Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mało kto do niego pisał. Od powrotu z Birmy, czyli od wiosny, odczuwał rosnącą i coraz dotkliwszą samotność. Oliver właśnie przekroczył czterdziestkę. Ostatnie osiemnaście lat spędził w odległych częściach naszego globu, z krótkimi urlopami w rodzinnej Anglii. Kiedy wreszcie powrócił na stałe do ojczyzny, uświadomił sobie, że (właściwie jest bardzo samotnym człowiekiem. Miał wprawdzie siostrę Gretę, żonę pastora, mieszkającą w hrabstwie York, ale pochłaniały ją liczne parafialne obowiązki oraz wychowywanie kilkorga małych dzieci. Istniał też stary przyjaciel, niejaki Tom Hurley. Tom był żonaty z miłą, inteligentną i wesołą dziewczyną, bardzo praktyczną i apodyktyczną, której Frank bał się w skrytości ducha. Przekonywała go energicznie, że nie można dopuścić, by został zgorzkniałym starym kawalerem, i nieustannie podsuwała mu jakieś mile dziewczęta . Frank Oliver nigdy nie miał pojęcia, o czym rozmawiać z tymi miłymi dziewczętami , one natomiast tolerowały go przez pewien czas, a potem znikały, uznając, że jest beznadziejny. W gruncie rzeczy Frank Oliver wcale nie był samotnikiem. Wręcz przeciwnie, marzył o przyjazni i ludzkiej sympatii, ale im dłużej mieszkał w Anglii, tym bardziej zaczynał wątpić, iż jest to możliwe. Zbyt wiele czasu spędził za granicą i czuł, że nie potrafi nadążyć za panującymi obecnie zwyczajami. Całymi dniami wałęsał się po mieście, zastanawiając się bez większej nadziei, co dalej począć. Pewnego dnia zaszedł do British Museum. Interesowały go azjatyckie eksponaty i właśnie dzięki nim natknął się na samotnego bożka, który go oczarował. Wyczuł w nim pewne niejasne pokrewieństwo. Był to ktoś podobnie jak on zagubiony w obcym świecie. Zaczął mu składać częste wizyty i całe kwadranse spędzał przed szarą . kamienną figurką, ukrytą prawie przed wzrokiem zwiedzających na wysokiej półce. Smutny jest los tego posążka myślał sobie. Z pewnością w dawnych wiekach adorowano go, składano mu ofiary i hołdy. Po jakimś czasie poczuł się niemal właścicielem posążka, toteż gdy pojawił się drugi adorator, oburzyło go to do głębi. Uważał się za odkrywcę tej figurki i uważał, że nikt inny nie ma do niej prawa. Jednak po chwili się opamiętał. I nawet uśmiechnął do siebie. Albowiem drugim wielbicielem, a raczej wielbicielką, okazała się postać niepozorna, maleńka i nieco żałosna, odziana w czarne wytarte paletko i spódniczkę pamiętającą znacznie lepsze czasy. Dziewczyna mogła mieć najwyżej dwadzieścia kilka lat. Była jasną blondynką o niebieskich oczach i opuszczonych smętnie kącikach ust. Jej kapelusik prawie go wzruszył i nie wiadomo dlaczego pobudził opiekuńcze uczucia. Najwyrazniej sama go ześciboliła w śmiałym zamiarze zafundowania sobie czegoś modnego. Może dlatego sprawiał takie żałosne wrażenie. Dziewczyna niewątpliwie pochodziła z dobrej, choć podupadłej rodziny. Oliver po namyśle doszedł do wniosku, że jest guwernantką i sierotą. Wkrótce się zorientował, że przychodzi do muzeum regularnie we wtorki i w piątki, zawsze o dziesiątej, czyli w chwili otwarcia. Z początku mu przeszkadzała, ale po pewnym czasie stała się jedynym stałym punktem monotonnej egzystencji Franka. Wreszcie wyparła przedmiot jego adoracji i nawet jakby go zastąpiła. Dzień, w którym nie spotkał małej samotnej pani , jak już ją w duchu nazywał, zaczął uważać za stracony. Niewykluczone, że ona była nim także zainteresowana i próbowała to ukryć, demonstrując rosnące zaciekawienie bożkiem. Powoli, bardzo powoli zawiązywała się między dwojgiem ludzi nić sympatii, mimo że jeszcze nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Oliver był po prostu zbyt nieśmiały, by zrobić pierwszy krok. Mówił sobie, że dziewczyna najprawdopodobniej nie zwróciła nań najmniejszej uwagi (chociaż, w głębi duszy, w to nie wierzył) i gdyby ją zagadnął, uznałaby to za impertynencję. Zresztą nie miał najmniejszego pojęcia, od czego zacząć. Jednakże Przeznaczenie, a może mały bożek, ulitowały się nad nim i podsunęły mu inspirację lub coś, co za takową uznał. Zachwycony swoim pomysłem kupił damską chusteczkę do nosa, cieniutką jak mgiełka, uszytą ze szlachetnego batystu i koronki. Była tak delikatna, że niemal bał się jej dotknąć. Tak zaopatrzony poszedł za dziewczyną i zagadnął ją w sali egipskiej. Przepraszam najmocniej, ale czy nie jest to pani chusteczka? Usiłował mówić możliwie najobojętniejszym tonem, ale mu się to nie udało. Samotna pani wzięła od niego chusteczkę i przyjrzała się jej z przesadną uwagą. Nie, nie jest moja zwróciła mu ją i dodała, obrzucając go, jak mu się zdawało, pogardliwym spojrzeniem: Jest zupełnie nowa. Ma jeszcze nawet metkę z ceną. Oliver nie chciał się przyznać nawet przed sobą, że został zdemaskowany. Mimo to zaczął się gęsto tłumaczyć. Zauważyłem ją pod tą dużą skrzynią mówił szybko. Po lewej stronie. A ponieważ pani stała tuż obok, pomyślałem, że może ją pani zgubiła, więc oczywiście pobiegłem za panią. Nie, nie jest moja powtórzyła i dodała, jakby się lękała, że robi wrażenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|