Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bÅ‚yski. - Ale jeszcze go znajdziemy. Gdy Clay szykowaÅ‚ siÄ™ do wyjÅ›cia, Kevin Rogan zwróciÅ‚ siÄ™ do niego z pytaniem: - Nim nas pan opuÅ›ci, puÅ‚kowniku, niech pan powie: z nami pan jest czy przeciw nam? Clay wziÄ…Å‚ spokojnie jeden z banknotów. ObróciÅ‚ w palcach. - Artystyczna robota - powiedziaÅ‚. - Ja jednak wiem, co to znaczy potÄ™ga przemysÅ‚owa. Wiem wiÄ™c, do kogo należy przewaga. Nie wygracie tej kampanii. Anglia jest znacznie potężniejsza. - Znaczy, boi siÄ™ pan? - syknÄ…Å‚ Marteen. - Pan puÅ‚kownik nie jest tchórzem - zgromiÅ‚ Kevin brata - i ty akurat dobrze o tym wiesz. Ale komu pan sprzyja? - zwróciÅ‚ siÄ™ ponownie do Claya. - Musimy to wiedzieć, bo zbyt dużo pan tu usÅ‚yszaÅ‚. - Nie zdradzÄ™ was, macie na to moje sÅ‚owo. Nie sprzyjam też ani sir George owi Hamiltonowi, ani Marleyowi, ani w ogóle żadnemu z tych typów, których poznaÅ‚em dziÅ› we dworze Drumore. Ale nie wystÄ…piÄ™ po żadnej stronie. Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software http://www.foxitsoftware.com For evaluation only. PrzeżyÅ‚em tyle w ciÄ…gu ostatnich czterech lat, że mam dość przemocy do koÅ„ca życia. - To mi wystarczy, puÅ‚kowniku - rzekÅ‚ Shaun, Å›ciskajÄ…c dÅ‚oÅ„ Claya. Pożegnali siÄ™, a Kevin odprowadziÅ‚ go do wyjÅ›cia. - Bez wzglÄ™du na to, co mówi mój ojciec - rzekÅ‚, gdy Clay mocowaÅ‚ bagaże do siodÅ‚a - ja uważam, że nikt nie może być neutralny. Nadejdzie czas, puÅ‚kowniku, że bÄ™dzie pan musiaÅ‚ opowiedzieć siÄ™ albo po jednej, albo po drugiej stronie, albo - gdyby pan nie chciaÅ‚ tego uczynić - bÄ™dzie pan musiaÅ‚ opuÅ›cić Drumore. - Po tych sÅ‚owach znikÅ‚ w drzwiach, nim Clay zdoÅ‚aÅ‚ odpowiedzieć. Wiele różnych myÅ›li kÅ‚Ä™biÅ‚o mu siÄ™ w gÅ‚owie, gdy kÅ‚usowaÅ‚ do Claremont. Stanęły mu przed oczami nÄ™dzne chaty, które sir George przeznaczyÅ‚ dla swoich dzierżawców, wspomniaÅ‚ chÅ‚opca umierajÄ…cego na suchoty w wilgotnej, ubogiej izbie i zadumaÅ‚ siÄ™ nad losem, jaki czekaÅ‚by biednÄ… Eithne Fallon, gdyby nie przywoÅ‚aÅ‚ do życia kapitana Swinga. PoczuÅ‚ siÄ™ zmÄ™czony i senny. Jęły mu siÄ™ jawić jeszcze inne obrazy. WidziaÅ‚ oto ogromny, zasÅ‚aniajÄ…cy pół nieba, gorejÄ…cy banknot piÄ™ciodolarowy. JÄ™zyki ognia pożeraÅ‚y już inskrypcjÄ™ REPUBLIKA IRLANDZKA i strzelaÅ‚y w górÄ™, jak pÅ‚omienie, które strawiÅ‚y Claremont. Pegeen wspięła siÄ™ wÅ‚aÅ›nie na wzniesienie. Clay otrzÄ…snÄ…Å‚ siÄ™ z majaków, pomachaÅ‚ rÄ™kÄ… niewidocznemu w mroku Dennisowi i gdy puÅ›ciÅ‚ siÄ™ galopem, zostawiajÄ…c w tyle UkrytÄ… DolinÄ™, uÅ›wiadomiÅ‚ sobie, że chcÄ…c nie chcÄ…c już siÄ™ opowiedziaÅ‚ po jednej stronie. 7 Poranek wstaÅ‚ piÄ™kny jak marzenie, niebo byÅ‚o bÅ‚Ä™kitne, Clay jednak czuÅ‚ przygniatajÄ…cy ciężar w sercu i gdy ruszaÅ‚ z Claremont Å›cieżkÄ… miÄ™dzy drzewami, miaÅ‚ ponurÄ… minÄ™, która zdradzaÅ‚a wcale niewesoÅ‚e myÅ›li. WczeÅ›niej jeszcze byÅ‚ we wsi, aby odwiedzić maÅ‚ego pacjenta. PrzybyÅ‚ akurat, gdy ojciec Costello udzielaÅ‚ mu ostatniego namaszczenia. Leki, które daÅ‚ chÅ‚opcu poprzedniego wieczoru, aby zaznaÅ‚ trochÄ™ spokoju w ostatnich chwilach życia, miaÅ‚y krótkotrwaÅ‚y skutek i dzieciak mÄ™czyÅ‚ siÄ™ dobrych parÄ™ godzin, nim wreszcie wydaÅ‚ ostatnie tchnienie. Wrzosowisko poÅ‚yskiwaÅ‚o wszystkimi barwami jesieni. Clay wstrzymaÅ‚ klacz przy kÄ™pie tarniny, gdzie tylko wiatr szumiaÅ‚ w listowiu. Na chwilÄ™ ciszÄ™ przerwaÅ‚ okrzyk oracza, pracujÄ…cego na zboczu, potem znów wszystko ucichÅ‚o. Clay czuÅ‚ gorycz w sercu, myÅ›lÄ…c o życiu, które dobiegÅ‚o kresu, nim jeszcze zdoÅ‚aÅ‚o rozkwitnąć. PonagliÅ‚ Pegeen ostrogÄ… i ruszyÅ‚ galopem ku morzu, skÄ…d wiaÅ‚ ciepÅ‚y wiatr, rozganiajÄ…c resztki jesiennych mgieÅ‚, które jeszcze kÅ‚Ä™biÅ‚y siÄ™ w parowach. ZatrzymaÅ‚ siÄ™ nad brzegiem oceanu. SiadÅ‚ na skraju urwiska i patrzyÅ‚ na wodÄ™. Pegeen skubaÅ‚a Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software http://www.foxitsoftware.com For evaluation only. trawÄ™. SiedziaÅ‚ bez ruchu zamyÅ›lony i tak zastaÅ‚a go Joanna, gdy nadjechaÅ‚a jakieÅ› pół godziny pózniej. ZeskoczyÅ‚a z siodÅ‚a, nim zdoÅ‚aÅ‚ wstać na powitanie. SpojrzaÅ‚a na jego smutnÄ… minÄ™. - Tak mi przykro - powiedziaÅ‚a. - ByÅ‚am w Claremont i Joshua powiedziaÅ‚ mi o chÅ‚opcu. Bardzo ci współczujÄ™. - Nie trzeba - odparÅ‚. - W ciÄ…gu czterech ostatnich lat wiele razy obcowaÅ‚em ze Å›mierciÄ…. Jedna wiÄ™cej, jedna mniej, cóż to za różnica?! - Ta jednak wcale nie musiaÅ‚a nastÄ…pić - rzekÅ‚a z ogniem w oczach. - Oboje wiemy, że gdyby tym ludziom stworzyć inne warunki, przestać traktować ich jak zwierzÄ™ta, to można by uniknąć podobnych nieszczęść. - Nie radzÄ™ drążyć tej sprawy, Joanno - rzekÅ‚ z powagÄ…. - Chyba że chcesz, abym zaraz ruszyÅ‚ do twego wuja i pistoletem wymierzyÅ‚ mu sprawiedliwość. Wierz mi, że taka wÅ‚aÅ›nie myÅ›l przyszÅ‚a mi do gÅ‚owy, gdy ujrzaÅ‚em to nieszczÄ™sne dziecko. Nic nie odpowiedziaÅ‚a i przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™ oboje siedzieli w milczeniu. - A sÅ‚yszaÅ‚eÅ›, co siÄ™ staÅ‚o w Kileen ubiegÅ‚ej nocy? - zmieniÅ‚a temat. - Nie, a cóż takiego? - odparÅ‚ obojÄ™tnym tonem. - Wszyscy o tym mówiÄ…, caÅ‚e Drumore i okolica. Otóż wczoraj wieczorem ktoÅ› napadÅ‚ na Hugh Marleya, gdy wracaÅ‚ od nas z przyjÄ™cia, i wybatożyÅ‚ go na oczach wszystkich dzierżawców w Kileen. - OpowiedziaÅ‚a