zimna. Dodając do tego stres, Katie musiała być
przemarznięta do szpiku kości. Wniosek dla Josha był oczywisty:
trzeba jak najszybciej jechać na ranczo.
Odszukał w ciemnościach rękę Katie i zaczęli przesuwać się wzdłuż
betonowej ściany, szukając schodów. Po chwili stopą natrafił na
kamienny stopień.
- Wychodzimy, Katie.
Wyprowadził ją ze schronu. Kiedy zamykał drzwi, usłyszał cichy
okrzyk.
- O matko...
- Co się stało, Katie?
Spojrzał na nią przez ramię. Katie, blada jak ściana, pokazywała
palcem w dół. Podążył za nim wzrokiem i zobaczył, jak z jego buta
ześlizguje się zielony wąż i znika w trawie.
Josh roześmiał się.
- Trudno mu się dziwić, skarbie. Też chciał przeżyć tornado.
Zalany wodą schron na pewno był pełen takich stworów, ale wolał o
tym nie informować Katie, tylko objął ją ramieniem i razem rozejrzeli
się dookoła. Josh patrzył na to miejsce ze ściśniętym sercem. Przed
pięcioma laty stał dokładnie w tym samym miejscu, patrząc na
straszliwe spustoszenie, jakiego dokonało tornado. Tym razem wy-
glądało to inaczej. Nie było kupy desek i rupieci w miejscu, gdzie
kiedyś stał jego dom i ranczerskie zabudowania. Nie musiał z
rozpaczą w sercu szukać ukochanej kobiety, którą zostawił samą w
domu.
- Josh, popatrz! - zawołała Katie. - Nie wierzę własnym oczom! Mój
samochód jest właściwie... nietknięty!
Dzielny wehikuł nadal sobie stał, co prawda parę metrów dalej i
odwrócony w drugą stronę, ale wcale nie był zdemolowany.
Prawdopodobnie wir podniósł go, przekręcił nim jak dziecinną
zabawką, a potem cudownym zrządzeniem losu opadł na ziemię.
Josh szybko dokonał pierwszych oględzin.
- Faktycznie, nie wygląda zle - stwierdził. - Trzeba będzie go
polakierować, mechanik na pewno znajdzie jakieś drobne
uszkodzenia, ale można nim jechać.
Otworzył drzwi samochodu, pomógł wciąż rozdygotanej Katie
ulokować się w środku i zajął miejsce za kierownicą. Po kwadransie
szybkiej jazdy zajechali przed dom. Josh chwycił ukochaną za rękę i
pociągnął za sobą na piętro, do swojej łazienki. Zciągnął z Katie
mokre ubranie, sam się rozebrał i oboje stanęli pod błogosławionym
strumieniem rozkosznie ciepłej wody.
Szczęśliwe zakończenie niebezpiecznej przygody? Wcale nie, bo od
chwili, gdy opuścili schron, Katie wypowiedziała zaledwie kilka słów
i nadal była milcząca.
- Już wszystko w porządku, skarbie - powiedział. - Jesteś bezpieczna.
Delikatnie zaczął namydlać jej szczupłe plecy, dekolt, małe piersi.
Napotkał jej wzrok. W niebieskich oczach była tylko uległość i
bezgraniczne zaufanie. Oczy kobiety, która całkowicie zawierzyła
swojemu mężczyznie.
Delikatnie spłukał mydło i objął Katie, składając w duchu przysięgę,
że jeśli będą razem, nigdy jej nie zawiedzie. Nigdy, do końca swoich
dni.
ROZDZIAA SIÓDMY
Kiedy Katie obudziła się następnego dnia, ciemność nocy dopiero
zaczynała przechodzić w poranną szarość. Deszcz nadal padał, a to
świadczyło, że w najbliższym czasie na terenie rancza Broken Bow
nie zajdą żadne niepokojące zjawiska wymagające obserwacji.
Dobrze, że tak się stało. Z wielu względów, także dlatego, że będzie to
dobrym usprawiedliwieniem jej nagłego wyjazdu z rancza. Przecież [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl