Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Heleny, wyrzeczone do pana Leona sÅ‚owo jak ciebie kocham..." dzwiÄ™czy mi w uszach tak nieustannie, że daÅ‚bym pół życia, aby go siÄ™ na chwilÄ™ pozbyć. Wiem przecież, że ona go kocha, że mnie nie kocha a jednak tak siÄ™ mÄ™czÄ™, tak mÄ™czÄ™! ChciaÅ‚em dziÅ› koniecznie jechać, skoÅ„czyć tÄ™ mÄ™czarniÄ™, zacząć straszliwÄ… pokutÄ™ żal i tÄ™sknotÄ™. Matka miÄ™ wstrzymaÅ‚a. Przez caÅ‚y dzieÅ„ dzisiaj nie mówiliÅ›my wcale, nie pocaÅ‚owali ani razu, nie uÅ›cisnÄ™li sobie rÄ…k. Taki ostatni dzieÅ„. Ona wie, co siÄ™ robi ze mnÄ…, wie, że doprowadzi miÄ™ do szaleÅ„stwa pytaniem: ,,co zÅ‚ego ci zrobiÅ‚am? czego siÄ™ gniewasz?" i powtórzy go za każdym zbliżeniem siÄ™. WysÅ‚aÅ‚em dziÅ› list do pana C. z zawiadomieniem, że przyjadÄ™ do Ciechanowa w piÄ…tek. Ty nie wiesz ty, co umiesz bez chluby Å‚zy koić Co to jest dzikie serce do siebie przyswoić, Co tÄ™sknić za dobrociÄ…, a wdziÄ™ków żaÅ‚ować, W których wspomnieniu umysÅ‚ chciaÅ‚by istność schować.* Jakże jÄ… bezbrzeżnie kocham! NiepojÄ™ty żal, wÅ›ciekÅ‚ość zranionego diabÅ‚a porywajÄ… miÄ™ i tarzajÄ… po ziemi. Ja czujÄ™, że przykrość jej wyrzÄ…dzam, że krzywdÄ™ robiÄ™ sobie, a mimo to z rozkoszÄ… siÄ™ drÄ™czÄ™. ByÅ‚a bardzo zÅ‚Ä… dla mnie dzisiaj, stara siÄ™ być goÅ›cinnÄ… dla mnie, a wie przecież, że zasÅ‚uguje przez to na strasznÄ… nienawiść mojÄ…. O, mój Boże! PoszedÅ‚em w las, poÅ‚ożyÅ‚em siÄ™ na mchu na wznak i leżaÅ‚em z godzinÄ™ bezmyÅ›lnie. Rozkoszne marzenia, twarze DZIENNIKI, TOMIK XIII ludzkie nieznane przesuwajÄ… siÄ™ razem z obÅ‚okami. Ale to nie ja marzyÅ‚em, to ktoÅ› inny, bo ja wiedziaÅ‚em, że cierpiÄ™ bardzo, że czeka na mnie Helena z wesoÅ‚ym czy ironicznym uÅ›miechem. Nad gÅ‚owÄ… poczęły mi przeciÄ…gać obÅ‚oki coraz czarniejsze, drzewa zaszumiaÅ‚y ponurzej, twarz lasu Å›ciemniaÅ‚a, staÅ‚a siÄ™ ciemnozielonÄ…, burÄ… niemal. WstaÅ‚em z wilgotnego mchu; drzewa siÄ™ koÅ‚ysaÅ‚y z szeptem: burza, burza, strach! Nieopisane jest przerażenie lasu! Pada jedna duża kropla, druga, trzecia! Suche igÅ‚y lecÄ… przerażone, tworzÄ…c szelest podobny do szeptu tÅ‚umu, zgromadzonego nad otwartym grobem. Wpada w las podmuch wichru, wymija drzewa, sunie siÄ™ wierzchem i doÅ‚em, peÅ‚za po samej ziemi, porywa siÄ™ przebić Å›cianÄ™ drzew, obija siÄ™ o niÄ…, zrywa znowu i zÅ‚amany pada w proch, krÄ™ci siÄ™ w koÅ‚o jak pijany, aż przelÄ™kÅ‚y ucieka ze spazmatycznym Å›wistem: las, las, niezdobyty las! SÄ…dzisz, że uciekÅ‚ już? Nie. Skoczy jeszcze jak zÅ‚odziej, uczepi siÄ™ rÄ™koma o pierwszÄ… lepszÄ… gaÅ‚Ä™z, targnie jÄ… w górÄ™, na dół, na bok, ukÄ…si i uciecze jak wariat. 13 VII (Å›roda). Za parÄ™ godzin jadÄ™. Tyle różnych uczuć trzeba by z.nie-Å›cić na tej ostatniej stroniczce! Wczoraj byliÅ›my na spacerze o zachodzi*; sÅ‚oÅ„ca. PopatrzyÅ‚a na mnie swoimi oczyma i smutek uciekÅ‚. Wieczorem przyszÅ‚a do sali powiedzieć mi dobranoc. ZgodziÅ‚a siÄ™ na proÅ›bÄ™ z chÄ™ciÄ…, zarzuciÅ‚a rÄ™ce na szyjÄ™ i tyle dobrych słów szeptaÅ‚a, że trzeba być takim odartym z wiary sceptykiem jak ja, aby nie wierzyć, że miÄ™ kocha. Kiedyż zapomnÄ™ wczorajszÄ… ucztÄ™ naszÄ…, kiedyż zapomnÄ™ o tej rozkoszy, jakÄ… ona uszczęśliwiać ciÄ™ potrafi? Na każdy pocaÅ‚unek odpowiada tysiÄ…cem, a cicha rozkosz pieszczot zagÅ‚usza wszelkie marzenie. Z trzeciego pokoju pada na posadzkÄ™ smuga Å›wiatÅ‚a widzÄ™ w moich ramionach caÅ‚Ä… tÄ™ postać giÄ™tkÄ… i sprężystÄ…, i te oczy bÅ‚yszczÄ…ce w ciemnoÅ›ci od bicia piorunów krwi. Oddaje siÄ™ z rozkoszÄ…, z radoÅ›ciÄ…. BIAAA, 1887 95 Wydzieramy sobie dusze z tulÄ…cych siÄ™ do siebie ciaÅ‚, czujemy caÅ‚e szczęście uczucia. Samotność ucieka, dusze uczucia, namiÄ™tnoÅ›ci spajajÄ… siÄ™ w jedno na chwilÄ™. Przed smutnym jutrem...* Adieu\ kanapko, sofko, fotele! Już w was nie utonÄ… nasze pieszczoty nigdy! A milczcie! bo wy jedne (prócz sypialnego pokoju) wiecie wszystko, wy jedne mogÅ‚ybyÅ›cie pokazać panu L., jak dÅ‚ugie nosi rogi... PojadÄ™ o l w nocy. DzieÅ„ dzisiejszy opiszÄ™ już w Szulmie-rzu, w nowym dzienniku, jaki kupiÄ™ w Warszawie. Ach, jakże smutno! Zamiera na ustach ostatnia proÅ›ba: bÄ…dz mi wiernÄ…! Na próżno prosić. Powitanie i pożegnanie, i caÅ‚a miÅ‚ość to jeden dÅ‚ugi okrzyk rozpaczy. PokÅ‚on tobie, pokÅ‚on ostatni, pokÅ‚on najpokorniejszy, ubóstwiona Helu! IdÄ™ w Å›wiat i zwracam siÄ™ ostatni raz, by rzucić ci pod wielmożne stopy dumne i biedne serce moje... PamiÄ™taj o tuÅ‚aczu... TOM CZTERNASTY Szulmierz w gub. pÅ‚ockiej, pow. ciechanowskim 1 od 17 lipca [18]87 r. do 26 sierpnia [18]87 r. 1 TytuÅ‚ wypisany na nalepce przyklejonej do wierzchniej okÅ‚adki. Praca i prawda ...%7Å‚em nie znaÅ‚ prawie rodzinnego domu, %7Å‚em jest jak pielgrzym, co siÄ™ w nocy trudzi Przy blaskach gromu... JULIUSZ » Jednym z najwiÄ™kszych nieszczęść czÅ‚owieka jest: nie mieć rodziny. Zapomnij o twym sercu a myÅ›l o twej duszy...* 17 VII (niedziela). Szulmierz. Gdzie skarb twój tam i serce twoje.*
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|