image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pewność, że zrodziło się między nimi uczucie. Zastanawiała się, czy któreś z nich o tym wie.
Oboje byli skryci, każde z przyzwyczajenia trzymało na wodzy swoje emocje i myśli.
Może fakt, że sama się zakochała, wyostrzył jej reakcje na te uczucia u innych.
- Dzień dobry, panie Hamilton - odpowiedziała cicho Angela.
Meg była pewna, że się przy tym do niego leciutko, z sympatią uśmiechnęła. - Lady Strathlin
pytała o ostateczną listę gości
- Tak - Hamilton szybko przeniósł uwagę na Meg. - Jest gotowa. Mam ją tutaj. - Odłożył stos
listów, sięgnął do kieszeni surduta, wyciągnął złożony we czworo arkusz, rozwinął go przed
nią i wygładził. - Jak pani widzi, przyjęli niemal wszyscy. Odmowne odpowiedzi
otrzymaliśmy jedynie od tych, którzy są w podróży i z tego powodu nie mogą wziąć udziału
w przyjęciu. Nawet pan Stewart tu będzie.
- Wiem. Angela pokazała mi jego odpowiedz.
- Czy powinienem kazać zdjąć ze ścian puklerze i topory bojowe i wyczyścić je do połysku? -
Guy szeroko się uśmiechnął.
- To raczej mało zabawne - odparła Meg sztywno, studiując listę. Dougal Robertson Stewart.
Zmusiła się, by przejrzeć listę do końca i wygłosić jakiś komentarz. - Zapowiada się chyba in-
teresujący wieczór - tyle udało jej się powiedzieć, w gardle ją ściskało.
- Ma się odbyć prywatne przyjęcie, na którym lady Strathlin we własnej osobie wystąpi w roli
gospodyni w swoim domu przy Charlotte Square, po koncercie najbardziej znanej śpiewaczki
naszego wieku - rzeki Guy, spoglądając na Angelę - a ona sądzi, że chyba będzie interesujące.
- Jeżeli ten pan Stewart rzeczywiście się pojawi,  interesujące okaże się prawdopodobnie
zbyt słabym określeniem - stwierdziła Angela.
- Ma pani rację - zgodził się Guy. - Pani baronowo, zamierzałem zapytać panią, czy spotkała
się pani z tym inżynierem podczas pobytu na Wyspach. Słowem pani o nim nie wspominała,
więc zakładam, że udało się pani go unikać.
165
-Ja... spotkałam się z panem Stewartem - powiedziała sucho Meg i wzięła ołówek, by
zacieniować starannie narysowany bukiecik dzwoneczków i jaskrów.
-1 nie zmiotła pani tego biedaka ani jego latarni z powierzchni ziemi? - zapytał Guy.
- Oczywiście, że nie - parsknęła Meg.
- Przekonała się więc pani, że nie uda się go bez końca unikać - ciągnął Guy. - Czy
rozmawiała pani z nim na temat budowy latarni?
- Trochę - przyznała Meg. - Jeżeli mam być uczciwa, to właściwie nie powiedziałam panu
Stewartowi, że łady Strathlin to ja.
- Pani co? - Guy popatrzył na nią z niedowierzaniem.
- A kim jego zdaniem pani jest? - zapytała Angela. Meg niemo potrząsnęła głową i,
marszcząc brwi, wpatrywa
ła się w swój rysunek. Guy się zasępił.
- Dougal Stewart nie jest ani głupi, ani ograniczony. Będzie wściekły, kiedy się dowie.
- Zdaję sobie z tego sprawę - szepnęła Meg. - Wiem, że najlepiej było powiedzieć mu prawdę
przed opuszczeniem Caransay. Zamierzałam to zrobić, ale jakoś nie miałam okazji, zanim
odpłynęłam z wyspy. Pozna prawdę, jak tylko mnie zobaczy. Nie jestem pewna... co
powinnam zrobić - wyznała.
-1 to dlatego wydawała się pani taka zaabsorbowana i roztargniona od powrotu - powiedziała
Angela.
- Po części - przyznała Meg.
- Biedny pan Stewart osłupieje, kiedy zrozumie, kim pani jest.
-Osłupieje? Będzie wściekły - wykrzyknął Guy. Meg się wzdrygnęła. - Może nigdy pani nie
wybaczyć. Ma w sobie bardzo wiele upartej dumy i niezachwianej prawości, to gwarantuję.
- Przyjechał teraz do Edynburga - powiedziała Meg. - Może powinnam spróbować się z nim
zobaczyć przed tym przyjęciem. Może tak będzie najlepiej.
- Proszę wysłać do niego służącego z listem i prośbą, by złożył wizytę lady Strathlin -
podsunęła Angela.
- Albo wysłać mu pisemne przeprosiny i wyjaśnienie - dodał Guy. - Może zdecyduje nie brać
udziału w soiree, a może okaże się wielkoduszny i potraktuje cały incydent z poczuciem
humoru.
- Zasługuje na osobiste przeprosiny - zaprotestowała Angela.
166
Meg westchnęła. Wiedziała, że rozczarowała ich oboje i czuła się równie rozczarowana sama
sobą.
- Muszę się zastanowić - powiedziała i, pragnąc gorąco zmienić temat, dodała: - Czy w
poczcie było coś ważnego?
-Tylko bilety na galowy koncert panny Lind, który odbędzie się w poniedziałek przed pani
soiree. A pan Worth przysłał rachunek na resztę sumy, którą winni jesteśmy za pani nową
suknię - odrzekł Guy. - Zamierzałem zapytać... czy życzy pani sobie, by tę kwotę wypłacić
przelewem czy zdeponować ją na rachunku? To... dosyć znaczna suma.
- Wydaje mi się, że sir John zdeponował pierwszą ratę na londyńskim rachunku pana Wortha
i może tak zrobić znowu. Bez wątpienia sądzi pan, że to ogromny koszt jak na jedną toaletę. -
Zobaczyła, że Guy się zachmurzył.
- Przemknęła mi taka myśl przez głowę - przyznał, a potem wzruszył ramionami. - Ale w tych
sprawach wybór należy do pani, madam. I chętnie dam się oczarować. Jestem pewien, że ani
pens z tych pieniędzy nie pójdzie na marne.
- Będzie pan więcej niż oczarowany, zapewniam pana - powiedziała Angela Shaw. -
Baronowa zaprezentuje się po prostu bosko.
- Nie mam co do tego wątpliwości. Podobnie jak jestem pewien, że towarzyszka milady
również będzie wyglądała oszałamiająco - dodał półgłosem, spoglądając na Angelę, która
nagle zarumieniła się leciutko, a oczy jej zabłysły.
Meg chciała dać im chwilę dla siebie, wzięła więc ołówek i cieniowała dalej bukiecik
kwiatów, wcześniej podkolorowany akwarelą. Pracując nad nim, słyszała, jak Guy i Angela
rozmawiają półgłosem. Po kilku chwilach, kiedy ich głosy umilkły, podniosła oczy i
zobaczyła, że nie wpatrują się z zachwytem w siebie, jak się spodziewała, tylko spoglądają na
nią.
- Madam - odezwał się Guy, ściągając brwi - czy wolno nam zapytać, co dokładnie wydarzyło
się podczas pani ostatniego pobytu na Wyspach?
- Ja... pani Berry i ja spędziłyśmy tam cudowne wakacje - powiedziała Meg. - Nic więcej.
Dlaczego pan pyta?
- Pan Hamilton i ja zastanawialiśmy się, czy nie miała tam pani jakiegoś dużo poważniejszego
przeżycia - wyjaśniła Angela. - Od powrotu z Wysp wydaje się nam pani... odmieniona.
167
" - Poważniejszego? - Meg patrzyła na nich i pojęcia nie miała, ca powiedzieć. Kusiło ją, by
się tej parze swoich przyjaciół zwierzyć, wiedziała jednak, że musi zachować tajemnicę, by
chronić Dougala i Iaina. Do tego przytłaczała ją perspektywa rozmowy z sir Frederickiem.
Jeszcze trochę, i trzeba będzie udzielić mu wiążącej odpowiedzi.
- Zbyt często pani wzdycha, spogląda pani tęsknie w dal ciągnęła Angela. - Nie skupia pani
uwagi na sprawach bieżących ani na korespondencji, ani na rozmowach. Wszyscy czujemy
się nieco zdezorientowani, madam, i nie wiemy, co pani może dolegać. Ja się domyślam, że to
nie choroba, tylko coś, co absorbuje wszystkie pani myśli i serce.
-Jeśli sądzi pani, że mam jakieś zmartwienia, to się pani myli - odparła Meg. -A ja myślę, że
ma pani jakieś wielkie zmartwienie, moja droga - rzekł półgłosem Guy. - Coś pochłania każdą
pani myśl. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl