image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Rozumiem, że zeszłam na dalszy plan? A kto znalazł się na pierwszym?
Nie lubiłem takich wymówek. Poza tym myślami byłem dość daleko i bardziej dumałem
o sprawach, które mam do zrobienia, niż o ewentualnych pieszczotach.
 Może przejedziemy się gdzieś?  Marta zwinnie wsunęła się do samochodu. Jej drobna
ręka przesunęła się po moim udzie. Nie podjąłem oferty. Nie miałem dziś najmniejszej ochoty
na miłość.
 Odwiozę cię do domu  powiedziałem z trochę sztuczną troskliwością.  Jestem dziś
naprawdę skonany.
* * *
Grażynę zastałem przy telewizorze. Właśnie kończył się dziennik. Władza znów straszyła
konfrontacją, destabilizacją, anarchią. Widząc jak wchodzę do pokoju, wyłączyła odbiornik i
wstała. Może była to kwestia oświetlenia, ale tego wieczoru moja żona wyglądała wyjątkowo
atrakcyjnie. Po raz pierwszy od lat założyła purpurową sukienkę z dekoltem, którą bardzo
lubiłem. Musiała chyba odwiedzić fryzjera, miała włosy upięte w piękne loki opadające na
ramiona.
 Zwięto jakieś?  zapytałem.
 Nie pamiętasz?
Z tonu jej głosu wynikało, że powinienem pamiętać. Rzuciłem okiem na ścienny
kalendarz.
 Rocznica naszego ślubu?  domyśliłem się.  A ja, cham, nawet bez kwiatka!
 Za to ja przyniosłam prezent. Byłam u taty  po tym oświadczeniu nie zaskoczyły mnie
nawet dwie butelki czerwonego wina. Ani pocałunek, jaki wycisnęła na moich ustach. 
Upiekłam też kurczaka. Cieszysz się?
Wieczór był przyjemny. Nawet bardzo. Niby padałem z nóg i nie marzyłem o niczym
innym jak o odpoczynku, ale... Mężczyzna to podobno bardzo prosty w obsłudze mechanizm,
dużo łatwiejszy od fortepianu. Ma niewiele klawiszy i tylko jak się wie, który wcisnąć... Moja
żona po raz pierwszy od niepamiętnych czasów przypominała dziewczynę, o jakiej zdążyłem
już zapomnieć. %7ładnych wymówek, narzekań. Zjedliśmy kolację, a gdy Basia poszła spać,
zasiedliśmy przy drugiej butelce, wspominając Artura, nasze długie wieczory za kawalerskich
czasów, wspólne wycieczki, kierki aż po świt... Jednak póki nie skończyło się wino, nie
przypuszczałem, że wieczór tak się rozwinie. Od lat skłonienie Grażyny do seksu było
trudniejsze od oswojenia piranii. Dziś jednak pirania zachowywała się zdumiewająco i ku
memu zaskoczeniu posunęła się do seksualnych ekstrawagancji, których, zdaniem większości
żon, przyzwoita kobieta czynić nie powinna. To, że pierwsza zaczęła mnie całować mieściło
się w ramach prawdopodobieństwa, ale to, że rozpięła mi koszulę, całowała moje piersi, a
potem osunęła się niżej, rozpięła spodnie... Odbiło jej?! Niewiarygodne! Wprawdzie
obiecywałem Marcie i sobie, że z obowiązkami małżeńskimi koniec. Ale czy to, co się działo
można było uznać za obowiązki?
Grażyna obrabiała mnie fachowo, jak zawodowa gwiazdka filmu porno, który całkiem
niedawno pokazywał mi teść, wykorzystując projektor, przywieziony ostatnio z wizyty u
towarzyszy w NRD. Równocześnie rozebrała się sama. Kolejny szok! Moja żona, zazwyczaj
tak pruderyjna, miała dziś na sobie seksowną, czarną bieliznę jakiej nigdy dotąd nie
widziałem na żywo. Gdy wszedłem w nią, wydała okrzyk rozkoszy i jęcząc, powtarzała: Jaki
jesteś wielki, wspaniały, cudowny! . Byłem tymi recenzjami nieco oszołomiony, ale
równocześnie bardzo podniecony, coś podobnego nie zdarzyło się nigdy w naszym pożyciu,
ale zawsze mógł to być ten pierwszy raz... Wystrzeliłem w nią z siłą wodospadu i ze
zdumieniem zauważyłem, że Grażyna autentycznie płacze. Chwilę pózniej, gdy podniecenie
minęło sam też się rozpłakałem, tyle że wewnętrznie, czując jakie świństwo wyrządzam
Marcie. Potem zasnąłem.
4.
Lampa naftowa bez abażura obejmowała słabym kręgiem światła skromne sprzęty,
ściśnięte w kiszkowatym pomieszczeniu. Aóżko, nocną szafkę, koślawy zydel i wnękę
zastępującą szafę, przysłoniętą zrudziałą firanką. O szyby wąskiego okienka dzwoniły krople
deszczu. Kończyła się wieczorna burza. Gdzie ja jestem? W jakim czasie, w którym
wymiarze? Znów zdałem sobie sprawę, że patrzę na świat oczyma mojej matki. W małym
wyszczerbionym lusterku odbijała się jej twarz, blada i piękna, ową pięknością cmentarnych
aniołów, którym nie udało się upilnować dusz powierzonych im śmiertelników. Kobieta,
widziałem to w lustrze, rozczesywała swoje włosy, świeżo umyte, które pod wpływem
wilgoci skręcały się w naturalne anglezy. Poza odgłosami oddalającej się nawałnicy wewnątrz
domu panowała niezmącona cisza.
Nie byłem jednak wyłącznie obserwatorem. Jakimś cudem docierał do mnie kontekst
sytuacji. Tak jakby moja matka celowo dokonywała streszczeń odcinków, które rozegrały się
w międzyczasie.
Po egzekucji Karl Poller zawiózł ją do pobliskiego miasta, w pełni już administrowanego
przez Niemców. Opanowano pożary, usunięto z ulic trupy końskie i ludzkie. Jako [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl