image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gdybym wziął sobie nowy rear, stopniowo znów stawałabyś się zwyczajnym człowiekiem. I
zwyczajną wiedzmą, przecież twoje magiczne zdolności również by zmalały. Nie zginęły,
tylko wróciły normy.
- Więc oszukiwałam na egzaminie? - zasmuciłam się, gdyż do tej poru słuchałam Len
a z otwartymi ustami.
- Wcale nie. Znasz wszystkie zaklęcia i umiesz je stosować, a z jakiego zródła siły
przy tym czerpiesz, to już nie odgrywa żadnej roli. Sama opowiadałaś, że nawet arcymagowie
oszukują się, stosując do zaklęć artefakty - chomiki, ponieważ nie mają aż tyle siły do
niektórych zaklęć.
- Mmmmm... - Paląc się ze wstydu, ukryłam twarz w dłoniach. -- Len, masz rację.
Jestem parszywą, niewdzięczną wiedzmą... Uratowałeś mi życie, a ja leszy wie co sobie
namyśliłam, rzuciła się na ciebie, zanim się zorientowałam...
- Dobra. Jesteśmy już kwita. -- Len ostrożnie rozprostował moje ręce. - A więc,
Nadworna Dogewska Wiedzmo, czym będziesz się zajmować na swoim nowym stanowisku?
- No... - Kaszlnęłam, próbując wyrównać oddychanie i nie ciągać nosem. -- Chyba
złożę podanie o przeniesienie na półetat.
- Po co? - speszył się Len.
- Spodobało mi się być po prostu wiedzmą. Myślę, że nie będziesz się sprzeciwiać,
jeżeli przez kilka miesięcy w roku będę nabierać doświadczenia na traktach?
- I długimi zimowymi wieczorami pisać pamiętniki o swoich czynach? - roześmiał się
wampir.
- Dlaczego by nie? Jak nie dokonam, tak wymyślę! Na grajkach i kronikarzach nie
można polegać - albo zapomną, albo tak wysławią, że dobry by zapomniał. Puść... --
wyswobodziłam się z jego objęć i poszłam do rzeki, a raczej ku ciemniejącym nieopodal
łożniakom.
- Co, udajesz się na poszukiwania czynów od razu? - ironicznie zainteresował się Len,
zbyt dobrze znając mnie, a również i odpowiedz.
- Nie... idę w krzaki, obudziłam się do końca - wstydliwie się przyznałam.
- Poczekaj, pójdę z tobą!
Wampir dogonił mnie i razem wyszliśmy na brzeg. Obok samych łożniaków Len
ohydnie rozkazał:  Wampiry na lewo, wiedzmy na prawo! Obróciłam się do niego plecami,
próbując skromnie odejść we wskazanym kierunku, ale nie wytrzymałam. Zatrzymałam się,
zmrużyłam oczy i odważyłam się nareszcie zadać pytanie, który męczyło mnie cały tydzień:
- Len?
- Co? - rześko się odezwał.
- Powiedziałeś, że nie wybrałeś mnie na Strażniczkę... prawdę mówiąc, wyszła ze
mnie straszna... nawet dwóch słów nie mogłam z siebie wydusić... ale jednak wróciłeś.
Dlaczego?
Cisza zawisła na długo. On nie odpowiadał i nie odchodził, jakby bał się dopowiedzi
bardziej niż ja pytania wprost.
- Wolha?
- T-tak? - zbyt głośno powiedziałam.
- Dlatego, że ja też ciebie kocham.
I rozeszliśmy się w różne strony, jednakowo oszołomieni i nie wiedzący, co mówić i
robić dalej.
Ale zapewnieni, że jakoś się złączymy.
...I ani trochę nas nie martwiło, że nasza historia nie wejdzie w legendy... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl