Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dragwena mruknęła Rachel. Zakładam się o wszystko, że to ona. Tak. Pochylił się ku niej i ścisnął jej ręce. Za chwilę muszę cię zaprowadzić do wieży- oka. Dragwena podda cię surowej próbie. Nie mogę cię ostrzec, bo to by mnie zdradziło. Nie będziesz wiedziała, że to próba. Nadejdzie niespodziewanie, a ja nie będę mógł ci pomagać. Zrób wszystko, co możesz. Jeśli tylko zdołam, będę cię bronić. Nie rozumiem. Uratowałeś mnie. Wiem, że mi pomożesz. Po zapadniętych policzkach Morpetha potoczyły się łzy. I tak powiedział jej więcej, niż powinien. Kiedy zaprowadzi dziecko do wiedzmy, musi wyglądać okrutnie Dragwena przyjrzy się mu uważnie, a w drodze do jej komnaty będą go śledzić inni. Co się dzieje? spytała Rachel. Nie płacz, czuję się już o wiele lepiej. Dlaczego jesteś taki zmartwiony? Co to za próba? Poczuła, że Morpeth gwałtownie cofa ręce. Nie chcę już żadnych prób, boję się! Morpeth zasłonił twarz dłońmi o powykrzywianych, pomarszczonych palcach. Odetchnął głęboko, przez parę chwil jego ciało wydawało się niemal nienaturalnie nieruchome. Kiedy znowu spojrzał na Rachel, z jego oczu zniknęły przyjazne iskierki. Przemówił innym głosem, o wiele bardziej chrapliwym. Dragwena wzywa. Musimy się spieszyć. Nie chcę się z nią spotykać. To przez nią dziobnęła mnie sowa. Gdzie jest Eryk? Chcę wiedzieć, co... Milcz! krzyknął Morpeth. Rachel drgnęła. Co się stało? Chodz warknął i szarpnął ją za ramię. Zabawy i gry się skończyły, dziewczynko. Pora się przekonać, co naprawdę jesteś warta! 7 Próba Rachel Morpeth ciągnął Rachel krętymi ciemnymi korytarzami. Szedł tak szybko, że musiała za nim biec. Puszczaj! krzyknęła, opierając się. Myślałam, że jesteś moim przyjacielem. Parsknął ironicznym śmiechem i powlókł ją po biegnących w nieskończoność kamiennych schodach wieży-oka. Rachel usiłowała zrozumieć, w czym zawiniła. Dlaczego Morpeth tak się zachowywał, skoro obiecał jej pomóc? W końcu zatrzymał się przed wielkimi łukowatymi drzwiami, strzeżonymi przez dwóch strażników z krótkimi mieczami. Na środku drzwi znajdowała się klamka w kształcie głowy żmii z otwartym pyszczkiem, jakby w każdej chwili mogła ukąsić gości. Nie spotkam się z Dragweną! oświadczyła Rachel. Najpierw muszę się przekonać, że Erykowi nic nie grozi. Cicho! Nie mów mi... Cofnęła się o krok. Dłużej nie będę cię słuchać! Dlaczego tak mnie traktujesz? Wyszczerzył zęby. Wkrótce się dowiesz. Drzwi otworzyły się same. Rachel zajrzała z obawą do wielkiej mrocznej komnaty. Teraz wszystko zależy od ciebie powiedział Morpeth. Wysil mózg, bo nie wyjdziesz stąd żywa. Wepchnął dziewczynkę do środka i zatrzasnął za nią drzwi. Rachel zatrzymała się w półmroku i zamrugała, by przyzwyczaić wzrok do ciemności. Coś ją ciągnęło w głąb komnaty, do zielonego okna w kształcie oka, spoglądającego na pałacowe budynki. Przy oknie stała Dragweną. Chodz odezwała się, nie odwracając do niej. Miała ciepły, zachęcający głos. Rachel zrobiła parę kroków w jej stronę... i cicho krzyknęła. Na małym łóżku, okutany kocami spał Eryk. Co mu zrobiłaś?! zawołała, usiłując go obudzić. Nie reagował. Jeśli go skrzywdziłaś... Dragweną roześmiała się cicho. Chcę wracać do domu! wrzasnęła Rachel. Obudz mojego brata! Wypuść nas! Dragweną odwróciła się do niej; w dłoniach trzymała pudełko. Było wąskie, czarne, a w środku coś w nim grzechotało. Mam dla ciebie prezent oświadczyła wiedzma. Nie chcę żadnego prezentu wycedziła Rachel przez zaciśnięte zęby. Co zrobiłaś Erykowi? Z pudełka dobiegł syk. W ułamku sekundy naszło ją ogromne, niemal bolesne pragnienie, by je otworzyć. Co tam masz? spytała, zapominając o Eryku. Och, proszę, daj mi to! Wiedzma uśmiechnęła się i niedbale rzuciła pudełko w jej stronę. Rachel złapała je, niecierpliwie obróciła w dłoniach; miała straszną ochotę zobaczyć, co jest w środku. Jak to się otwiera? Nie mogę otworzyć! Czyżby nie starczało ci magicznej mocy, moje dziecko? Rachel chwyciła pudełko i mocno szarpnęła za wieczko, wyobrażając sobie, jak zamek się otwiera. W środku było na pewno coś cudownego. Wiedziała, że to coś zniknie, jeśli się nie pospieszy. Nagle wieczko odskoczyło. Dziewczynka szarpnęła je tak mocno, że zawartość pudełka rozsypała się po całej podłodze. Spojrzała: u jej stóp leżała plansza do łatwej gry, którą dobrze znała: Węże i drabiny . Co? pomyślała, bardzo rozczarowana. Potem stało się coś, co sprawiło, że zmieniła zdanie: jeden z węży przepełzł na nową pozycję. Zygzakiem dotarł na środek planszy. Drugi, znacznie większy, wyciągnął się tak, że głową dotknął górnego rzędu. Pozostałe było ich siedem także ruszyły na poszukiwanie nowego miejsca. W końcu znieruchomiały, leniwie poruszając języczkami. Pomiędzy nimi znajdowały się cztery drabiny. Trzy były bardzo maleńkie. Jedna duża ciągnęła się po przekątnej od trzeciego pola na dole do samej góry, o dwa pola od końca. Podoba ci się prezent? spytała Dragwena. Rachel uśmiechnęła się niepewnie. Wiedzma uklękła przy planszy. Zagrajmy! Bardzo lubię w to grać. Zza krzesła wymaszerowały dumnie dwa pionki. Zielony poszybował ku Dragwenie, niebieski wskoczył w dłoń Rachel. Zaczynasz powiedziała Dragwena. Rachel skinęła bezwiednie głową, nie mogąc oderwać oczu od węży. Wyrzuciła trójkę. Dzięki temu mogła od razu znalezć się na długiej drabinie. Postawiła pionek na polu dziewięćdziesiątym ósmym. Co za szczęśliwy zbieg okoliczności syknęła Dragwena. Trudno będzie cię zwyciężyć, skoro grasz tak dobrze. Rzuciła kostką; wypadła jedynka. Och, jestem do niczego westchnęła, do złudzenia naśladując głos Rachel. Rachel spojrzała na nią nieufnie. Czuła, że to nie jest zwykła gra. Czyżby to ta próba, przed którą ostrzegał ją Morpeth? Co będzie, jeśli wygram? spytała z wahaniem. A co byś chciała? Wrócić do domu. Razem z Erykiem. Tego chcę. Wyrzuć dwójkę lub więcej. Tylko tego ci trzeba. Potem możesz sobie wracać do mamusi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|