Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oplątywał go zewsząd natarczywy i władczy. Ju\ się nie potrafił opierać. Z nagłą determinacją pokłusował śladem. Trop wywiódł go z powrotem na stały ląd. Tu o milę od statku wyrósł przed nim raptem ponury kurhan skalny z uło\oną pośrodku granitową płytą. Na płycie widniały litery. Człowiek znający język mógłby wyczytać: Poświęcone pamięci JOHNA BRAINE Instytutu Smithsonian. Zmarł 4 stycznia 1915 roku. I rzekł Pan: Bacz na drogę, którą stąpasz. Haggai, rozdz. I. 5,7. Lecz kurhan i płyta grobowa były dla Błyskawicy rzeczą zupełnie obojętną. Zwrócił na nie uwagę dlatego tylko, \e tropy stworzenia, za którym dą\ył, krzy\owały się tu gęściej i woń le\ała wyrazniej. Znieg był miejscami prawie gładko ubity. A tu i ówdzie widniały małe wgłębienia, kędy Muszka, suka z rasy collie, legiwała pilnując mogiły zmarłego pana.. Ten pan jedynie, gdyby jeszcze umiał mówić, mógłby opowiedzieć historię niezwykłej przyjazni. Muszkę dostał od kobiety oddalonej obecnie o tysiące mil. Nieświadoma losu drogich istot wyczekiwała ich wiernie, śląc ku niebu modły o szczęśliwy powrót. Błyskawica zaskomlił. Zatoczył krąg wokół kurhanu, obwąchał go i wreszcie wsparł na głazach przednie łapy sięgając nosem płyty mogilnej. Niezbyt dawno Muszka uczyniła to samo. Właściwie czyniła to wielokrotnie, tak i\ ślady jej pazurów widniały na śniegu, i kamieniach. Błyskawica odszukał jamkę, w której spoczywała ostatnio. Na krawędziach zostało parę \ółtych włosów, a woń w porównaniu z innymi była zupełnie świe\a. Z wolna podą\ył tropem oddalającym się teraz od mogiły. Trop nie zwracał w stronę statku, lecz wyraznie biegł w głąb lądu. W odległości pół mili znalazł miejsce usiane odciskami łap, gdzie Muszka trwała czas jakiś w wielkiej niepewności. Najwidoczniej dwukrotnie zamierzała udać się z powrotem na statek, lecz za ka\dym razem zmieniała projekt. Ostatecznie podreptała znów przed siebie. O trzy lub cztery mile od kurhanu kończyło się właściwe barren, przechodząc w wielkie zło\a lodowców. Błyskawica, instynktownie unikający morza, a przy tym ostro\ny, gotów był skręcić w głąb lądu, lecz trop Muszki wiódł w kierunku przeciwnym. , Pilnując śladu, Błyskawica znalazł się wreszcie na samej krawędzi morza. Tutaj trop ponownie skręcił na zachód. Błyskawica przyspieszył pogoń. Aapy Muszki pozostawiały woń coraz silniejszą. Błyskawica z truchtu przeszedł w kłus. Biegnąc skomlił nerwowo i wytę\ał wzrok pełen radosnego oczekiwania. Wtem, znienacka, ujrzał ją. Stała u szczytu lodowego wzniesienia, oddalona zaledwie o pięćdziesiąt stóp. Błyskawica zatrzymał się jak wryty. Gwiazdy i księ\yc zdawały się koncentrować na niej cały swój blask, tym jaskrawszy wobec lodowego podło\a. Stało bokiem szczupłe, prześliczne stworzenie o długiej złoto\ółtej sierści, miękkiej i świecącej niby jedwab. Aeb miała uniesiony ku górze, uszy wyciągnięte badawczo. Zwrócona pyskiem ku morzu odcinała się na białym tle niby barwna kamea. Błyskawica skamieniał. W \yciu całym nie widział nic równie pięknego. Zapach Muszki był te\ zupełnie inny ni\ zapach kundli eskimoskich lub wilków. W nozdrzach jego tworzył się nowy, subtelny aromat, choć tkwił bez ruchu jak posąg, tęsknota przemówiła w nim niskim skowytem. Muszka szybko obróciła głowę. Błyskawica zaskomlił ponownie i począł iść ku niej, bardzo wolno jednak i nieśmiało, jakby oczekując wyraznego zaproszenia. Suka, tkwiąc na białym postumencie, milczała jak grób. Oczy jej płonęły. Cała złota, migocąc w świetle gwiazd wspaniałą sierścią, czekała wabiąc wyraznie, choć bez głosu. Jeszcze dziesięć minut i Błyskawica przystanął tu\ pod nią, wzruszony do szpiku kości. Kark mu się je\ył, skomlił, przypadając do ziemi, to znów unosząc się na tylnych łapach. Głowę trzymał wysoko. Mięśnie wspaniałego ciała działały jak sprę\yny. Urok jego wpłynął na śliczną sukę, tote\ śledziła ka\dy krok przybysza wzrokiem błyszczącym. Wtem Błyskawica ułowił jej niski skowyt. Dr\ała w nim tęskna nuta: przychylna odpowiedz na zaloty. Serce Błyskawicy uderzyło radośnie. Pomiędzy nim a Muszką le\ało trzy do czterech metrów prostopadłej niemal ściany lodowej i w szalonym podnieceniu spróbował się na nią wydostać. Rozpaczliwie wczepiał pazury w gładką taflę i pełzł, stopa za stopą, a\ się znalazł niemal u szczytu. Lecz tu pośliznął się, stracił równowagę i zleciał w dół, uderzając o ziemię z taką siłą, \e a\ stęknął. Oszołomiony wstał i spojrzał zaraz obojętnie w bok, jakby nigdy nic. Potem poczłapał wokół wzniesienia i znalazł drogę, po której Muszka wydostała się na górę. Wejście było zupełnie łatwe. Gdy dosięgnął szczytu, Muszka czekała na niego, le\ąc płasko na brzuchu, z głową pomiędzy przednimi łapami i dobre pół minuty Błyskawica tkwił ponad nią ani razu nie patrząc w dół, jeno stale kierując wzrok na morze. Nie widział przecie nic i niczego nie szukał. W chwili tej ciałem jego wstrząsnął dreszcz triumfu. Z trudem jedynie utrzymywał powagę. Miał ochotę skakać, ujadać, wyczyniać wokoło dzikie susy słowem, zachowywać się jak dureń. Czas pewien dawał radę namiętnościom. Potem z wolna spojrzał w dół. Spomiędzy \ółtych łap błyszczące oczy Muszki śledziły go uparcie. Nigdy nie widział podobnych oczu u wilka. Nie umykały w bok. Patrzyły spokojnie dwa głębokie stawy wypełnione światłem miesięcznym. Zdawały się przemawiać. Błyskawica . zni\ył łeb. Pyskiem musnął jedwabistą sierść na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|