Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żebyśmy razem zjedli dziś kolację przed naszym wyjazdem. - Oczywiście, chętnie skorzystam z zaproszenia, ale myślałam, że dopiero wróciliście. - Tak, ale chcemy nadal podróżować, zwiedzać świat. Phoebe lubi, żeby się coś działo, a ja jej to zapewniam. Od rana do nocy. Posiliwszy się, Karen poczuła przypływ energii. Odsuwając na bok resztki ciasta, wstała, przepraszając Daniela, że musi wracać do pracy. - W porządku - powiedział, stając obok niej. - Obiecaj, że będziesz się pilnować, dobrze? - Dobrze. - I powiedz Ashowi, co ci się dziś przydarzyło. W przeciwnym razie Anula & polgara ous l anda sc ja to zrobię. - Nie ośmielisz się. - Ośmielę się, a jakże. Jesteś uparta jak wszyscy Barone. Ale należysz do rodziny i nie pozwolę, żeby spotkało cię coś złego z powodu nadmiaru dumy. Ash zasługuje na zdrową, szczęśliwą żonę i takież dziecko. Karen musiała przyznać, że w słowach Daniela było wiele racji, ale nie była pewna, czy poinformowanie Asha o zajściu poprawi ich sytuację. Z drugiej strony zasługiwał jednak na to, by wiedzieć. - Zgoda, powiem mu - oświadczyła. - Doskonale - ucieszył się i ruszył do wyjścia. Karen postanowiła, że nie należy robić niepotrzebnego szumu wokół całej sprawy. Wieczorem, kiedy wróci do domu, powie Ashowi, że się jej trochę zakręciło w głowie, i przejdzie nad tym do porządku dzien- nego. Ash czekał na Karen ze szklanką whisky w dłoni, usiłując zachować spokój. Biorąc pod uwagę nowinę, którą usłyszał przed godziną, mógł sobie pogratulować, że zdołał powstrzymać się przed wytrąbieniem całej butelki. Szydło wyszło z worka wskutek niezręczności Daniela, który zapraszając Asha na wspólną kolację, dorzucił: o ile Karen będzie się dobrze czuła". To wystarczyło, żeby Ash zadzwonił do Baronessy, a Mimi wypaplała mu, co zaszło. Zapewnienia kelnerki, że przez resztę dnia Karen nie miała już żadnych sensacji, wcale nie uśmierzyły niepokoju pomieszanego z gniewem, że od razu do niego nie zadzwoniła. Gdyby nie wiedział, że Karen jest już w drodze do domu, pojechałby do Baronessy, żeby ją stamtąd zabrać. Miał do siebie pretensję, przypuszczając, że prawdopodobnie przyczynił się do zasłabnięcia Karen. Wczorajszej nocy myślał przede wszystkim o zaspokojeniu własnej żądzy. Być może była to cena, jaką zapłaciła za jego gwałtowność. Obiecywał sobie, że odtąd będzie traktował ją z największą uwagą, aby nie zagrozić zdrowiu jej i dziecka, nawet gdyby to miało znaczyć całkowitą wstrzemięzliwość. Niewesoła perspektywa, jeśli zważyć, jak wiele musiała kosztować Karen prośba, aby się z nią kochał - a kiedy już Anula & polgara ous l anda sc osiągnął to, czego pragnął od dnia ich ślubu, zaczął cenić każdą chwilę spędzoną w obecności tej kobiety. Zwłaszcza jeśli była to chwila cudownie intymna. Doskwierała mu obawa, że Karen wykrywa jego słabe punkty. Uosabiała wszystko, czego pragnął od kobiety, i wszystko, czego się lękał, gdy odzywał się w nim głos serca. I kiedy usłyszał, że otwiera frontowe drzwi, musiał użyć maksimum woli, by nie podbiec do niej i nie chwycić jej w ramiona zamiast siedzieć nieruchomo w fotelu. Kiedy weszła do pokoju, natychmiast rzuciła mu się w oczy jej bladość. - Cześć - powitała go ze słabym uśmiechem i rzuciwszy na stół torebkę i kluczyki od auta, opadła ciężko na sofę. - Jak minął dzień? - spytał spokojnie, postanawiając dać jej szansę wytłumaczenia się. - Jak w domu wariatów. - Zdarzyło się coś ważnego? - Nie. Zwykła codzienność. Ash pociągnął potężny łyk whisky i pochylił się w przód z łokciami na kolanach, zaciskając dłonie na szklance z taką siłą, że groziła pęknięciem. - Utrata przytomności to dla ciebie szara rutyna? - Daniel ci powiedział? - wyprostowała się, rzucając mu czujne spojrzenie. - Nie wprost. Wyraził tylko troskę o twoje zdrowie i pogratulował mi, Jednak Mimi nie była taka dyskretna. - Och, nic takiego - machnęła lekceważąco ręką. - Na chwilę zrobiło mi się słabo, ale zaraz się ocknęłam. - Ja nie uważam tego za błahostkę. - Ash ściskał z morderczą siłą szklankę, z największym trudem trzymając nerwy na wodzy. - Zaharowujesz się i bardzo mi się to nie podoba. Spędzasz wieki w tej Baronessie, a potem jeszcze w domu zajmujesz się remontem. Nie dosypiasz, co odbija się na twoim zdrowiu i na zdrowiu naszego dziecka. - Wysypiam się jak należy, z wyjątkiem... - Umknęła wzrokiem w bok i lekko się zaczerwieniła. -Wczorajsza noc była nietypowa. - Zdaję sobie dobrze sprawę - odparł z poczuciem winy - że moje Anula & polgara ous l anda sc zachowanie mogło mieć wpływ na twoje poranne zasłabnięcie. Powinienem więcej myśleć o tobie i dziecku. Na moje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że bardzo cię pożądałem. - Och, daj spokój, Ash - westchnęła. - Nie uprawialiśmy forsownej gimnastyki. I było cudownie. - Byliśmy nieostrożni. Ja byłem nieostrożny - sumitował się. - Przeciwnie, byłeś niezwykle ostrożny. - Nie na tarasie. - Mówiłam ci, nie jestem ze szkła. Uzgodniłam też z Mimi, że będę się oszczędzać. Usiądę przy kasie, a ona z resztą personelu zajmie się gośćmi. - A ja powiedziałem Mimi, że przez jakiś czas nie będziesz przychodziła do pracy. - Nie miałeś prawa. - Karen zerwała się z sofy. - Co miałem zrobić? Jeśli ty sama nie troszczysz się o siebie, muszę się tym zająć. - Niepotrzebny mi nadzorca! - Z irytacją zacisnęła pięści. Ash odstawił szklankę, wstał i popatrzył jej w oczy. - Naprawdę uważasz, że twój obecny tryb życia ma korzystny wpływ na ciebie i dziecko, które nosisz? Zawahała się, ale po chwili znów uniosła się gniewem. - Nie zrobiłabym nic, powtarzam: nic, co by mogło zaszkodzić dziecku. Ono jest dla mnie wszystkim. - Wobec tego zastanów się, jak będzie dla niego najlepiej - odparł perswazyjnym tonem, dochodząc do wniosku, że to lepszy sposób na upór Karen, niż przyciskanie jej do muru. - Masz naprawdę pełne ręce roboty w związku z domem i szykowaniem się na przyjście dziecka. Czy nie mogłabyś na tym poprzestać? Przecież nie brakuje nam pieniędzy. - Ale Marii nie ma, a Mimi... - Mimi twierdzi, że da sobie radę w Baronessie. Poza tym możesz jej dawać wskazówki i kontrolować wszystko przez telefon. Jestem pewien, że Maria uznałaby takie wyjście za rozsądne. Karen spuściła wzrok i potarła dłonią czoło. - Chyba masz rację. Lekarz zresztą sugerował, że powinnam przez Anula & polgara ous l anda sc kilka dni odpocząć. Ale pozwolisz, że kiedy skończy się remont, wrócę do pracy, jeśli tak mi się tak spodoba. - Uszanuję twoją decyzję. - A poza tym... - zmarszczyła brwi. - Powtórz z łaski swojej, co jeszcze mówiłeś? - Powiedziałem, że szanuję twoją decyzję odnośnie do pracy. Jednak mam nadzieję, że rozważymy wszystkie za i przeciw, gdy przyjdzie na to pora. - Jasne. Jestem za otwartą dyskusją. Dopóki nie okaże się, że potrafię być cholernie uparta. - Ja czasami też. - A dlaczego mnie to wcale nie dziwi? - W kącikach ust Karen pojawił się cień uśmiechu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|