image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pewnie robił za fragment barykady. Ma ledwie kilka rysek. Jak to możliwe? Jest tylko jedno
rozwiązanie. Burdelpapa z portowego domu uciech wymodlił łaskę Opatrzności.
FAKTY ODJAZDOWE
Gdy w delegację zagraniczną jedzie jeden dziennikarz - mały kłopot. Gdy jednak
wybiera się pół redakcji, los tylko czeka, aby spłatać jakiegoś figla. Wśród wielu nowości,
jakie do polskich mediów wprowadziły  Fakty TVN, są także wydania wyjazdowe. Dziś
każdy już to robi, gdy tylko nadarza się większa okazja: wybory prezydenckie w Stanach,
konklawe czy rocznica Smoleńska. Rozmach jest spory, wydanie poprzedzone solidną
dokumentacją lokalną - tu postawimy kamerę, tam będzie piękny kadr, a tu jest kibelek, jakby
co. Na miejsce jedzie cała ekipa: prowadzący, reporterzy, wydawcy, producenci.
Amerykańskie sieci telewizyjne pracują tak od lat, nasi wysłannicy przeprowadzali
rozpoznanie bojem. Nieraz dosłownie.
Jednym z pierwszych przedsięwzięć z takim rozmachem były  Fakty z Iraku w 2003
roku, gdy po zakończonej wojnie Polacy obejmowali swoją strefę okupacyjną. Wróć.
Stabilizacyjną. Jak zwał, tak zwał. Nasi żołnierze lądują w bazie Babilon, nasi dziennikarze
w Hotelu Palestyna w Bagdadzie. Wielki budynek, z dachu rozciąga się piękny widok,
słowem - idealne miejsce na specjalne wydanie  Faktów , zresztą wykorzystują je od dawna
także inne telewizje.
Ekipa rozstawia sprzęt. Kamery, światło, nadajnik satelitarny. Pod kamerą montują
prompter.
- Halo Warszawa, słyszycie?
- SÅ‚yszymy.
Cudnie. Będzie dziennik na sto dwa. Mija osiemnasta. Tomasz Lis przypudrowany,
sprawdza zapowiedzi w prompterze. Pierwsza jest, druga jest, wszystko gra. A trzecia? Nie
ma. Czwarta? Brak. Co gorsza, nie ma już też tej pierwszej i drugiej. Właściwie to niczego
już nie ma. Ciemność kompletna, prompter wysiadł. W zasadzie prowadzący może materiały
zapowiadać z głowy - teksty sam sobie przecież napisał - ale a nuż się pomyli? W prompterze
jest wszystko, nawet przywitanie  Tomasz Lis, »Fakty«, witam PaÅ„stwa . Po co?
- A jak zapomnę, jak się nazywam, to co? - odpowiedział kiedyś zapytany o to Lis.
Aktualnie nie ma jednak niczego.
Ciśnienie rośnie podnoszone soczystymi wiązkami prowadzącego. Która godzina?
Osiemnasta trzydzieści. Maszyneria jest włączona? Włączona. Podłączona? Podłączona. No
to gdzie tkwi problem? Na łączach, drogi Watsonie. Kabelki wysiadły. Dawaj więc, zaczynają
się nerwowe poszukiwania pasujących przewodów. Obok stanowiska  Faktów swoje
plenerowe studio ma agencja Associated Press. Kabelków ci u nich dostatek. Pożyczą?
Pożyczą. Idzie już ich technik, niesie. Co on tam ma? Zbawienie! W niepozornej formie
sparciałych przewodów jak żywcem wyjętych ze stara 29. Stary star dawał jednak radę, to
i kable dadzą. Klik, podłączone. Jest obraz! Są zapowiedzi! A która to godzina? osiemnasta
pięćdziesiąt osiem. Jeszcze dużo czasu - jak by to powiedział trener Wenta.
Równie nerwowo było na wyborach prezydenckich w Rosji. Maj roku 2000, Władimir
Putin pełni obowiązki prezydenta po tym, jak Borys Jelcyn w grudniu poprzedniego roku
oddał władzę. Teraz będzie już oficjalnie wybrany, na Rosję patrzy więc cały świat, a Tomasz
Lis aktualnie patrzy na niÄ… z dachu moskiewskiej siedziby Agencji Reutera. Dach od dawna
pełni funkcję otwartego studia - jeżeli tylko któraś telewizja ma życzenie, wynajmuje miejsce
i można nadawać. W przededniu wyborów nadaje z niego TVN. Tym razem prompter działa.
Jest też połączenie. Tomasz Lis słyszy studio w Warszawie przez słuchawkę przypiętą do
telefonu komórkowego, Warszawa i widzowie będą go widzieli i słyszeli przez satelitę. Tak
to zawsze jest i zawsze działa. Rutynowe sprawdzenie, czy działa i tym razem.
- Widzimy siÄ™?
- Widzimy.
- SÅ‚yszymy?
- Co?
- SÅ‚yszymy siÄ™?
-...
- Czy się słyszymy?!
-...
