image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niecierpliwi. Nic dziwnego, przecież czeka na mnie już tyle czasu. Ale czekanie na coś
dobrego nigdy nie trwa zbyt długo, pamiętaj o tym, kochanie! Jesteśmy teraz naprawdę
bogaci. Osiemset pięćdziesiąt tysięcy koron to majątek w takim kraju jak Hiszpania, gdzie
nasza waluta ma zawsze wysoki kurs. To powinno trzymać cię z daleka od tych wszystkich
młodych fircyków, którzy tylko udają zakochanych. Urządzimy sobie wspaniałe życie!
Pieniądze... Co za cudowne słowo: pieniądze!
A na dodatek wyjeżdżam, ciesząc się nadal uznaniem i szacunkiem. Chwała Bogu,
chłopak niczego nie wypaple, a jeśli nawet miałoby się tak zdarzyć, że go odnajdą, w co
jednak wątpię, i prawda wyjdzie na jaw, to i tak nic to nie zmieni. Przecież nigdy mnie nie
wytropią, zatrę wszelkie ślady. Do tej pory wszystko szło jak po maśle. Nikomu nawet nie
przyszło do głowy, by w jakikolwiek sposób wiązać z tym przestępstwem Carla Lomanna.
Wprost dławił się ze śmiechu na samą myśl o tym, jak na samym początku policjanci,
niemal przepraszając, zadawali mu w szpitalu różne pytania. Rozbawili go także wszyscy ci
głupcy, którzy dzisiaj tak podniośle przemawiali na jego cześć.
Od północy minęło już półtorej godziny, świat wokół niego pogrążony był w
ciemności. O tej porze niemal wszyscy spali.
Nad samym morzem rozlewał się jasny blask księżyca.
Lomann przebrał się szybko w kostium płetwonurka. Odwiązanie skrzyni z łańcucha
na pewno zajmie mu trochę czasu. Bez aparatu tlenowego niewątpliwie nie dałby sobie rady.
Psst! Zamarł na chwilę w bezruchu. Miał wrażenie, że z lasu dobiegły jakieś odgłosy.
Nie, było zupełnie cicho.
Najtrudniej będzie przenieść skrzynię z wody do samochodu, pokonując jeszcze po
drodze mur. Lecz teraz, tak blisko celu, Lomann czuł się naprawdę silny. Z całą pewnością da
sobie ze wszystkim radę.
Zatrzymał się przy murze. To dziwne, ale przez cały czas miał poczucie, że ktoś go
obserwuje. Niepotrzebnie się denerwował, po prostu przypomniało mu się, jak za pierwszym
razem nieoczekiwanie natknął się na chłopca. Teraz z całą pewnością nic takiego się nie
powtórzy.
No, pora wejść do wody. Powinien kierować się na ten wystający pal, a potem pójść z
pięć metrów w głąb po dnie szybko schodzącym coraz niżej.
Zaraz znajdzie swój skarb!
Woda zamknęła się szczelnie wokół niego. Gdy dostrzegł wrak starego roweru, nie
miał wątpliwości, że jest na właściwej drodze. Te kamienie też doskonale pamięta. Wszystko
się zgadzało. Lomann zawsze miał świetną pamięć.
No... Zaraz ją zobaczy... Powinna być tutaj...
Nie, jeszcze nie. Widocznie były dwa identyczne kamienie.
Czy ona jednak nie powinna być już tutaj?
Księżyc świecił jasno przez wodę.
Oczywiście, że musi leżeć gdzieś bliżej, za bardzo się oddalił. Najważniejsze to nie
wpadać w panikę!
Musi zacząć jeszcze raz. Od początku! Tam! Tam leży ten kamień, tak, nie ulega
najmniejszej wątpliwości. Ale...
Serce zaczęło walić mu w piersi jak młotem.
Nigdzie nie widać skrzyni!
Nigdzie...
Na pewno zagrzebała się głębiej w szlamie. W dzikiej furii zaczął rozkopywać piasek.
No, nareszcie, poczuł w dłoni żelazo łańcucha. Co za ulga! Niepotrzebnie się
denerwuje, wszystko będzie tak, jak zaplanował.
Pociągnął za łańcuch, lecz jego koniec był mocno przyciśnięty kamieniem. Szarpnął
jeszcze raz.
Serce znowu podeszło mu do gardła. W ręce trzymał sam łańcuch z wyłamaną na
końcu kłódką.
Nie! Nie! To niemożliwe! To nie mogło się zdarzyć!
Serce... Tu, na dnie morza, nie da się przecież zażyć lekarstwa. Musi się wynurzyć. I
to jak najszybciej!
Tylko bez paniki! To wszystko da się bardzo prosto wyjaśnić. Aańcuch okazał się po
prostu zbyt napięty i spowodował wyłamanie kłódki. A skrzynia przesunęła się po szlamie i
na pewno leży gdzieś niedaleko. W słabym świetle księżyca nie sposób wyraznie dostrzec
dna.
Tak, niewątpliwie tak właśnie się stało.
Uspokoił się nieco i choć nie musiał od razu wziąć tabletki, wolał nie ryzykować.
Wynurzył się z wody i z trudem wygramolił na brzeg. Przeszedłszy przez mur, zmierzał do
samochodu, żeby znalezć w nim lekarstwo. Gdy je zażyje, będzie mógł spokojnie
kontynuować poszukiwania.
Nagle zatrzymał się jak wryty.
Ze wszystkich stron był otoczony przez policję.
Jego ciało wydało mu się nagle lodowato zimne i ciężkie. Przeskoczyć z powrotem
przez mur? W wodzie nie będą mogli...
Nic z tego, ta droga ucieczki też okazała się odcięta.
Tylko spokojnie, jeszcze nie wszystko jest stracone! Nurkowanie dla przyjemności nie
jest przestępstwem. Policjanci - przeprowadzający z pewnością zwykłą rutynową kontrolę -
nie mają pojęcia o tym, po co się tu znalazł. Przecież to on, Lomann, cieszący się
powszechnym szacunkiem dyrektor banku. Niech tylko zdejmie maskę płetwonurka...
- Panie Lomann, jest pan aresztowany za obrabowanie banku i uprowadzenie
dziecka...
Mężczyznie pociemniało w oczach. Skąd oni wiedzą, kim on jest, jeszcze nie zdążył
odsłonić twarzy? Aresztowany? Aresztowany za...
Zciągnął maskę.
- Jakie obrabowanie banku, przecież ja nie jestem żadnym rabusiem, tylko
porządnym...
- ... i za świadome narażenie jego życia na śmiertelne niebezpieczeństwo przez
pozostawienie go samego w lesie...
Lekko westchnąwszy, Lomann osunął się na ziemię.
- Zawiezcie go do szpitala - powiedział komisarz Brustad. - Wprawdzie lekarz
twierdzi, że z jego sercem jest już wszystko w porządku, ale nigdy nie wiadomo.
Czterej policjanci, mocno schwyciwszy niefortunnego nurka za nogi i ręce, zanieśli go
jak worek do czekającego nieopodal policyjnego wozu.
Pierwszą osobą, która odwiedziła go w szpitalu, był skarbnik, który dzień wcześniej
wygłosił tak piękną mowę na cześć swojego dyrektora.
- Pańska żona powiedziała mi, że znowu jest pan tutaj - wyjaśniał urzędnik,
zatroskany i ożywiony jednocześnie. - Pomyślałem sobie, że muszę pana koniecznie
odwiedzić i pocieszyć tą wspaniałą wiadomością. Wczoraj nie wolno mi było nic powiedzieć
z powodu jakiegoś policyjnego dochodzenia, ale dziś już mogę. Wie pan co, dyrektorze
Lomann? Pieniądze, te skradzione osiemset pięćdziesiąt tysięcy, odnalazły się! Co do grosza!
Policja natrafiła na nie kilka dni temu. Czy to nie wspaniała nowina?
Dyrektor banku wydał z siebie głuchy jęk, a potem, całkowicie straciwszy panowanie
nad sobą, zaczął krzyczeć na oszołomionego i zupełnie zdezorientowanego urzędnika.
ROZDZIAA XXX
W tej samej chwili, gdy Lomann został schwytany w lesie, Gard właśnie się obudził.
Leżąc nadal w łóżku, patrzył w sufit. Mali, z głową opartą na jego piersi, jeszcze spała.
Dotąd zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że to może przebiegać w ten sposób -
ciepło, czule, i że potem następuje taki cudowny, błogi spokój.
Spojrzał na nią tkliwie i mimowolnie przytulił ją mocniej do siebie.
Pragnął, by tak pozostało. %7łeby mógł przy niej być, opiekować się nią i służyć jej
wsparciem w codziennych troskach. Tak dużo mu dała - całą swą miłość i, co najważniejsze,
pozwoliła mu zrozumieć, że również on może prawdziwie pokochać kobietę. Dopiero teraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl