Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przerażającego wpływu rodziców? Byłaby sobie panią. Sama o wszystko by dbała, piekła i prała dla siebie i dla... 117 I wówczas Erlandowi wyrwało się całkiem nieprzemyślane zdanie. - I wyobraz sobie dzieci biegające wokół po trawie - rzekł w rozmarzeniu. Gunilla skamieniała, a gdy pojęła sens jego słów, z jej gardła wydarł się jęk, którego nie mogła powstrzymać. Z całych sił starała się opanować ogarniającą ją histerię. - To niemożliwe, Erlandzie, niemożliwe - załkała i już chciała od niego uciekać. On jednak zdążył się zorientować, jakie głupstwo palnął, i przytrzymał ją za ramię. - Wcale nie to miałem na myśli, Gunillo, zapomnij, proszę! Nie chodzi mi o dzieci. Mogę poczekać, przecież wiesz, możemy spać w oddzielnych izbach, bylebyś tylko zamieszkała ze mną. Mówię poważnie, chciałbym się z tobą ożenić. A czy ty się zgodzisz? Szlochając w głos, próbowała wyrwać się z jego uścisku. - Rozumiesz chyba, że nie mogę, ty masz prawo mieć dzieci tak jak inni. To tylko ja... - Gunillo! - rzekł błagalnym tonem. - Nie obchodzą mnie dzieci, pragnę jedynie, byś była przy mnie! - Ach, Erlandzie - jęknęła tak zasmucona, że aż serce mu się krajało. W jej oczach widział miłość i rozpacz. - Ach, Erlandzie, co my zrobimy? Wyrwała się, uwalniając ramię, i ostatni odcinek, dzielący ich od Knapahult, przebyła biegiem. Erland długo spoglądał na nią, a w jego duszy walczyły ze sobą nadzieja i rezygnacja. Kochała go, co do tego nie było cienia wątpliwości. Gdyby tylko umiał powstrzymać swój długi jęzor! Niechętnie skierował kroki ku wiosce. Kiedy Gunilla weszła do domu i pokłoniła się rodzicom, doznała wrażenia, że kamienieje jej serce. Matka wychodziła akurat do obory i Gunilla ofiarowała się z pomocą. O tym jednak nie mogło być mowy, była już wystrojona w najlepsze świąteczne ubranie. - Niedługo będę gotowa - stwierdziła Ebba. - Nakryj w tym czasie do stołu, Gunillo! Dziewczynę niezbyt radowała myśl, że zostanie sam na sam z ojcem. Bardziej niż kiedykolwiek czuła się nieswojo w jego obecności. Dlatego szybko zabrała się za wystawianie na stół świątecznych potraw i ze spuszczoną głową kręciła się po kuchni, nie patrząc na niego. Była też wzburzona po spotkaniu z Erlandem, podniecona i zarazem wystraszona. 118 Karl w czarnym fraku i koloratce nerwowo przechadzał się koło stołu, założywszy ręce na plecy. Od czasu do czasu mamrotał pod nosem biblijne cytaty i surowym wzrokiem obserwował poczynania Gunilli. - Dobrze, że stanęliście już na nogi, ojcze - powiedziała dziewczyna. - Widzę, że odeszła od was choroba? - Tak. Pan pomaga swym wiernym sługom. Lekarze na nic się nie przydają, można liczyć jedynie na modlitwę i cud boski. - Myślałam, że to wizyta u Kjersti-Sowy przyniosła wam ulgę, ojcze - rzekła Gunilla nieopatrznie. Nieprzemyślane słowa rozsierdziły ojca. - U Kjersti-Sowy? - zatrzymał niespokojne kroki i splunął. - Nie podejrzewasz chyba, że chciałem mieć do czynienia z taką pogańską czarną magią? Byłem tam w imieniu twojej matki. Nie, to Pan usłyszał wezwania swego apostoła i pospieszył z pomocą. Zbliżył się do córki, aż poczuła na karku jego nieprzyjemny oddech. Zęby Karla nie były w najlepszym stanie. - No i jak? Czy postarałaś się, by pan Grip ponownie się oświadczył, dziewczyno? Gunilla na dzwięk jego głosu zadrżała z obrzydzenia. Z rozpaczą myślała o fałszywym patosie, którym pokrywał swe rozpasanie. Wiedziała, że powinna reagować jak inne dziewczęta, które dotknęło podobne nieszczęście. Ojciec - łajdak powinien śmieszyć ją i napawać niejaką dumą, że wciąż ugania się za spódniczkami. Jednakże hipokryzja Karla, jego obłudnie religijne postępki i składanie całej winy o rozpustę na Ebbę, napełniała ją głębokim obrzydzeniem. Wiedziała, że postępowanie ojca przyczyniło się do zwichnięcia jej życia uczuciowego, do uniemożliwienia jej kontaktów z mężczyznami w o wiele większym stopniu niż matczyne wypady do stodoły. Przedtem podporządkował sobie Gunillę całkowicie, ale życzliwość i mądre słowa pana Gripa, miłość Erlanda, a zwłaszcza zrozumienie Heikego dodały jej siły i pewności siebie. Czuła, że ojciec nie ma już nad nią władzy, widziała w nim jedynie budzącego politowanie pyszałka. - Nie, ojcze - odparła zdecydowanie. - Nie chcę wyrządzić nikomu takiego zła, jakiego dopuściłabym się poślubiając pana Gripa, podczas gdy moje serce wybrało kogo innego. Karl pokraśniał na twarzy. Wzrok wbił w twarz Gunilli. - Co takiego? - wrzasnął. - Nie masz już ani odrobiny wstydu, dziewczyno? - Kocham Erlanda z Backa, ojcze. Ale wy zniszczyliście moje życie do tego stopnia, że nie mogę go poślubić. Nie mogę poślubić nikogo! 119 - Erland z Backa! - Karl dusił się z wściekłości. - Ten łobuz, ten bękart spłodzony w grzechu! I jego chcesz, a odrzucasz bogatego mężczyznę z widokami na przyszłość, jakim jest dworski pisarz? Czy... ty... nie... masz... wstydu? Każdemu słowu ojca towarzyszyło uderzenie, ale dziewczyna uchylała się przed ciosami, które jakby ześlizgiwały się po niej. Opętany złością chwycił ją za ramię i uderzył prosto w twarz. Gunilla broniła się jęcząc, nie była w stanie oddać ojcu, tyle wpojono jej szacunku dla rodziców. Karl, nie zastanawiając się długo, uczynił tak, jak za dawnych dni: przełożył córkę przez kolano i podciągnął spadnie. - Ojcze! - krzyczała Gunilla przerażona. - Oszaleliście? Nie wolno wam tego robić! Nie możecie mnie tak poniżać! Karl, zaślepiony gniewem, parsknął: - Wybiję z ciebie grzech, ty nieczysta dziwko, bo do mnie należy pomsta, mówi Pan... Gunilla walczyła jak szalona, by się uwolnić z uścisku ojca. Karl nagle zorientował się, że ma do czynienia z dorosłą kobietą. Przytrzymywał ją z całych sił, wpatrując się z rosnącym pożądaniem w gładką, złotobrązową skórę i nagle doznał owego cudownego, rozkosznego uczucia, jakie nie było mu dane przez ostatni rok. - Mam do tego prawo - wymamrotał. - To moje prawo... Dziewczyna szczęśliwie nie do końca rozumiała, co się z nim dzieje, ale zobaczyła, że oczy ojca zaszły mgłą, a rysy twarzy napięły się. - Puśćcie mnie, ojcze, w imię boskie! - wołała. W tej samej chwili wbiegła do kuchni Ebba, przywołana krzykiem Gunilli i hałasem czynionym przez wywracane sprzęty. Ona od razu spostrzegła, w jakim stanie jest jej mąż. Ten lubieżny wyraz twarzy widywała wszak setki razy. Po plecach przebiegł jej dreszcz. - Czyś ty już kompletnie oszalał, chcesz się rzucić i na Gunillę? - wrzasnęła, podbiegając do nich. - Mam do tego prawo! - odkrzyknął. - Trzymaj się z daleka, ty się już do niczego nie nadajesz! Ebba niewiele myśląc złapała łopatę do chleba i uderzyła nią męża tak, że poleciał w kąt. 120 - Nie wolno ci mnie tknąć, stara kobyło! - darł się, ze strachu odchodząc od zmysłów. - Mam prawo! Ebba nie słuchała go już więcej, przemieniła się w szalejącą nienawiścią furię. - Dostaniesz teraz z nawiązką za wszystkie lata batożenia, za to, coś zrobił mnie i Gunilli. Przebrała się miarka, to o jeden grzech za dużo, ty czarci pomiocie! - Ebbo! - surowo próbował napomnieć ją Karl, ale grad ciosów nie ustawał, aż wreszcie łopata pękła na pół. Ebba zaraz chwyciła za pogrzebacz. - Tak nie wolno mówić do wybrańca Bożego! Przestań, ty diablico, przestań, ratunku, umieram! - Wybraniec Boży, ty? - wykrzyknęła Ebba drwiąco, waląc go w najczulszy punkt. Karl zwinął się z bólu. - Co masz do zaoferowania? Nic, nawet w łóżku! Każdy z tych, z którymi byłam w stodole, miał przynajmniej o kilka cali dłuższego niż ty. Umieli mi dać coś, o czym ty nawet nie wiesz, że istnieje! Dali mi radość z kochania! Nie pokazuj się więcej z tą swoją calową kuśką!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|