Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zciana oczekiwania mierzy 5 nocy i 5 długich dni napisał jej w sms-ie. Czuła to tak samo. Rozłąka z nim fizycznie ją bolała. Spotykali się od roku, mając ciągle wrażenie, że mają randkę. Trochę to było dziwne ale miało i swoje plusy. Nie niosło z sobą znudzenia, towarzyszącego wielu parom, mających siebie na co dzień... Kolacja dobiegła końca. Przenieśli się, co było do przewidzenia, do jej łóżka. Przekomarzała się z nim, choć go pragnęła, choć był taki wyczekany. Zacisnęła pośladki, broniąc mu dostępu do swojej dziurki. Były jak skała. Uniemożliwiły mu wejście do baśniowej jaskini, w której na chłopców czeka spełnienie... Kreska był wyposzczony tyloma dniami oczekiwania i chciał się najnormalniej w świecie kochać z nią. Pragnął pełnego seksu, żadnych namiastek. Krwistego kotleta, a nie sojowego odpowiednika, którego mu ofiarowywała. Jego penis łaknął wejść w jej ciepło i wilgoć. Chciał tego odczucia, towarzyszącego zaciskaniu się mięśni jej pochwy. Zamiast tego usłyszał prawie rozkaz, aby się położył na brzuchu. Chciała widzieć jego plecy. Była bardzo stanowcza. Poddał się więc, choć nie było mu z tym w smak. Zapowiadała się zwłoka, a był to ich pierwszy raz po tygodniowym oczekiwaniu... Dobrze, że nie kupiłem jej pejcza. W jej rękach mógłby posłużyć czemuś więcej niż dodaniu szczypty pikanterii naszemu seksowi pomyślał odrobinę spłoszony, nie mówiąc jednak nic. Czasem były takie sytuacje, że wszelkie słowa wydawały się zwyczajnie nieprzystające... Położył się posłusznie, tak jak sobie zażyczyła, pomimo całego zamieszania w swojej głowie. Wcisnął bezlitośnie sterczącego penisa w łóżko, w chłód pościeli. Miał otwarte oczy, lecz zamknął je. I tak nie widział jej ani tego, co zamierza... Zrezygnował ze wzroku i choć był fotografikiem, przełączył się na inne sposoby odbierania bodzców. Koniuszkiem języka polizała go po plecach. Bardzo delikatnie, by dosłownie za moment przejechać mu po nich całym jęzorem. Poczuł się jak ciele lizane przez krowę. Dziwnie, ale działało to na niego. Jądra napełniały mu się amunicją gotową w każdej chwili wystrzelić. Penis wciąż łaknął uwagi, której nie chciała mu dać. Nie w tym momencie. Poczuł na skórze jej sutek. Potem oba. Otarła się nimi, unosząc się tak, by czuł tylko to. Jej sutki, nic więcej. Zrobiło mu się gorąco. To było dobre preludium. Podziałało. Przygotowało go na to, co nastąpiło pózniej. Na ciepło jej piersi, którymi przejechała mu po plecach, z dołu do góry. I z powrotem. Następna kolejka mocniej, szybciej, z wierceniem się. Ocierała się nimi o jego plecy, bezlitośnie. Jego penis pulsował. Nawoływał. Uniósł się na łokciu, by się odwrócić. Móc ją zobaczyć, jej rozgwieżdżone oczy. Móc ją dotykać. Przerwała to zdecydowanym ruchem i słowem. Kładz się powtórzyła władczo. Zawsze miałeś szybko, natychmiast, dziś poczekasz zawyrokowała i zabrzmiało to złowieszczo. Uległ jej i powrócił do leżenia. Wszystko się działo, tym razem bez cienia inicjatywy z jego strony. Był nagi, bezbronny, zależny. Jej piersi dotykały teraz jego pośladków. Zetknęły się z ich wypukłością. Ocierała się łagodnie o jego tyłek, by już po chwili wciskać się nimi w niego, chuchając w jego rowek i przechodząc do lizania go tam. A stamtąd były już tylko milimetry do podstawy jego członka. Do jego uniesionych w podnieceniu jąder. Nie chciała ich jeszcze pieścić, choć uwielbiała to robić. Starała się odwlec ten moment, by przedłużyć to, co działo się między nimi. Jednak bliskość jego genitaliów, ich zapach, bijące stamtąd ciepło, widok jego gotowości wszystko to sprawiło, że nie dała rady. Ta świadomość pokonała ją. Zwinął ją orgazm, którego jeszcze nie chciała. Dyszała rozgrzana do czerwoności. Znieruchomiała i zesztywniała. Tylko mięśnie jej pochwy i serca pracowały jak należy, nadrabiały za inne. Skorzystał z okazji. Zdjął ją delikatnie ze swoich plecowi położył obok. Dłońmi objął mocno jej piersi. Członkiem otarł się o jej pokryte ciemnoblond włoskami łono. Spojrzała wzrokiem bezradnego kociaka. Jej drapieżność gdzieś wyparowała. Jak magiczny Dżin. Pojawiła się po potarciu lampy jej pożądania. Teraz znikła bez śladu. Poddała się. Rozchyliła nogi trochę w geście uległości, bardziej by mógł skończyć i dołączyć. Przez chwilę zakosztować tego, co było już jej udziałem. Była bardzo mokra i rozgrzana. Wszedł w nią ostro. Zacisnęła na nim uda, by było mu lepiej, by było to wyrazistsze. Objęła go, zaplatając mu nogi plecach. Ustami odnalazła jego usta. Namiętnie całowała. Kiedy przestała, zaczęła szeptać mu słowa miłości, przeplatane sprośnościami. Kocham ciebie najdroższy wyszeptała do niego wpierw czule. Należę do twojego kutasa, masz mnie całą, korzystaj dodała już po chwili, zmieniając płynnie styl wypowiedzi. Możesz spuścić się w środku, na brzuch, na moje piersi. Wezmę do buzi, co tylko chcesz kochany słowa sfruwały jej z jej ust i wzlatywały ku niemu. Wsuwał się w nią swoim członkiem, a ona mimo że leżała pod nim, unosiła nieznacznie swój tyłek ku niemu wychodząc mu tak na spotkanie. Mocno zaciskając mięśnie pochwy. Palcami wędrując po jego plecach. Momentami wypuszczając pazurki i delikatnie przejeżdżając nimi wzdłuż jego grzbietu. Wywołując w nim ciarki. Była teraz niczym oswojona kotka, milusia. Znowu dochodziła. Chcę jeszcze wydyszała. Kochany dasz radę? Chcę jeszcze powtórzyła. Jeszcze odrobinę zaskamlała. Zwolnił, ale ciężko mu było. Wszystko, co w nim męskie, domagało się już spełnienia. Dał sobie chwilkę na to spowolnienie i znowu zaczął poruszać się w niej. Tym razem od tyłu. Pomimo dobrych chęci, skończył trzema głębokimi, szybkimi ruchami. Wyskoczył i trysnął na jej tyłek. Spojrzał na nią, naznaczoną jego nasieniem. Rozsmarował swoje plemniki na jej skórze, niczym jakąś cudowną maseczkę. Chwilę po-leżał, nim pofatygował się po ręcznik zwilżony ciepłą wodą, by zmyć z niej ślad swej obecności. Dowód miłości i pożądania jej kostek obciągniętych skórą... Rano zebrała się, by wyjść z sunią na siuśki. Poszedł z nią. Spuściła suczkę ze smyczy. Momentalnie pobiegła przed siebie, załatwić swoje psie sprawy. Kazamiko odruchowo patrzyła, gdzie biegnie i co robi. Kreska objął ją ramieniem i przytulił się miękko. No dobra, przyznam się powiedział nagle, dziwnie zduszonym głosem. Spojrzała na niego zaciekawiona, gubiąc przez to na chwilę z pola widzenia swoją sunię. Zwit opromieniał jego postać. Robiło to na niej wrażenie. Jej mężczyzna. Z którym dopiero co się kochała. Teraz ubrany. Koszulka z napisem Adicts, skóra, sczochrane i posklejane żelem czarne włosy. Nadal seksowny, pociągający. Do tego te muskające go poranne, słoneczne światełko... Też tęskniłem wyznał Kreska skruszony, nawiązując do jej wcześniejszej żarliwej deklaracji wyznanej na ulicy. Uśmiechnęła się i pocałowała go. Tym razem subtelnie. Czule. Bez tego żaru pożądania, który przy nim tak często odczuwała. Zrobiła to zamiast wszelkich słów. Wrócili, trzymając się za ręce do domu, jeśli można oczywiście domem nazwać mieszkanko w bloku z płyty. Podreptał do łazienki ogolić się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|