Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie od dziś o tym wiadomo, dawno się go zbyć należało. Już za żywota mojego małżonka okazał, co umie. Nie ja, jeno cm ów wiatr sieje, któren wszytko obali. Moja troska o syna, nie o wasze głowy. Bolko takoż jedną jeno ma. Gdy Miłosław wyszedł zgnębiony, królowa przy- wołała Romera i rozkazała: Syn mój miał być u Wiślan i Sandomierzan. Wyślesz poczet zaufanych ludzi. Niechaj mu doniosą, że ja muszę wyjechać nie mieszkając i będę w Saalfeld na niego czekała. Niechaj przez Węgry uchodzi, bo przez zbuntowany kraj żywota nie byłby bezpieczny. Romer gorliwie zajął się przygotowaniem do wy- jazdu i słońce dopiero wschodziło, gdy przez most z Tumskiego Ostrowia wyjeżdżał długi wąż wozów w otoczeniu zbrojnego hufca. Na pierwszym jechała Rycheza w towarzystwie dworki. Nie obejrzała się na- wet na opustoszały dworzec, który ogołociła ze wszyst- kiego, co w nim dla ozdoby i okazałości nagroma- dziły trzy pokolenia: kobierce, naczynia, bogatą broń i skarbiec, pozostawiając ze sobą gole ściany, ławy i póły. Wieść o jej wyjezdzie rozejść się musiała po gro- dzie, podgrodziach i osadach, mimo bowiem wczesnej pory wyległy gromady mieszkańców, w ponurym mil- czeniu przyglądając się wywożonym skarbom. Rycheza 150kamiennym spojrzeniem patrzyła przed siebie, na po- zór spokojna i obojętna. Gdy jednak orszak wyjechał na pusty gościniec wiodący do Międzyrzecza, odetchnę- ła z ulgą. W opustoszałym dworcu kilka dziewek pod nad- zorem starego pachołka krzątało się nad doprowadze- niem go do ładu. Patrzył na spustoszenie, jakie poczy- niła Rycheza, i wspominał wspaniałości, jakimi w roku tysięcznym Chrobry olśniewał cesarskiego gościa i jego orszak. Nie pozostało z nich nic, jak i z obudzonych wówczas nadziei. Gdy dziewki wymiotły i wyszorowały podłogi, sto- ły i ławy, stary kazał otworzyć okiermice mówiąc: Niechaj nowy pan choć smrodu nie zastanie po onych przybłędach. Stary pachoł nawot nie myślał, by kto inny mógł nim zostać niż Bolko, nie tylko dlatego, że takie było zarządzenie zmarłego króla. Wszystko, co tylko trąciło obczyzną, było mu obmierzłe i nienawistne. Kazimie- rza pamiętał z jego pacholęcych lat, może by nawet polubił łagodnego wyrostka, gdyby nad księgami nie siedział, a z matką nie gadał po niemiecku. Niezrozu- miały był, a gdy go oddano do klasztoru, stracił go z oczu. Gdyby królowa jemu zamierzała przekazać rzą- dy, nie obłupiłaby dworca i skarbu ze wszystkiego, co przedstawiało większą wartość. W kraju natomiast panowała niepewność. Powsze- chnie rządom Rychezy przypisywano wrzenie wśród pospólstwa, nikt nie wątpił, że zwołany do Uniejo- wa zjazd położy im kres, któremu jednak z królewi- czów władzę powierzy, zdania i życzenia były podzie~ lone. Obesłany liczniej niż zazwyczaj zjazd już otworzył arcybiskup Stefan uroczystym nabożeństwem w ma- łym kościółku, który niewielu tylko mógł .pomieścić. Toteż po ostatnim błogosławieństwie arcybiskup zło- żywszy w zakrystii szaty pontyfikalne wstąpił na ka- zalnicę przy wejściu, czekając, by tłum wysypał się z kościoła. Rozsiadali się, gdzie kto mógł, przeważnie 151na cmentarnym murku, szukając cienia rozłożystych lip, słońce bowiem stało już wysoko i skwar przy- bierał, powietrze było ciężkie, jakby zanosiło się na burzę, choć na niebie nie widać było ni jednej chmur- ki. Gdy ruch się uspokoił i zapanowała cisza, arcy- biskup rozpoczął przemówienie. Nawykły do rozkazy- wania, głos miał donośny i szorstki, słychać go było po krańce obejścia: Za grzechy nasze spodobało się Panu przed cza- sem powołać do siebie władcę tego kraju i orędownika Kościoła, jen krótki swój żywot strawił, by przekaza- ną od przedziadów, a przez przeniewierców i zewnę- trznych wrogów zagrożoną jedność utrzymać, a utra- eoną odzyskać. Ale nie śpi Książę Ciemności, z jego naprawy pogaństwo podnosi głowę, korzystając, że prosty naród wzburzony jest uciskiem, początek wsze- go zła świętej wierze krześoijańskiej przypisując, przy- bytki Pańskie z dymem puszcza, a kapłanów jego wy- pędza lub zgoła morduje. Po cóż wskazywać mam, kto oliwy dolewa do tego piekielnego ognia, lubo tych, co miast prawowitego następcę do rządów powołać, w obce ręce je oddali, by państwo i Kościół podać w zależność. Nie pora tego dochodzić, zły czyn sam zaród kary w sobie nosi. Je- den jest nasz naród i jedna mu dola, a kto jej dzie- lić nie chce, niechaj idzie gorzki chleb wywołańca po- żywać. Arcybiskup chciał jedynie odstraszyć tych, którzy na poprzednim zjezdzie władzę przekazali Rychezie, by nie stawiali przeszkód w jej wygnaniu; byli dość liczni i nie brakło wśród nich ludzi znacznych. Ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|