Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ja potem zrobię powiedział Harry. Siedział przy sterze, światła nad skrzynką z instrumentami miał teraz zapalone i sterował w blasku dnia utrzymującym się wciąż nad oceanem, i obserwował zmierzch schodzący na wodę. Nie zapalił świateł sygnałowych. Noc będzie dobra pomyślał. W taką noc dobrze się przeprawiać. Jak tylko zniknie ta reszta światła, skręcę trochę na wschód. Bo inaczej za godzinę zobaczymy łunę nad Hawaną. Jeżeli nie za godzinę, to za dwie. Najdalej za dwie godziny. A jak ten skurwysyn zobaczy łunę, może mu przyjść ochota mnie sprzątnąć. Miałem szczęście, że zrzuciłem ten pistolet za burtę. Miałem cholerne szczęście. Ciekawe, co Maria ma na kolację? Pewnie się o mnie martwi. Pewnie nic nie je ze zmartwienia. Ciekawe, ile ci dranie zabrali pieniędzy? %7łe też nie przeliczą. Drański sposób zdobywania pieniędzy na rewolucję. Drański naród ci Kubańczycy. Kawał bydlaka z tego Roberto. Utłukę go dzisiaj w nocy. Utłukę go, choćby nie wiem jak miało się wszystko inne skończyć. Ale temu biedaczynie Albertowi niewiele to pomoże. Było mi cholernie głupio, że go tak wrzucam do wody. Sam nie wiem, jak na to wpadłem. Włożył do ust papierosa i palił w ciemności. Niezle sobie radzę. Lepiej, niż myślałem. Ten smarkacz jest całkiem miły. Dobrze by było, żebym tak mógł usadzić tamtych dwóch na jednej koi. %7łebym jakimś cudem ściągnął ich w jedno miejsce. Hm, zrobię, co się da. Im bardziej ich teraz obłaskawię, tym będzie lepiej. Im spokojniej da się to załatwić, tym lepiej. Zje pan kanapkę? spytał chłopiec. Chętnie. Poczęstowałeś swojego wspólnika? Pije. Nie chce jeść odparł Emilio. A tamci dwaj? Mają mdłości. Piękna noc, dobra noc do przeprawy na Kubę powiedział Harry. Zauważył, że chłopiec nie patrzy na kompas, więc zbaczał wciąż z kursu na wschód. Cieszyłbym się, że jestem na morzu odparł chłopiec gdyby nie ten pana pomocnik. Porządny chłop był z niego. Postrzeliliście kogoś w banku? Tak. Adwokata. Jak on się nazywał... Simmons. Zabity? Chyba zabity. Taka sprawa pomyślał Harry. Pan mecenas Miodousty. Czego on się, do cholery, spodziewał? Jak mógł przypuszczać, że go to ominie? Takie są skutki, jak ktoś próbuje odstawiać bandytę. Takie są skutki, jak ktoś za często chce być za sprytny. Pan mecenas Miodousty. Czołem cześć, panie mecenasie Miodousty. Jak to się stało, żeście go zabili? Pewnie się pan domyśla odparł chłopiec. To zupełnie inna sprawa niż z pana pomocnikiem. Tego naprawdę żałuję. Wie pan, Roberto w gruncie rzeczy nie jest zły. Tylko obecny etap rewolucji tak go wykoleił. Mam wrażenie, że to całkiem porządny chłopak powiedział Harry. I pomyślał: Słyszysz, co mówią twoje usta? Chryste, gotów jestem mówić wszystko, co mi ślina na język przyniesie. Ale muszę spróbować przeciągnąć tego smarkacza na swoją stronę, na wypadek... Jaką właściwie rewolucję teraz robicie? spytał. Jesteśmy jedyną partią rewolucyjną w kraju odparł Emilio. Chcemy przepędzić wszystkich starych polityków, chcemy skończyć z imperializmem amerykańskim, który nas dusi, z tyranią armii. Chcemy zacząć wszystko od nowa i dać wszystkim równe szanse. Chcemy skończyć z niewolnictwem guajiros... wie pan, chłopów... i podzielić wielkie plantacje trzciny cukrowej między robotników, którzy na nich pracują. Ale nie jesteśmy komunistami. Harry przeniósł wzrok z kompasu na twarz chłopca. A jak sobie dajecie radę? Tymczasem zbieramy pieniądze na walkę odparł chłopiec. W tym celu chwytamy się środków, których nie będziemy potem stosowali. I posługujemy się ludzmi, których potem usuniemy z naszych szeregów. Ale cel uświęca środki. Ten smarkacz jest radykał pomyślał Harry. A jakże, prawdziwy radykał. Podoba mi się wasz program powiedział bo widzę, że chcecie ulżyć robotnikowi. W dawnych czasach sam nieraz strajkowałem, jeszcze kiedyśmy mieli w Key West fabryki cygar. Jakbym wiedział, co wy za jedni, chętnie bym wam pomógł. Dużo ludzi chciałoby nam pomóc powiedział chłopiec. Ale z uwagi na obecną sytuację w naszym ruchu nie możemy nikomu ufać. Tak mi przykro, że musimy przejść przez tę fazę. Nienawidzę aktów terroru. Nienawidzę metod, które stosujemy, żeby zdobyć potrzebne fundusze. Ale nie mamy wyboru. Pan sobie nie wyobraża, jak strasznie zle jest na Kubie. Wyobrażam sobie, że jest fatalnie powiedział Harry. Nie, pan sobie tego nie może wyobrazić. Cały kraj, każda najmniejsza wioska jęczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|