image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wracaj na swoje siodło.
- Mówisz to bez przekonania - zauważył.
Jak mogło być inaczej, skoro czuła przy sobie jego silne ciało?
- To nie w porządku... - zaczęła.
- Jak najbardziej w porządku. Tak właśnie miało być.
- Nie mówmy o tym, co miało być.
- Dobrze, skoro nalegasz. Przynajmniej w tej chwili. -Przestał bawić się jej włosami.
- Kiedy jesteś tak blisko... - Urwała, bo nagle zabrakło jej tchu.
- To co?
- To nie mogę...
- Czego nie możesz?
- Niech cię wszyscy diabli! Lepiej mnie pocałuj.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - powiedział Eric, ale jego kuszące usta pozostały
dokładnie w tym miejscu, co przedtem. Poprzez sweter i bluzkę czuła na piersi ciężar medalionu,
tuż nad sercem.
Tamtej nocy, w namiocie Rindy, widok tego medalionu sprawił, że prysł czar.
Ale nie dziś.
Zarzuciła Ericowi ręce na szyję. Ich wargi się spotkały. Nareszcie!
Rozdział 11
Eric całował ją tak, jakby nigdy przedtem nie całował innej kobiety. Jakby był to pierwszy i
jedyny pocałunek w jego życiu.
Pierwszy i ostatni.
Eric całował ją tak, że gotowa była uwierzyć, iż  tak właśnie miało być". %7łe było im to pisane.
Jemu i jej. %7łe odtąd będą już razem.
Po latach samotności i czekania na ten moment.
W tej chwili była gotowa zapomnieć o bracie, o swojej misji, i uwierzyć w kłamstwo, że
Valbranda nie ma już wśród żywych. Całował ją, a ona słyszała muzykę skrzypiec i widziała
spadające gwiazdy.
Wreszcie Eric oderwał usta od jej warg i uniósł lekko głowę, by móc na nią spojrzeć z góry.
Ach, te jego oczy...
Nikt nie miał takich oczu. Koloru świerków. A może malachitu? Oczu, które potrafiły zaglądać
wprost do jej duszy.
- Chodz tu - wyszeptała Brit. - Pocałuj mnie jeszcze raz.
Zrobił to natychmiast.
Cudownie było móc dotykać jego gładkiej, rozgrzanej skóry. Brit położyła rozpostartą dłoń na
piersi Erica. Czuła, jak bardzo jej pragnie. Cofnął się.
- Nie rób tego - powiedziała, marszcząc brwi.
- Niby czego?
- Nie wycofuj się.
Znów się nachylił, ale tylko na moment, by musnąć usta Brit. Potem odsunął się i wolno pokręcił
głową.
- %7łałuję, ale czas jest nieodpowiedni. Poczuła przypływ irytacji.
- Tej nocy, którą spędziliśmy u kvina soldars, wcale tak nie uważałeś. Wręcz przeciwnie,
wydawało ci się, że czas jest jak najbardziej odpowiedni.
Eric wrócił na swoje siodło.
- Co się dzieje? - Brit wyprostowała się. - Co ja takiego zrobiłam?
- Nic. Mógłbym cię tak całować przez całą wieczność.
- To wszystko wyjaśnia - rzuciła, marszcząc nos.
Eric znalazł na kołdrze gałązkę i wrzucił ją do ognia. Obserwowali w milczeniu, jak płomienie
liżą ją i ogarniają, by w końcu ją pochłonąć.
Wreszcie Eric powiedział:
- Tamtej nocy wiedziałem, że mnie nie przyjmiesz. Nie byłaś jeszcze na to gotowa. Zgodziłaś się
jednak na pocałunki i ofiarowałaś mi kilka naprawdę bardzo słodkich. Przyjąłem je, mając
świadomość, że mnie na koniec odtrącisz. Ale tej nocy... Nie chcę, byś zrobiła coś, czego
mogłabyś pózniej żałować.
Chciała zaoponować, ale on miał rację. Nie była jeszcze gotowa.
Może nigdy nie będzie. A z pewnością dopóty, dopóki Eric nie wyjawi najważniejszej prawdy,
tej, której wciąż jej odmawiał.
Oparła się z westchnieniem o siodło.
- Na jak długo, twoim zdaniem, ugrzęzliśmy w tej grocie?
- Póki nie przejdzie burza. Najpewniej do jutra. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Brit popatrzyła na zegarek. Było dopiero południe.
- Wziąłeś talię kart?
- Przykro mi, ale nie.
- Trudno. O czym będziemy rozmawiać?
- A musimy koniecznie rozmawiać?
- Nie. - Mimo wszystko milczenie nie wydawało się najlepszym sposobem na przeczekanie
burzy. Brit zerknęła z ukosa na Erica. - Czytałeś ostatnio dobrą książkę?
- Kilka - odparł. - Właśnie skończyłem  Krótką historię czasu" Hawkinga.
- Nie żartuj. Nie znam nikogo, kto by ją przeczytał do końca.
- To książka o czarnych dziurach. Naprawdę fascynująca.
- No tak, wyobrażam sobie. Przejdzmy lepiej do muzyki.
Eric podniósł rękę.
- Teraz twoja kolej.
- Dobrze. Eminem.
- Masz na myśli tego rapera? To takie amerykańskie, deklamować w rytm muzyki. O ile
pamiętam, nazywa się Marshall Mathers.
- Dokładnie. Eric skrzywił się.
- Eminem jest kontrowersyjny. Słyszałem, że w swoich piosenkach obraża kobiety. Mimo to jest
twoim ulubieńcem?
Wzruszyła ramionami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl