Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
także zaprosić - zgodziła się Kitty radośnie i dodawszy szybko postscriptum do każdego z listów, oddała je Hollinsowi do natychmiastowego wysłania. Claud, chcąc nie chcąc, został wciągnięty w przygotowania, a jego zadanie polegało na wymyśleniu atrakcji poza domem, tak by Kitty i jej przyjaciółki mogły w pełni wykorzystać wspólnie spędzony czas. Kitty niecierpliwie wyczekiwała listonosza, aż wreszcie Prudence i Nell odpisały w pierwszych dniach lipca, obie zaskoczone, lecz ogromnie zadowolone z możliwości spotkania. Nell miała przywiezć ze sobą pasierbicę, której nie mogła zostawić samej w zamku Jarrow. Pokoje były gotowe, menu uzgodnione z panią Papple, srebra wypolerowane, a cały dom porządnie wywietrzony i Kitty nie pozostawało nic innego do roboty jak tylko uzbroić się w cierpliwość i oczekiwać przyjazdu gości. Kiedy wreszcie jakiś pojazd ukazał się na podjezdzie, Kitty wyskoczyła z saloniku, gdzie czuwała od samego śniadania, i pognała do holu, wołając po drodze na Clauda. Hollins, równie podekscytowany, jak jego pani, już otwierał frontowe drzwi. Stojąc w progu, Kitty natychmiast ujrzała jakże miłą jej sercu twarz Prudence Rookham wysiadającej z powozu. - Prudence! - pisnęła Kitty. - Och, najdroższa Prudence! - Kitty! - Przyjaciółka, również z radosnym okrzykiem, wpadła w rozpostarte ramiona gospodyni. Claud, który wyszedł za żoną z domu, przyglądał się scenie powitania z zazdrością. Przyjaciółki śmiały się, płakały i prześcigały się w prawieniu serdeczności. Pomiędzy tymi dwiema kobietami, dorastającymi razem w jakże skromnych warunkach, istniała zażyłość, o jakiej on, z całym swym bogactwem i tytułem, mógł tylko marzyć. W końcu zauważył wysokiego, szczupłego mężczyznę w jedwabnym surducie, stojącego cierpliwie obok powozu i z pobłażliwym uśmiechem obserwującego kobiety. Trzymał kapelusz w dłoni, odsłaniając nieco zbyt długie ciemne włosy, a w jego twarzy od razu rzucał się w oczy wydatny nos. Claud podszedł do niego szybko i przedstawił się, przypomniawszy sobie o obowiązkach gospodarza. Nim zdążyli uścisnąć sobie dłonie, Kitty wypuściła przyjaciółkę z objęć i Prudence stanęła u boku męża, gotowa do prezentacji. - Jak się pan miewa, panie Rookham? - spytała Kitty, z trudem łapiąc oddech. - Dziękuję, że pan ją do mnie przywiózł! O, a to jest Claud. To znaczy lord Devenick, mój mąż. - Domyśliłem się tego - odparł lekko Rookham. - Cieszę się niezmiernie, że mogę panią poznać, lady Devenick. Wiele o pani słyszałem. Kitty rzuciła przyjaciółce pełne lęku spojrzenie. - Prudence, co ty o mnie naopowiadałaś? Pewnie coś okropnego, bo przecież o mnie nie można powiedzieć nic dobrego. - Wręcz przeciwnie. - W oku szczupłego dżentelmena pojawił się błysk wesołości. - Wygląda pani tak pięknie, jak kazano mi wierzyć, a pani zdolność przepowiadania własnej przyszłości także jest niezwykła. Kitty zamrugała oczami całkiem zbita z tropu, ale na szczęście Prudence szybko przywołała męża do porządku. - Julius, nie drocz się z nią! Nie zwracaj na to uwagi, Kitty. On ma okropny zwyczaj strojenia sobie żartów, ale niej pozwolę, żeby cię dręczył, bądz spokojna. Najwyrazniej pan Rookham bawił się jej kosztem, lecz Kitty, nie żywiąc urazy, zostawiła go Claudowi, a sama poprowadziła przyjaciółkę do środka, ani na moment nie przerywając ożywionej rozmowy. Minęły przeszło dwie godziny, nim ukazanie się drugiego powozu zapowiedziało przyjazd Jarrowów. Przy spóznionym lunchu Claud, zmuszony do zabawiania rozmową Rookhama żaden z nich nie był w stanie zamienić choćby słowa z paniami - uznał go za całkiem miłego człowieka. Był więc ciekaw, jakim okaże się nowo przybyły gość. Drugie spotkanie różniło się od pierwszego. I tym razem Claud podążył za Kitty, która wybiegła przed dom z nie mniejszym entuzjazmem niż poprzednio, w towarzystwie Prudence. Kobieta, która wysiadła z powozu, była blondynką o wyrazistych rysach, wyższą od obu pozostałych dziewcząt i skromniej od nich ubraną. Przywitała się serdecznie z Kitty i Prudence, po czym znów skupiła uwagę na wnętrzu pojazdu. Pomogła wysiąść małej dziewczynce, następnie poświęciła dłuższą chwilę na wyjaśnienie dziecku, kim są zebrane wokół osoby, a wreszcie oddała je pod opiekę pulchnej młodej kobiety, najwidoczniej niani, i dopiero wtedy pozwoliła się przedstawić gospodarzowi. - Cieszę się, że mogę pana poznać, lordzie Devenick. Uśmiech, ku skrywanej uldze Clauda, rozjaśnił nieco jej twarz, łagodząc surowe rysy. Odwróciła się do towarzyszącego jej mężczyzny. - Mój mąż, lord Jarrow. Claud zobaczył ubranego na czarno poważnego człowieka, którego twarz pokrywały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|