Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Telmarze, a ich potomkowie stali się ludem dumnym i dzikim. Po wielu stuleciach nastał w Telmarze wielki głód i wtedy to najechali na Narnię, w której panował wówczas chaos (ale to również jest długa historia), podbili ją i zaczęli w niej panować. Czy słuchasz mnie uważnie, królu Kaspianie? Słucham z najwyższą uwagą, panie mój odpowiedział Kaspian. I wolałbym mieć bardziej szlachetne pochodzenie. Pochodzisz od Pana Adama i Pani Ewy powiedział Aslan. To wystarczy, by najnędzniejszy z żebraków podniósł dumnie głowę, i wystarczy też, by największy na ziemi władca pochylił swe ramiona ze wstydu. Bądz zadowolony. Kaspian skłonił się. A więc, mężowie i niewiasty Telmaru, czy chcecie wrócić do świata ludzi, na wyspę, z której wyszli wasi praojcowie? To nie jest złe miejsce. Potomkowie piratów dawno już wymarli i wyspa jest bezludna. Są tam zródła słodkiej wody i żyzna ziemia, drzewo na budulec i ryby w zatokach, a inni ludzie z tamtego świata jeszcze jej nie odkryli. Szczelina jest wciąż otwarta. Muszę was jednak ostrzec, że kiedy raz przez nią przejdziecie, zamknie się za wami na zawsze. Nie będzie już w tym miejscu połączenia między dwoma światami. Zapanowała cisza. Potem jakiś krzepki, przyzwoicie wyglądający żołnierz wysunął się z tłumu Telmarów i powiedział: Zgoda. Ja przyjmuję tę propozycję. To dobry wybór rzekł Aslan. A ponieważ przemówiłeś pierwszy, bądz spokojny o swoją przyszłość w tamtym kraju. Podejdz tu. Twarz mężczyzny pobladła, ale podszedł i stanął przed Lwem. Cały dwór rozstąpił się, pozostawiając mu wolną drogę do przejścia zrobionego z trzech tyczek. Przejdz przez to, mój synu powiedział Aslan, nachylił się i lekko dotknął jego nosa swoim. Gdy tylko oddech Lwa owionął żołnierza, w jego oczach pojawił się nowy wyraz wyraz zaskoczenia, jakby próbował sobie coś przypomnieć, a to coś było bardzo przyjemne. Wyprostował się i przeszedł przez Drzwi. Wszystkie oczy były w niego utkwione. Wszyscy widzieli trzy drewniane tyczki, a pomiędzy 151 nimi drzewa, trawę i niebo Narnii. Widzieli mężczyznę między tyczkami, a potem w jednej sekundzie już go nie było. Z drugiego końca polany, gdzie zgromadziła się reszta Telmarów, rozległ się głośny lament. Och! Co się z nim stało! Czy chcesz nas wszystkich pozabijać? Nie przejdziemy tamtędy! A jeden z mądrzejszych Telmarów powiedział: Nie widzimy żadnego innego świata między tymi tyczkami. Jeśli chcesz, abyśmy ci uwierzyli, dlaczego jeden z WAS nie przejdzie pomiędzy nimi? Wszyscy twoi przyjaciele jakoś się trzymają z dala od tych drzwi. Jeszcze nie przebrzmiały jego słowa, gdy z gromadki dworzan wystąpił Ryczypisk, skłonił się i powiedział: Jeżeli mój przykład może się na coś przydać, Aslanie, ja sam na czele moich jedenastu towarzyszy przejdę bez wahania między tymi tyczkami! Nie, mój mały odparł Aslan, kładąc ostrożnie swoją aksamitną łapę na głowie Ryczypiska. Okropne rzeczy czekałyby cię w tamtym świecie. Pokazywano by cię na jarmarkach. Nie, to inni muszą dać przykład. Chodzcie powiedział nagle Piotr do Edmunda i Aucji. Nasz czas nadszedł. Co masz na myśli? zapytał Edmund. Tędy! krzyknęła Zuzanna, która sprawiała wrażenie, jakby była w coś wtajemniczona. Tu, między drzewa. Musimy to zmienić. Co zmienić? zapytała Aucja. Zmienić ubrania, rzecz jasna odpowiedziała Zuzanna. Ale byśmy głupio w TYM wyglądali na peronie małej angielskiej stacji. Ale przecież nasze stare ubrania są w zamku Kaspiana zauważył Edmund. Nie, już ich tam nie ma odezwał się milczący dotąd Piotr, który prowadził ich w najgęstsze zarośla. Są tutaj. Zostały przyniesione dziś rano w tobołku. Wszystko jest gotowe. A więc to o tym mówił Aslan dziś rano tobie i Zuzannie? zapytała Aucja. Tak, i o wielu innych rzeczach powiedział Piotr z uroczystą miną. Nie mogę tego powtórzyć wam wszystkim. Były tam rzeczy, o których chciał powiedzieć tylko mnie i Zuzannie, ponieważ my dwoje już nigdy nie wrócimy do Narnii. Nigdy?! krzyknęli jednocześnie Edmund i Aucja z przerażeniem. Och, to was nie dotyczy odpowiedział Piotr. Bo z tego, co mówił, wynika, że w każdym razie wy wrócicie tu pewnego dnia. Ale Zuzanna i ja... już nigdy. Powiedział, że robimy się za starzy. Ach, Piotrze zawołała Aucja cóż to za pech! Możesz to znieść? No cóż, myślę, że jakoś to zniosę odpowiedział Piotr. Wszystko wygląda trochę inaczej, niż myślałem. Zrozumiecie to, kiedy nadejdzie wasz ostatni raz. A teraz pospieszcie się, tu są wasze rzeczy. Nie był to dla nich miły powrót, teraz kiedy już zdjęli królewskie szaty i mieli na sobie swoje szkolne ubranka (niezbyt świeże, należy dodać). Wśród Telmarów dały się słyszeć pojedyncze gwizdy. Ale reszta mieszkańców Narnii powstała i zaczęła wiwatować na cześć Wielkiego Króla Piotra, królowej Zuzanny od Zaczarowanego Rogu, króla Edmunda i królowej Aucji. A potem były serdeczne i (przynajmniej jeśli chodzi o Aucję) nie wolne od łez 152 pożegnania ze starymi przyjaciółmi: całusy ze zwierzętami, uściski z Brzuchatymi Misiami, ściskanie rąk z Zuchonem, a na końcu łaskoczące całowanie z Truflogonem. I oczywiście Kaspian próbował oddać róg Zuzannie, i oczywiście Zuzanna powiedziała, aby go zatrzymał. A potem było pożegnanie cudowne i okropne zarazem, pożegnanie z samym Aslanem. Aż wreszcie Piotr stanął pierwszy, za nim Zuzanna, która położyła ręce na jego ramionach, Edmund położył ręce na jej ramionach, Aucja położyła ręce na jego ramionach, pierwszy z Telmarów położył ręce na jej ramionach i tak, w długim rzędzie, ruszyli ku Drzwiom. A potem nadszedł moment, który trudno opisać, ponieważ dzieciom wydawało się, że widzą trzy rzeczy naraz. Jedną był czarny wylot jaskini, otwierającej się na zieleń i błękit jakiejś wyspy na Pacyfiku, na której mieli się już za chwilę znalezć Telmarowie po przejściu przez Drzwi. Drugą była leśna polana w Narnii, twarze karłów i zwierząt, przepastne oczy Aslana i białe pasma na policzkach borsuka. A trzecią (która nagle pochłonęła tamte dwie) była szara, ponura płyta peronu na wiejskiej stacyjce i ławka z rozłożonymi wokół niej bagażami, na której wszyscy czworo siedzieli tak, jakby się z niej nigdy nie ruszali. Było to trochę nudne i ponure miejsce po tym wszystkim, co przeszli w Narnii, ale jednocześnie nieoczekiwanie miłe w swoisty sposób, ze znajomym kolejowym zapachem, angielskim niebem i jesiennym semestrem szkolnym przed nimi. No cóż powiedział Piotr. Ale MIELIZMY przygodę! Psiakość! zawołał Edmund. Zostawiłem w Narnii swoją nową latarkę! 153
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|