- Co on tam gada? - zastanawiają się w reżyserce w Warszawie.
Jeszcze przed chwilą wszystko widzieli i słyszeli, a tu wizja nadal jest, ale fonię
redaktor nagle utracił. Lis rusza ustami i cały zresztą już się rusza. Tak jakoś coraz bardziej
żwawo. Dzwonią do Moskwy. Co się stało? Nie ma dzwięku. Do wejścia na antenę kilka
minut. Oględnie mówiąc, robi się trochę nerwowo.
W studiu w Warszawie na wszelki wypadek siedzi gotowy do poprowadzenia
 Faktów Roman Młodkowski i wszystko wskazuje na to, że ten wszelki wypadek zaraz
nastąpi. Na dachu w Moskwie rozpoczyna się bieganina. Co wysiadło? Wszystkie urządzenia
są włączone, widać, coś musiało się rozpiąć piętro niżej, gdzie zbiegają się kable. Trzeba
otworzyć klapę wejściową, zawołać miejscowego technika, ten naprawi, co trzeba,
i nadajemy. Jeszcze przecież dużo czasu. Tylko klapa ani drgnie. Mocują się, stękają, nic. To
co robimy na razie, bo jest za minutę siódma? Opózniamy - decyduje wydawca w Warszawie.
W Moskwie walka z klapą trwa. Dziewiętnasta zero jeden. Emisja wrzuca na antenę TVN
zapowiedzi wieczornych filmów. Lis wkurzony, Młodkowski podpięty, klapa nic.
Dziewiętnasta zero dwie. Widzowie trochę się pewnie dziwią i z niedowierzaniem patrzą na
zegarki. W telewizji wciąż zapowiedzi wieczornego kina akcji, a tymczasem kino akcji trwa
tu na żywo. Dziewiętnasta zero trzy. Zapowiedzi wieczornych filmów się skończyły,
wrzucajÄ… zapowiedzi jutrzejsze. Klapa ani drgnie. Gdzie jest numer do tego Ruska? Jest!
Dzwonią. Dziewiętnasta zero cztery. Skończyły się zapowiedzi jutrzejszych filmów, emisja
dorzuca zapowiedzi filmów wczorajszych. Jest co oglądać. W Moskwie patrzą głównie na
klapę, a ona nic. Gniotsa nie łamiotsa, jak mawiają miejscowi. Właśnie, miejscowi. Technik
w końcu odebrał telefon. Charaszo, zaraz będzie. Dziewiętnasta zero pięć. Skończyły się
zapowiedzi wczorajszych filmów. Wrzucamy przedwczorajsze? Nie. Poddajemy się.
Uruchamiamy plan awaryjny. Czołówka, trzy, dwa, jeden, jesteś.
- Roman Młodkowski,  Fakty , witam państwa...
Pod koniec dziennika zatrzaśnięta klapa się otwiera, wrócił nasz przyjaciel Rosjanin.
Szto słuciłos. Wot, technik skończył pracę, zapomniał o gościach na dachu, zamknął klapę,
wyłączył nadajnik i poszedł w odstawku. Jak Jelcyn pół roku wcześniej. Następnego dnia na
szczęście wszystko już chodziło jak w zegarku. Rozpoczynała się era Putina i  Fakty - jak
wszystko z Rosji - były od teraz piękne, wręcz modelowe.
MOST POWIETRZNY
Ostatnia opowieść wyjazdowa zaczyna się w 1993 roku. W Jugosławii trwa wojna
domowa. Sarajewo jest oblężone, mieszkańcy stolicy Bośni błagają o międzynarodową
pomoc. W Polsce Janina Ochojska (wówczas jeszcze nie Polska Akcja Humanitarna, tylko
EquiLibre) organizuje konwój. Mimo ciężkich czasów dary płyną szerokim strumieniem,
udaje się też zgromadzić ciężarówki i dwa autokary - dla VIP-ów (jedzie Kuroń, Michnik,
Bujak, słowem - sama styropianowa śmietanka) oraz dla dziennikarzy. Z dzisiejszymi
autokarami nie mają one wiele wspólnego, to raczej rozklekotane rzęchy ledwie trzymające
się drogi. Miejsce w jednym z nich ma już zaklepane Michał Wójcik, wówczas początkujący
reporter Radia Zet. To jego pierwsza tak poważna dziennikarska misja.
Pełna dyscyplina, wszyscy pod parą, baczność, sprawa jest wagi państwowej, a nawet
międzynarodowej. Konwój ma wyruszyć o świcie z placu Piłsudskiego w Warszawie. Każdy
dziennikarz na prośbę Ochojskiej wiezie dwa wielkie pudła pełne żywności - ogórków
konserwowych, ryżu, makaronu, keczupu. Przed nimi wyprawa na wojnę. Skoro tak, trzeba
się pożegnać z Ojczyzną i kolegami. Kolegami zwłaszcza. Odbywa się więc huczna impreza
pożegnalna w mieszkaniu redaktora Wójcika na stryszku w starej kamienicy. Obściskiwanie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl