image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nogami do szyi, ale to nie oznacza, że nie mam uczuć! - Sophie podniosła głos. - Nie
mogę cię poślubić, bo jestem zakochana! - dodała.
- Zakochana?
- Tak - powiedziała, żałując swych słów.
Na kamiennej twarzy Marca nie pojawił się żaden grymas. Ze spokojem pokręcił
głową.
- Nie jesteś.
Sophie zerwała się z krzesła.
- A co? Tego też mi nie wolno?
- To pewnie dziecinne zauroczenie, nic więcej.
- Nieprawda!
Patrzyła na niego rozgorączkowana swoimi wielkimi błękitnymi oczami.
- To nie jest słabość. Nigdy nie pokocham innego - powiedziała.
Do tej pory nie zdawała sobie z tego sprawy, ale tak właśnie czuła.
- Wobec tego życzę ci wiele szczęścia - odparł z ironicznym uśmiechem.
- Nie będę szczęśliwa.
Nie zasługiwała na to. Nie ona jedna zresztą, świat był pełen nieszczęśliwych ludzi.
Dołączy więc do rzeszy nieudaczników.
- On kocha inną - wyjaśniła.
Marco odchylił się tak, jakby nagle coś w niego uderzyło. Z niedowierzaniem po-
kręcił głową i zacisnął ręce, jakby chciał dorwać idiotę, który złamał Sophie serce.
Wszystko było nie tak. Przecież Sophie należała do niego, byli sobie pisani. Dlaczego
zdał sobie z tego sprawę dopiero teraz?
Zrobił krok w jej stronę i poczuł zapach jej perfum.
- Wyjdz za mnie! Zrobię wszystko, żebyś o nim zapomniała.
R
L
T
Sophie patrzyła na niego ze łzami w oczach.
- Jakie to śmieszne...
- Sophie, proszę...
Z głębi sali dobiegł jakiś szmer.
- Won! - wrzasnął Marco, nie wiedząc nawet, kto wszedł.
Szef ochrony zyskał w oczach Sophie, gdyż nie odszedł ze spuszczoną głową, tyl-
ko ukłonił się Sophie, po czym zwrócił się do markiza:
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale to pilne.
Marco odwrócił się i zmierzył mężczyznę wzrokiem, po czym powiedział coś po
włosku. Sophie zdała sobie sprawę, że gdyby nie pojawienie się ochroniarza, o mały
włos, a powiedziałaby Marcowi, że go kocha.
- Muszę iść - rzucił ze złością Marco. - Fotograf, którego przysłała gazeta, próbo-
wał coś ukraść z pałacu - wyjaśnił, żałując, że jego strażnicy byli tak sumienni. - Policja
chce wiedzieć, czy wniosę przeciw niemu oskarżenie.
- Co zrobisz?
- Potrafię bronić tego, co do mnie należy. Nie odpuszczę.
- Wiesz, jaki jest twój problem? - spytała Sophie. - Zacząłeś wierzyć w to, co pisze
o tobie prasa.
- Porozmawiamy o tym pózniej.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
Marco podszedł do niej i desperackim ruchem chwycił ją za rękę, jednocześnie
oglądając się za wychodzącym ochroniarzem.
- Muszę to załatwić. Nie ruszaj się stąd!
W innych okolicznościach jego władczy ton podziałaby na Sophie jak płachta na
byka. Nawet nie przyszło mu do głowy, że mogłaby odmówić. Z zapartym tchem czeka-
ła, aż Marco wyjdzie z sali, po czym ujęła w dłonie suknię i stukając wysokimi obcasami
wybiegła na dwór. Kiedy poczuła pod stopami miękki trawnik, zdjęła buty i dalej biegła
boso. Suknia krępowała jej ruchy i kilka razy omal się nie przewróciła.
Działała instynktownie, zostawiając sobie czas na myślenie, gdy nadejdzie odpo-
wiednia pora. Musiała jak najszybciej od niego uciec, nieważne dokąd. Musi to zrobić,
R
L
T
zanim powie, że go kocha, zanim uwierzy, że życie z markizem Speranzą jest możliwe.
Musiała uciec, nim Marco osłabi jej wolę i owinie ją sobie wokół palca.
Muszę stąd uciec! - powtarzała w myślach.
Nie chciała popełnić największego głupstwa swojego życia. Zaczęła biec przez
trawnik w kierunku bramy. Wiedziała, że zadaniem strażnika jest nie wpuszczać ludzi, a
nie zatrzymywać ich na siłę, więc była szansa, że nikt jej nie zaczepi.
Przystanęła, by zaczerpnąć tchu. Próbowała zebrać myśli. O tej porze miała nie-
wielkie szanse, by złapać autostop. Po chwili przypomniała sobie, że w garażu stoi kilka
samochodów Marca. Nawet nie zauważy, że któregoś brakuje. Okoliczności były nad-
zwyczajne, więc musiała działać niestandardowo.
Przebiegła przez zagajnik i znalazła się przed garażem. Rozejrzała się i na palcach
przebiegła po kocich łbach do drzwi garażowych. A może jednak taksówka? Zawsze do-
brze jest mieć plan B, ale taksówka nie przyjedzie z miasta o tej porze.
Na szczęście drzwi były uchylone, a w środku paliło się światło. Najwyrazniej ktoś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl