Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ognia. - Mamy do wyboru. Albo zrobimy to z Peverellem - on da nam klucz, więc będzie łatwiej - albo... 62 - Albo? - Neli pochyliła się z ciekawością. - Albo nie skorzystamy z jego usług i sami się włamiemy. To nas będzie więcej kosztowało, ale cały ukradziony towar jest wtedy nasz. - Ale Peverell domyśli się, że to my. - No to będziemy musieli go uciszyć. - Nie - sprzeciwił się Bob. - %7ładnego zabijania. - Kto mówi o zabijaniu? - Springer uśmiechnął się krzywo, pokazując przerzedzone pożółkłe zęby. - Są inne sposoby. Ten facet przesadza z graniem. Jego papa już nieraz musiał go wyciągać z długów za uszy. A także jego bracia. Wystarczyłby jakiś szantażyk. Myślę, że przydałoby się zrobić mały wywiad. Bob męczył się z ością, która utknęła mu między zębami. Zaczął pochrząkiwać. Głowa Springera podskoczyła. - To twoja działka, Bob. Masz talent do niuchania. Może będziemy mogli jakoś wykorzystać jego braci. Zagnij palucha na Peverellów. W kilka dni po wizycie Alexandra w domu pana Wellsa na Golden Sąuare wjechała stara furmanka wioząca drewnianą skrzynię. W niej znajdowała się większość odzieży Decimy oraz liścik od pani Alfredowej. Twój ojciec nie pozwolił mi spakować Twoich rzeczy, mec wrzuciłam je pospiesznie jak popadnie. Och, Decimo, coś Ty narobiła? On jest na Ciebie taki zły. Straszy, że Cię wykreśli z rodzinnej księgi. Alfred pisze, że to wszystko moja wina; Edmund jest wściekły; ojciec wezwał jego i Timothy 'ego; Peter, Joseph i Roger wyjechali, a Bartholomew nie chce o Tobie 63 słyszeć. Stephen przyjedzie pózniej... Na tym list się kończył. Były na nim jeszcze plamy po łzach i krzywy podpis: Theresa Wells. Kiedy Decima otworzyła skrzynię, zobaczyła swoje ubrania wrzucone byle jak, jakby pani Alfredowa miała na ich spako wanie tylko chwilkę. W środku walały się razem gorsety, suknie, halki, pończochy, buty, wszystko zmieszane ze sobą. Do jednej pończochy pani Alfredowa schowała naszyjnik z pereł i złotą bransoletkę, należące do matki Decimy, oraz własną portmonetkę z dziesięcioma funtami w monetach. Decima nigdy nie przepadała za bratową, ale teraz, widząc jej przejęcie i przygnębienie sytuacją, poczuła się wzruszona. Wypakowywała rzeczy z ciężkim sercem i świadomością, że to, co ona potraktowała jako niewinny wypad, ojciec uznał za otwartą rebelię. Zastanawiała się, czy podobnie wyglądała sprawa z jej bratem Johnem. W rodzinie nikt nigdy o tym nie mówił. Decima nie miała pojęcia, czy występek brata był tak samo trywialny jak to, co ona zrobiła. Czy ojciec zmieni kiedyś zdanie? Przecież w gruncie rzeczy nie uczyniła nic złego. Tylko że pan Wells to despota, a w dodatku i tak chciał się jej pozbyć. Zastanawiała się, czy jest w stanie przeżyć z pieniędzy, które zostawiła jej ciotka Ellen. To będzie jakieś sto pięćdziesiąt funtów rocznie, tyle, ile kosztuje kilka sukien na sezon. Jednak wiele biedniejszych rodzin utrzymuje się za funta tygodniowo i gdyby miały do dyspozycji sto piędziesiąt funtów, uznałyby, że to bogactwo. Jakoś nie umiała do końca zobaczyć swojej nowej sytuacji w czarnych kolorach. No bo też jak, skoro mieszka sobie przy Golden Square w komforcie i spokoju? Z drugiej strony, miała przy sobie tylko te dziesięć funtów, które przesłała jej pani Alfredowa. 64 Pod wieloma względami jest jej jednak teraz lepiej niż kiedykolwiek. Rany goiły się tak, jak powinny. Nikt na nią nie krzyczał; lubiła Catherinę, która jej przypominała ciotkę Ellen, i była zdumiona Jamesem. Nigdy nie widziała chłopca tak skromnego i cichego. Timothy jako dwunastolatek był okropny i ciągle się na nią wydzierał, chyba że akurat odgrywał świętoszka. Natomiast z Jamesem miło było po rozmawiać, bo naprawdę słuchał tego, co miała do powie dzenia. - To wspaniały chłopiec - powiedziała Catherinie. - Taki spokojny! Jakby go w ogóle nie było. Catherina zaczerwieniła się z zadowolenia. Czuła się gorsza od innych w tak wielu dziedzinach życia, że ta pochwała stanowiła balsam dla jej udręczonej duszy. Starała się wy chowywać syna najlepiej, jak potrafiła, pomagając mu przeła mywać kalectwo i ucząc go zaradności. - James wie, że nie wolno mu denerwować wujka. Obydwoje jesteśmy tu tylko dzięki jego uprzejmości. Staram się w ramach wdzięczności prowadzić Alexandrowi dom, ale jest to dla mnie... Nie nauczono mnie tego... a kucharka potrafi być taka... Obawiam się, że czasami jestem taka strachliwa. - Catherina nie śmiała mówić tego głośno, nawet do siebie samej, ale choć bardzo była wdzięczna Alexandrowi, prowadzenie domu było dla niej tak wielkim ciężarem, że często z tego powodu nie przesypiała nocy. Kucharka, cztery pokojówki, lokaj, pucybut i stajenny - to za wiele. - Chyba mogłabym wpłynąć na panią Salter - zapropono wała Decima. Nie chciała wprawiać Catheriny w jeszcze większe zakłopotanie, ale prawda wyglądała tak, że przekąska na drugie śniadanie była niemal niejadalna, a obiad niewiele 65 lepszy. Pani Salter przyjmowała polecenia Catheriny z ledwie skrywaną pogardą. Decima była tym oburzona. Catherina ogromnie wzruszyła się propozycją Decimy. Na swoje usprawiedliwienie wspomniała, że jest tylko biedną wdowąi pobieżnie opisała swoje związki z rodzinąPeverellów; Decima nie chciała z niej wyciągać więcej. Reszty dowiedziała się, kiedy zeszła na dół, by dać pani Salter zlecenia dotyczące obiadu. Ta ją oświeciła - zresztą z wielkim zapałem. - Pani Thompson jest nieślubnym dzieckiem sir George'a. - Była dopiero dziesiąta rano, a od kucharki buchał już mocny odór dżinu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|