Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kiedy wiedział, że spełniło się jego marzenie. Kiedy dowiedział się, że operacja zakończyła się pomyślnie, zbiegł po schodach do kwiaciarni i kupił tuzin herbacianych róż. Ale kiedy oczekiwał na kolejne wieści, niemal pogniótł ich delikatne płatki. Teraz stały w wazonie na stoliku przy jej łóżku i więdły powoli. Chcąc skrócić sobie czas oczekiwania, Collin zadzwonił do Raeburna. Kelly przyznała się do wszystkiego. Przecięcie hamulców i pożar hotelu to były jej pomysły, ale w podłożeniu bomby maczał palce McKenzie. W zamian za pomoc obiecała mu, że zaświadczy, iż 245 ous l a and c s to on jest twórcą środka odchudzającego. Darber zgłosił się sam. Dręczyły go wyrzuty sumienia, że mimowolnie omal nie doprowadził do śmierci Sydney i Collina. Gdyby powiadomił policję o szantażu, Kelly zostałaby aresztowana wcześniej. Najprawdopodobniej zostanie mu postawiony zarzut prowadzenia nieetycznych praktyk medycznych. Usłyszał szelest pościeli. Z nadzieją uniósł głowę. Nareszcie się poruszyła. - Sydney... otwórz oczy - szepnął. - Potrzebuję cię. Nie chciałem się do tego przyznać, długo broniłem się przed uczuciem... - Położył czoło na jej dłoni. - Nie zostawiaj mnie teraz, proszę. Przestraszył się, że kiedy Sydney otworzy oczy, nie będzie pamiętała o swoim wyznaniu. Może nawet powiedziała to tylko pod wpływem leku. Potrząsnął głową. Nie, to niemożliwe. Kochała go, był tego pewien. Widział to w jej oczach, kiedy desperacko rzuciła się na Kelly, by uratować mu życie. Wolno, ostrożnie położył głowę na brzegu poduszki. Chciał poczuć na sobie ciepło jej oddechu. Powieki zaczęły mu ciążyć i już po chwili zapadł w głęboki sen. - COLLIN... - wyszeptała z wysiłkiem. Podniósł głowę. Oczy piekły go ze zmęczenia, przez chwilę mrugał nimi, nie w pełni świadom tego, gdzie się znajduje. Po chwili przypomniał sobie, że jest w szpitalu i czeka, aż Sydney wybudzi się z narkozy. 246 ous l a and c s - Nareszcie się obudziłaś - uśmiechnął się do niej. - Nie mogłem się doczekać i chyba zasnąłem na chwilę. Wyciągnęła rękę, by dotknąć jego twarzy. Poczuła przejmujący ból. - Nie ruszaj się, skarbie - polecił. - Przez jakiś czas będzie cię bolało. Trzeba było wyjąć kulę. Przysunął się bliżej i ujął jej twarz w obie dłonie. - Tak strasznie się bałem, że się już nie obudzisz. - Co z Kelly? Nic się jej nie stało? - zapytała. - Nie. Jest w areszcie. Przyznała się do wszystkiego. Przymknęła oczy. - Myślałam, że jest moją przyjaciółką - westchnęła po chwili. - Nie mogę uwierzyć, że byłam aż taka naiwna. Ani przez chwilę nie łączyłam jej z Dougiem. A tymczasem... - Nie obwiniaj się - przerwał. - Doug potrafił kłamać jak nikt inny. Z tego żył. A jeśli chodzi o Kelly, sam nie potrafiłem jej rozgryzć. Odwróciła głowę, by ukryć łzy. - Wiem, że cierpisz - ciągnął. - Spotkało cię tyle złego. Ale nie martw się, najgorsze masz już za sobą. Poradzisz sobie. Jego słowa zabrzmiały jak pożegnanie. Doskonale pamiętała, że przyznała się, że go kocha. Jednak on nie odpowiedział... Nic dziwnego. Spłacił już swój dług. Odnalazł zabójcę Douga, jak jej to kiedyś obiecał. Teraz był wolny. Mógł zrobić, na co tylko miał ochotę. Nawet zostawić ją ze złamanym sercem. 247 ous l a and c s - Czym się martwisz? - zapytał nagle. - Myślałam o śledztwie - skłamała. - Teraz, kiedy zostało zamknięte, pewnie wrócisz do Charleston. Wzruszył ramionami. - Jako policjant mogę pracować wszędzie... Nie odpowiedział wprost na jej pytanie. Uważa pewnie, że powinien oszczędzić jej wzruszeń. Przełknęła łzy. - Wszędzie, gdzie tylko zechcesz zamieszkać - dokończył. Spojrzała na niego uważnie. Zdawało się, że nie rozumie. - Chcę być z tobą, Sydney - powiedział z naciskiem. -Kocham cię. - Pochylił się i pocałował ją czule. - Powiedziałaś kiedyś, że jestem taki sam jak Doug... - przypomniał jej po chwili. - Widzisz, trochę mnie martwi, że patrząc na mnie, będziesz myślała o nim. - Nic z tego - szepnęła. - Kiedy na ciebie patrzę, mogę myśleć tylko o tobie. Chociaż gdyby nie Doug, nigdy bym cię nie spotkała. Uniósł do ust jej dłoń i pocałował każdy palec z osobna. - Chcę być z tobą. Przemyśl to sobie - zamruczał. - Już to zrobiłam. - To dobrze. Bo chciałbym, żebyś została moją żoną. Zabrakło jej tchu. Spoważniała i głęboko spojrzała mu w oczy. - Niczego bardziej nie pragnę. Pochylił się nad nią. Powiódł wargami po jej ustach, lekko, jakby prosząco. Rozchyliła je oszołomiona doznaniem, on zaś położył dłoń na jej karku i pogłębił pocałunek. 248 ous l a and c s - Collin? - odezwała się, kiedy na moment oderwała od niego usta. - Tak? - Chciałabym przeznaczyć pieniądze Douga na założenie fundacji. Na rzecz ludzi po operacji przeszczepu - dodała, widząc jego zaskoczone spojrzenie. - A ja chciałbym mieć dużą rodzinę. Uśmiechnęła się. - Moglibyśmy się o to postarać - zaproponowała. - I to natychmiast. - Podoba mi się ten pomysł. Mocno przytulił ją do siebie. Nagle spoważniał. Musiał powiedzieć jej jeszcze o czymś. - Megan trafi do rodziny zastępczej. Kelly nie ma żadnych krewnych, a nieprędko wyjdzie z więzienia. - Biedna mała - głos Sydney zadrżał współczuciem. -Będzie musiała zamieszkać u obcych ludzi. - Wiem, jak bardzo ją kochasz, Sydney - zaczął ostrożnie. - To dziecko Douga i pewnie trudno byłoby ci zapomnieć, co zrobili on i Kelly, ale... - urwał w poszukiwaniu właściwych słów. - Chcesz powiedzieć, że nie miałbyś nic przeciwko temu, żebyśmy ją przygarnęli? - Sydney popatrzyła na niego z nadzieją. Z ulgą skinął głową. - To przecież małe, niewinne dziecko. Zliczna dziewczynka, która cię uwielbia - pocałował ją w policzek - prawie tak samo jak ja. 249 ous l a and c s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|