Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pokoju. Przez cały ranek szukała blizniąt. Myślała, że jeszcze śpią, lecz ich łóżka były puste. Wypytywała ludzi na plantacji, lecz oni tylko wzruszali ramionami. Najwyrazniej nikt nie wiedział, gdzie są dzieci. O wpół do ósmej poszła do kuchni, przygotowała ciasto na naleśniki i odstawiła na chwilę. Potem straciła kolejną godzinę na bezowocnych poszukiwaniach, aż zrezygnowana wróciła do kuchni. Smażyła naleśniki, podczas gdy Maggie obierała brzoskwinie tak dojrzałe i soczyste, że rozpadały się w rękach. Nicole skropiła je potem likierem migdałowym domowej roboty i zawinęła w cienkie naleśniki. Umoczyła je w miodzie i pokryła bitą śmietaną. Gdy pojawił się Clay, Maggie i jej trzy pomocnice wyniosły się z kuchni, wymawiając się jakąś bliżej nieokreśloną pracą. Nicole postawiła przed Clayem talerz z naleśnikami i gdy ugryzł pierwszego, zadała powtarzane od kilku godzin pytanie: Gdzie są bliznięta? 71 Nie przerywał jedzenia i wyraznie miał zamiar zbyć ją wzruszeniem ramion. Nicole rozzłościła się. Mierząc w niego widelcem, podniosła głos. Claytonie Armstrongu! Jeżeli ośmielisz się powiedzieć, że nie wiesz, to ja cię... ja cię... Patrząc jej w oczy, spokojnie wyjął jej widelec z ręki. Gdzieś są. Przychodzą, gdy są głodne. Chcesz powiedzieć, że nie mają opieki? Wolno im chodzić, gdzie chcą? A jeśli zrobią sobie krzywdę? Nikt przecież nawet nie wie, gdzie ich szukać. Znam większość ich kryjówek. Co to jest? Jeszcze nigdy tego nie jadłem. Ty to zrobiłaś? Tak odpowiedziała niecierpliwie. A co z ich wykształceniem? Zajęty jedzeniem Clay nie trudził się nawet, by jej odpowiedzieć. Mrucząc coś gniewnie po francusku, Nicole zabrała mu sprzed nosa naleśniki i uniosła wysoko. Chcę, żebyś się skupił i raczył mi odpowiedzieć. Mam tego dość. Clay zerwał się, stanął za Nicole i objął ją w pasie, kiedy już zabrakło jej tchu, sięgnął po talerz, by postawić go z powrotem przed sobą. Nie powinnaś przerywać posiłku mężczyznie Zażartował, ale nadal trzymał ją mocno. Dopiero, gdy poczuł, że Nicole słabnie, zwolnił uścisk i pozwolił jej zaczerpnąć powietrza. Nicole! Odwrócił ją twarzą do siebie Nie chciałem ci zrobić krzywdy. Trzymał ją teraz delikatnie, czekając, aż zacznie oddychać normalnie. Nicole oparła się o niego, modląc się niemal, żeby jej i nie odepchnął. Posadził ją łagodnie. Jesteś pewnie głodna. Proszę, jedz powiedział Podsuwając jej talerz, zanim znów zajął się swoimi naleśnikami. 72 Nicole przełknęła ślinę i zauważyła błysk w oczach Claya, gdy ją na tym przyłapał. Po śniadaniu Clay poprosił Nicole, by poszła za nim. Zatrzymał się dopiero przy ocienionym wysokim cedrem budynku mieszkalnym dla służby. Pod drzewem siedział stary człowiek i strugał coś z drewna. Gdzie są bliznięta, Jonatanie? Na tym starym orzechu włoskim przy domu nadzorcy. Clay skinął głową i odwrócił się. To pewnie ta pana nowa żona? Zgadza się. Clay powiedział to dziwnie miękko. Jonatan odsłonił w uśmiechu bezzębne dziąsła. Jakoś mi się wydawało, że ma być jaśniejsza, wyższa i trochę bardziej w sobie niż ta tutaj. Chwyciwszy nadgarstek Nicole, Clay pociągnął ją za sobą. Przystanął dopiero wtedy, gdy przestali słyszeć gromki śmiech starca. Nicole miała ochotę zadać Clayowi kilka pytań, ale nie starczyło jej odwagi. Bliznięta rzeczywiście siedziały na starym drzewie. Nicole poprosiła, żeby zeszły, bo chce z nimi porozmawiać. Zachichotały i wspięły się jeszcze wyżej. Odwróciła się do Claya. Może usłuchają, jeśli ty je poprosisz. Wzruszył ramionami. Mnie na tym nie zależy. Ja mam co robić. Popatrzyła na niego z niesmakiem i ponownie kazała dzieciom zejść z drzewa. Zerkały na nią rozbawione. Zrozumiała, że musi wygrać ten pojedynek, jeżeli chce mieć na nie jakikolwiek wpływ. Ponownie odwróciła się do Claya. Co byś zrobił, gdybyś chciał, żeby zeszli? Nakrzyczał na nich? Nie słuchają mnie bardziej niż ciebie odparł, patrząc na bliznięta porozumiewawczo. Ja bym po nich po prostu poszedł. 73 Chichot dzieci był wyzwaniem. Kłamstwo Claya również. Nicole ani przez chwilę nie wierzyła w to, co powiedział. Uniosła suknię i zrzuciła trzewiki. Czy mógłbyś mnie podsadzić? Oczy Claya zapłonęły. Z przyjemnością. Schylił się i splótł ręce. Wiedziała, że mógł podsadzić ją tak, by sięgnęła do pierwszej gałęzi, ale specjalnie nie chciał jej ułatwiać /udania. Nie zdawał sobie tylko sprawy z tego, że Nicole doskonale potrafiła wspinać się na drzewa. W parku jej rodziców rosła jabłoń, którą znała na pamięć. Podciągnąwszy się, ujrzała drabinę opartą z drugiej strony pnia i Claya, który stał na szeroko rozstawionych nogach, rękami na biodrach i przyglądał się ciekawie. Najwyrazniej dobrze się bawił. Wspinaczka po drzewie sprawiła, że jej suknia podwinęła się do kolan. Mimo to Nicole weszła wyżej, aż dosięgła Alexa i zmusiła go do zejścia na dół, do Claya, który okazał się na tyle uprzejmy, że zdjął chłopca z drzewa. Mandy zaś wdrapała się jeszcze wyżej na cienką gałąz i stamtąd uśmiechała się wyczekująco. Nicole odpowiedziała uśmiechem i zaczęła się piąć do niej. Wtedy gałąz zatrzeszczała, a Mandy krzyknęła: Jesteś za ciężka! Potem spojrzała w dół i wołając: Aap mnie, stryju Clay! , skoczyła prosto w ramiona Claya. Zbyt pózno Nicole zorientowała się, że gałąz nie wytrzyma jej ciężaru. Ktoś krzyknął: Skacz! , a ona niewiele myśląc usłuchała i wylądowała w objęciach Claya. Uratowałeś ją, stryju Clay! Uratowałeś ją! wołał podekscytowany Alex. Nicole, bardziej wystraszona, niż miałaby ochotę przyznać, popatrzyła na Claya. Uśmiechał się! Nigdy nie widziała u niego takiego uśmiechu. Może Clay nareszcie poczuł się dobrze? Jeszcze raz zawołała Mandy, ruszając w kierunku drzewa. 74 Nie! zaoponował ostro Clay. Złapała was. Teraz należycie do niej. Musicie robić to, co wam każe panna Nicole. A jeśli dojdą mnie słuchy, że jesteście niegrzeczni... zmrużył oczy, a dzieci cofnęły się. Chyba już możesz mnie puścić zaproponowała spokojnie Nicole. Uśmiech spełzł z jego twarzy. Popatrzył na nią dziwnie. Niesamowite. Czy zawsze dotąd tak często wpadałaś w tarapaty, czy to jakaś nowa właściwość? Uśmiechnęła się złośliwie. Sama się porwałam i zmusiłam do poślubienia ciebie. Wszystko dla twojej przyjemności. Jej głos pełen był zjadliwej ironii, ale on odebrał to inaczej. Patrząc na jej odsłonięte nogi oparte na jego ramieniu i suknię zaplątaną powyżej jej kolan, uśmiechnął się znowu. Sam nie wiem, co mi się bardziej podoba: to czy kiedy stałaś pod światło w tej nocnej koszuli. Gdy zrozumiała, co miał na myśli, spłonęła rumieńcem. Postawił ją na ziemi. Choć bardzo chciałbym tu zostać, żeby zobaczyć, co jeszcze się wydarzy, to jednak muszę wracać do pracy. Uśmiechając się nadal, ruszył w stronę pól. Tej nocy Nicole nie mogła zasnąć. Wmawiała sobie, że to z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|