Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie mówić. Ale czy dla Lewa na pewno byłoby to najlepsze? Nie była przekonana. Miała tylko nadzieję, że list wiele wyjaśni. Dostrzegła go kątem oka. Nie odwróciła głowy. Wypiła łyk zimnej wody. Po chwili stał obok niej, trzymając w dłoni koper- tę. Zacisnęła powieki. Jej żołądek skurczył się boleśnie ze stra- chu. - Dobrze się czujesz? - spytał. Pokiwała głową. Spod przymkniętych powiek zauważyła zbliża- jącą się do nich Liz Kramer. - Możemy pójść w jakieś spokojniejsze miejsce? Obawiam się, że nadchodzą kolejni starzy przyjaciele. Umiał się zachować. Nie obejrzał się za siebie. Na dole jest mała biblioteka dla gości - powiedział. -Albo mogę kazać otworzyć którąś z sal konferencyjnych... Może być biblioteka. Dziękuję. Obracała kopertę w dłoniach, a Tristan stał z rękami w kiesze- niach. Udawał, że nie dostrzega przerazliwej bladości jej twarzy i drżenia palców, gdy wyjmowała z koperty arkusz papieru. Jednak nie mógł zignorować ciasnej obręczy, która zacisnęła się wokół jego piersi. I gwałtownego pragnienia, by... Co? Zabrać jej ten cholerny list? Ale sam tego chciał. Chciał na własne oczy zobaczyć jej reakcję. Gdyby nie była winna, nie byłaby tak zdenerwowana, pomyślał. S R Przecież o to mu chodziło. Powinien wykorzystać okazję, zmu- sić ją, by się przyznała. Ale była taka przestraszona, taka słaba. Nie mógł. Nie potrafił. Jeszcze nie teraz. Jest biały - mruknęła. - To oryginał? Nie kopia? Oryginał. - Studiowała uważnie papier i kopertę. - Nie zamie- rzasz przeczytać? - spytał. Rozłożyła kartkę i szybko przebiegła wzrokiem treść listu. Kie- dy dotarła do końca, długo wpatrywała się w trzymany arkusz. Nie potrafił się domyślić, co o tym sądziła. Kiedy się w końcu odezwała, wcale nie zwróciła uwagi na brak jednoznacznych dowodów, jak się tego spodziewał. Dlaczego ktoś to zrobił? - spytała. Tristan wzruszył ramionami. %7łeby przysporzyć ci kłopotów. To mu się udało - powiedziała cierpko. Znów go zaskoczyła. Wspomniałaś coś o białym papierze. - Skinieniem głowy wska- zał list. - Co się dzieje, Vanesso? Czego mi nie mówisz? -Ja... Vanessa się zawahała. Chociaż Jack nalegał, żeby ujawniała jak najmniej, chciała powiedzieć Tristanowi prawdę. Dzień wcze- śniej, nie. Na basenie, za nic. Ale teraz pokazał całkiem inne oblicze. Bez wahania przyniósł jej list. Ze zrozumieniem zabrał ją do biblioteki. Taktownie stanął z boku i pozwolił jej przeczy- tać w spokoju. Poza tym, jeśli opowie mu o listach, odwróci od siebie jego za- interesowanie. - Kilka miesięcy temu - zaczęła powoli - dwoje moich S R znajomych z Eastwick otrzymało anonimowe listy. Myślałam. .. Pomyślałam... %7łe to może mieć jakiś związek. - Ale teraz uważasz, że nie ma, bo papier jest inny? -I nie ma żadnych żądań. Zastygł w bezruchu. Chcesz powiedzieć, że w tamtych listach były jakieś żądania? Tak Jakie? Gdzie tu jest związek? Znałeś Bunny Baldwin? - spytała. - Naprawdę miała na imię Lucynda, ale wszyscy mówili na nią Bunny. Wyszła za Nathana Baldwina, przyjaciela Stuarta. Pomyślałam, że powinieneś pa- miętać ich z czasów, kiedy tu mieszkałeś. - To było dwadzieścia lat temu. Franka Forrestera zapamiętałeś. Często bywał z żoną w naszym domu. Och! Odwróciła głowę. Powiedział w naszym domu". Czyżby wciąż czuł się z nim związany? Czyżby za wszelką cenę pragnął go odzyskać? Miała ochotę zapytać go o to, poznać prawdziwe motywy, ale nie zdecydowała się. Rozumiem, że jest jakiś związek między Bunny Baldwin i tam- tymi listami? Tak. - Na samo wspomnienie biednej Bunny poczuła ucisk w żołądku. Chociaż była straszna i nie raz snuła dziwne spekulacje na temat bogatego zamążpójścia Vanessy, była także matką jed- nej z jej najlepszych przyjaciółek. - Umarła kilka miesięcy temu. Wszyscy sądzili, że " to był atak serca, ale Abby, jej córka, od- kryła, że zaginęły S R jej pamiętniki. I teraz policja wznowiła śledztwo w sprawie jej śmierci. Z powodu zaginionych pamiętników? Słyszałeś o %7łyciu Towarzyskim Eastwick"? Przypomnij mi. To taki miejscowy brukowiec i strona internetowa, gdzie znaj- dziesz wszystko o wszystkich: kto jest kim, kto co robi... i z kim. Bunny była wydawcą i redaktorką. Pamiętniki zawierają jej notatki, zródła informacji i materiały, których nie zdecydowała się opublikować. Nie zdecydowała się? Vanessa nie mogła usiedzieć w miejscu. Wstała i zaczęła krążyć w kółko. - Domyślam się, że uznała niektóre historie za zbyt skandaliczne lub obrazliwe. Tyle miała do powiedzenia. W jego nagle zwężonych, oczach dostrzegła cień zrozumienia. Ktoś ukradł te pamiętniki i teraz szantażuje opisane tam osoby? - spytał. Na to wygląda. -I uważasz, że ten ktoś napisał do mnie? - Tak myślałam. - Uniosła ręce i opuściła je bezradnie. - Ale papeteria jest inna. Sądzisz, że szantażysta zawsze używa tego samego papieru? Nie wiem, co mam myśleć. A ty? Nie ma żadnej wzmianki o okupie - powiedział po krótkim na- myśle. - Gdyby komuś chodziło o szantaż, wysłałby list do cie- bie. Od ciebie chciałby pieniędzy. S R Zrezygnowana, głośno westchnęła. Tak, miał rację. Chociaż... - Czy wierzysz, że nie ma tu żadnego związku z Bunny i jej pamiętnikami? To bardzo dziwny zbieg okoliczności. Trzeci anonimowy list, który może mieć to samo zródło, co dwa wcześniejsze. Patrzył na nią w milczeniu przez długą chwilę. Co próbujesz mi powiedzieć? - spytał. - Co masz na myśli?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|