szczegóły wydarzenia z zadziwiajÄ…cÄ… dokÅ‚adnoÅ›ciÄ…. - Mimo wszystko - rzekÅ‚ Clay z niewyraznym uÅ›miechem - wcale mi nie żal tego Marleya. Po tym co usÅ‚yszaÅ‚em wczoraj w czasie przyjÄ™cia, uważam, że dostaÅ‚ to, na co zasÅ‚użyÅ‚. - Tak też wszyscy sÄ…dzÄ…, a tajemniczy kapitan Swing staÅ‚ siÄ™ bohaterem. - Czy domyÅ›lasz siÄ™, któż to taki, ten Swing? PokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ…. - Może Kevin Rogan, ale doprawdy nie wiem. - A co twój stryj o tym myÅ›li? - WysÅ‚aÅ‚ umyÅ›lnego do Galway z proÅ›bÄ…, aby przysÅ‚ano tu oddziaÅ‚ kawalerii. WÄ…tpiÄ™ jednak, aby coÅ› wskóraÅ‚. Wojsko i tak ma peÅ‚ne rÄ™ce roboty i nie bÄ™dzie tracić czasu na uganianie siÄ™ za jakimÅ› tajemniczym nocnym jezdzcem. - Wszystko razem wyglÄ…da jak rozdziaÅ‚ z kiepskiego romansu. Ten Swing, powiedz, cóż on może osiÄ…gnąć, na co liczy? Nocne wycieczki z pistoletem w rÄ™ku to bardzo romantyczne przedsiÄ™wziÄ™cie, tylko że i tak nie zmieni to sytuacji w kraju. PoczerwieniaÅ‚a z gniewu. - Mylisz siÄ™ - odrzekÅ‚a ostro. - Ten romantyk, jak powiadasz, daÅ‚ ludziom nadziejÄ™ i już za to należą mu siÄ™ wyrazy wdziÄ™cznoÅ›ci. - Odpowiem ci tak, jak odpowiedziaÅ‚em wczoraj Shaunowi Roganowi - odpaliÅ‚ Clay. - Przez cztery lata widziaÅ‚em, jak ludzie walczÄ… i ginÄ… w imiÄ™ przegranej sprawy, dlatego nie mogÄ™ cenić takich romantycznych gestów. - A jak to siÄ™ staÅ‚o, że rozmawiaÅ‚eÅ› z Shaunem? - zdziwiÅ‚a siÄ™. Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software http://www.foxitsoftware.com For evaluation only. OpowiedziaÅ‚ jej o wszystkim. - Nic nie wiedziaÅ‚am o awanturze u Cohana - powiedziaÅ‚a, przygryzajÄ…c wargi w zamyÅ›leniu. - Chyba niedobrze siÄ™ staÅ‚o. Spór Roganów ze stryjem jeszcze bardziej siÄ™ zaostrzy. A co o nich myÅ›lisz? - No cóż, raczej mi siÄ™ podobajÄ…. ChÅ‚opcy sÄ… może zbyt zapalczywi, ale wyrosnÄ… z tego, jeÅ›li uda siÄ™ im przeżyć. - Tak zle wróżysz mÅ‚odym Roganom? - BÄ™dÄ… wisieć, jeÅ›li nie zmieniÄ… zamiarów i nie odstÄ…piÄ… od powstania przeciwko Anglii. Rebelia nie może siÄ™ udać. - Racja jest po ich stronie - Joanna trwaÅ‚a przy swoim. - Ale tylko racja, siÅ‚a zaÅ› po stronie Anglii. ZmarszczyÅ‚a brew i zamyÅ›liÅ‚a siÄ™ gÅ‚Ä™boko. - ChciaÅ‚abym ciÄ™ zrozumieć, Clay - powiedziaÅ‚a. - Niewiele o tobie wiem. Jak to siÄ™ staÅ‚o, na przykÅ‚ad, że zjawiÅ‚eÅ› siÄ™ w Drumore? - To proste: chciaÅ‚em zobaczyć rodzinny dom w Claremont. - Niewiele z niego zostaÅ‚o - wtrÄ…ciÅ‚a. - JeÅ›li liczyÅ‚eÅ› na majÄ…tek, to go tu nie znajdziesz, a za ziemiÄ™ też nie dostaniesz zbyt dużo, nawet od mojego stryja.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|