image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Za co? - spytała.
Słowa z trudem przechodziły mu przez gardło.
- Za to, że masz pióra we włosach.
- Przeprosiny przyjęte.
Potem już nic nie mówili. Snow poczuła, że szyja jej drętwieje od
patrzenia na Mike'a, i nie mogła zrozumieć, co się z nią dzieje. W
97
końcu usłyszeli dzwięk dzwonka wzywającego ich na świąteczny
obiad.
Głównym daniem była upieczona na złoty kolor gęś z chrupiącą
skórką. Sara zrobiła jabłeczne nadzienie według przepisu matki, a
Will puree z kartofli. Była też rzepa i pasternak, a Bess przyrządziła
suszone śliwki wymoczone w brandy i nadziewane gęsią wątróbką.
Przepis ten pochodził jeszcze z czasów, kiedy była żoną jubilera.
- Czy to nie lekka przesada? -spytał George, patrząc na
zastawiony stół. Najbardziej jednak denerwowały go białe świece,
które Bess wyciągnęła ze swoich zapasów pamiętających czasy
Providence.
- To świąteczny obiad, George - odparła Bess.
- Nie lubię świec. Chcę widzieć, co jem.
- Pierwsi osadnicy jadali przy świecach - zauważyła Snow.
- Osadnicy nie mieli elektryczności, a my mamy - odparował
George. - I to jest coś, za co powinniśmy dziękować Bogu.
- Ale to takie romantyczne - powiedziała Snow, a Sara
spostrzegła, że Mike się zaczerwienił.
- Chodz pokroić gęś, George! - zawołała Bess.
- Zaniosłem ją na stół. Niech Willowi przypadnie ten honor.
- Dziękuję - powiedział Will, kiedy George wręczył mu specjalne
noże do krojenia.
Każdy ubrał się, w co miał najlepszego: Snow włożyła krótki
wełniany sweter, Will szare spodnie z miękkiego sztruksu i granatowy
blezer, ciocia Bess niebieską sukienkę z perełkami, Mike spodnie
koloru khaki i niebieską płócienną koszulę, a Sara długą sukienkę z
zielonego aksamitu.
Ojciec miał na sobie szare flanelowe spodnie i białą koszulę.
Pożółkła ze starości i była sztywna od krochmalu. Sara domyśliła się,
że od lat jej nie wkładał, i ogarnęło ją wzruszenie. Zastanawiała się, czy
to matka ją prasowała. Staruszek tymczasem dorzucił drew do ognia i
przy okazji przewrócił pogrzebacze.
- Niech to diabli! -zaklął, usiłując wyciągnąć pogrzebacz z
płomieni.
- Uważaj - powiedziała Sara. Poprowadziła go do zlewu,
odkręciła kran i podetknęła rękę ojca pod lodowaty strumień wody.
98
- Nic nie widać przez te cholerne świece - burknął.
- Tato, jest dopiero trzecia, jasny dzień. Jeśli te świece
uszczęśliwią ciocię Bess, to niech sobie stoją.
- Trele-morele - mruknął. - Chce się pochwalić przed
wszystkimi, że kiedy mieszkała w Providence z tym jak mu tam, była
wielką damą.
- Z wujkiem Arturem.
- Tym ważniakiem. Dodała alkoholu do śliwek. Ciekawe, co by
było, gdyby poczęstowała nimi członków miejscowego klubu.
Mieliby rozstrój żołądka do Bożego Narodzenia. Zgaś te świece, Saro,
doprowadzają mnie do szału.
- Mama bardzo lubiła światło świec.
Trzymała szorstką dłoń ojca pod kranem, nie mogąc się nadziwić
tkwiącej w niej sile. Nagle jednak opór ręki zelżał. Na wzmiankę o
matce cały gniew ulotnił się, a napięte mięśnie rozluzniły. Po raz
pierwszy od przybycia na wyspę nie musiała myśleć o tym, że w ojcu
jest tyle złości.
- To prawda -przyznał.
- Zwłaszcza w święta. Na Boże Narodzenie i w Dniu
Dziękczynienia zawsze na stole stały świece, pamiętasz? Takie
piękne, długie, jak te tutaj.
- Koniecznie musiały być białe - powiedział. - Zawsze twierdziła,
że łodzie i świece muszą być białe. Tęsknię za nią każdego dnia.
- Wiem, tato.
Spojrzał gniewnie w oczy córki, jakby chciał przyłapać ją na
kłamstwie. Jako nastolatka wracała czasami pózno z tańców i wtedy
również wpatrywał się w nią tym swoim świdrującym wzrokiem,
jakby dostrzegał w jej oczach chłopców, z którymi się całowała, i
piwo, które wypiła.
- Jak tam twoja choroba? - spytał.
- Dobrze.
- Co znaczy dobrze? Nie może być dobrze. Albo jest, albo jej nie
ma.
- Tato, medycyna zrobiła wielkie postępy od czasu śmierci
mamy. -Zakręciła wodę, lecz nadal trzymała go za rękę. Pragnęła
zapewnić ojca, że nic jej nie dolega, tymczasem serce waliło jej w
99
piersi jak szalone. I wtedy napotkała wzrok Mike'a. Stał w drugim
końcu kuchni. Will kroił gęś, a Snow namawiała Mike'a, żeby
wyciągnął kość obojczyka, lecz on patrzył na matkę.
- Czuję się dobrze - powtórzyła. Ojciec machnął ręką.
- Co to za wykrętna gadanina? Jeżeli nie potrafisz odpowiedzieć
na proste pytanie, to nie będę pytał. Zgaś te świece, Bess, natychmiast.
Zwiece jednak nadal się paliły. Wszyscy usiedli przy wielkim
stole, na tych samych miejscach, które zajmowali wczoraj wieczorem,
dając w ten sposób początek tradycji. Willowi przypadł honor
pokrojenia gęsi i teraz z satysfakcją słuchał pochwał, kiedy Bess i
Sara nakładały mięso na talerze. Bał się, że Snow będzie tęskniła za
matką, ale niepotrzebnie. Uległa młodzieńczej fascynacji Mikiem
Talbotem i nie widziała nikogo poza nim. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl