image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najrozmaitsze skarby, ale szybko przestali się w nim bawić, bo odkryli, że Sally przez
niedomknięte okno wślizgiwała się do środka jak węgorz i raz przyniosła mi stamtąd paczkę
papierosów i pudełko zapałek. Oświadczyłam Laurie'emu, że nie mam nic przeciwko temu,
żeby palił papierosy, ale że pragnę go ostrzec, iż palenie wpłynie niewątpliwie na jego
sprawność fizyczną i odbije się na jego grze w baseball, koszykówkę, siatkówkę, nie mówiąc
o piłce nożnej i ping-pongu. Dodałam, że jest to przyzwyczajenie niemądre, kosztowne i
idiotyczne, ale że jeżeli zamierza mimo to palić, to proszę bardzo, byle nie były to moje
papierosy. Ojciec zasugerował mu palenie fajki, jako rzecz bardziej męską. W dzień czy dwa
pózniej kupiłam mu w centówce zupełnie wyjątkowo brzydką fajkę oraz puszkę tytoniu.
Zapalił, popykał i, niestety, nie zemdliło go. Wobec tego ojciec poczęstował go cygarem. Ale
na cygaro też nie zareagował ani mdłościami, ani wymiotami, więc zrozumieliśmy, że w ten
sposób niczego nie załatwimy, i oświadczyliśmy naszemu synowi, że zabraniamy mu
kategorycznie palenia i że jeżeli zostanie przyłapany, będzie musiał nie tylko zapłacić wysoką
grzywnę, ale że zlikwidujemy mu rachunki w składzie drewna i w sklepie z żelaznymi
wyrobami. Ani przez chwilę nie przypuszczałam, że te pedagogiczne zabiegi odniosą
jakikolwiek skutek, ale faktem jest, że Sally nie znalazła już nigdy papierosów, a wkrótce
potem fort został zniszczony przez wyjątkowo silny wiatr.
Jako że mieliśmy teraz troje czytających dzieci w domu, walka o czytanie Barry'emu na
głos stała się szczególnie intensywna. Na razie zachowałam swoją pozycję lektora
wieczornego - zaczęłam oczywiście jak zwykle od  Czarodzieja z Oz - jednakże Laurie,
Jannie i Sally kilkakrotnie w ciągu dnia czytali mu jednocześnie trzy interesujące pozycje
literackie, podczas gdy Barry raczkował od jednego z rodzeństwa do drugiego. Jannie miała
rewelacyjny pomysł, otóż oświadczyła, że przestaje bratu czytać książki i będzie mu odtąd
opowiadała fascynujące historie własnego pomysłu. W ten sposób powstała cała seria
opowieści o Jefrym. Jefry był małym chłopcem, który miał słonia imieniem Fistaszek,
ponieważ pożerał niesamowite ilości...
- Czego? - dopytywał się Barry.
- Kapusty - odpowiadała niezmiennie Jannie.
Jefry miał także niedzwiadka imieniem Dikidiki, identycznie takiego samego jak
niedzwiadek Barry'ego, co tak rozzłościło Sally, że szybko wyciągnęła z kąta swoją lalkę-
chłopca, przemianowała ją z Patpussa na Jefry, oświadczyła, że jest to jej młodszy braciszek, i
zaczęła mu opowiadać historyjki o pewnym chłopczyku imieniem Barry, który miał
niedzwiadka imieniem Dikidiki, identycznie takiego jak Jefry. Tak powstała konkurencyjna
seria opowieści o Barrym. Pewnego wieczoru Laurie wszedł, zataczając się ze zmęczenia, do
kuchni i oświadczył, że właśnie przed chwilą, w czasie tradycyjnej  godziny bajek , wymyślił
opowieść o małym chłopcu imieniem Dikidiki, który miał dwa niedzwiadki; Barry'ego i
Jefry'ego, więc nie pozostało nam nic innego jak wydanie zakazu opowiadania kilku
historyjek na raz i ustalenie zasady, że żadna historyjka nie może trwać dłużej niż dwie
minuty.
Kiedy Barry zaczął chodzić do przedszkola, zrezygnował z pseudonimu Beekman i
wszyscy znów wołali na niego Barry. Na kilka dni przed jego pierwszym pójściem do
przedszkola otworzyłam szafę, gdzie w dużej ilości naftaliny przechowywałam wszystkie
stare kombinezony moich dzieci. Znalazłam kombinezon, w którym Laurie jezdził na
saneczkach, a który pózniej, kiedy Jannie z kolei poszła do przedszkola, został na nią
przerobiony. Odprułam wtedy kaptur i sprawiłam jej niebieską futrzaną czapeczkę. Teraz
okazało się, że rękawy są wystrzępione i nie nadają się nawet do reperacji, ale postanowiłam
mimo to nie wyrzucać go, bo spodnie były jeszcze całe i mógłby się przydać w razie awarii.
Drugi kombinezon Jannie odziedziczyła po Laurie'm, kiedy zaczął nosić spodnie narciarskie i
wiatrówkę, ale ten okazał się za duży na Barry'ego, poza tym był koszmarnie różowego
koloru. Przypomniało mi się, że już raz, przed laty, nie mogłam tego kombinezonu przerobić
na Sally, ponieważ miał wystrzępione rękawy i nie nadawał się już do reperacji i że już wtedy
postanowiłam nie wyrzucać go, bo mógłby się przydać w razie awarii. Pierwszy kombinezon
Sally odziedziczyła od jakiejś przyjaciółki. Był jasnoniebieski i ozdobiony futrzanymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl