image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czy ty... jakkolwiek masz na nazwisko, niech będzie Sten. Imię nieznane. Przysięgasz własnym
życiem bronić Wiecznego Imperatora i Imperium... wiem, że tak, mój chłopcze. Czy uroczyście
przyrzekasz być posłusznym rozkazom, wydawanym ci z mocy prawa, przestrzegać honoru i tradycji
Gwardii Imperialnej, jak tego wymaga Imperium? Przyrzekasz, na pewno. Witam cię, Stenie, w
Służbie Imperium. Nie zrobiłeś błędu zaciągając się do Gwardii. I za osobisty zaszczyt poczytuję to,
że wybrałeś mój macierzysty oddział, Pierwszy Pułk Szturmowców Gwardii.
Odłożył książkę i zamilkł. Zmierzwił Stenowi włosy.
- Jesteś nieszczęsnym, biednym skurwielem i to wstyd, że wszystko poszło tak, jak poszło. Mogę
zrobić dla ciebie co najmniej tyle, aby zabrać cię z tego piekła i pozwolić żyć jeszcze chwilę dłużej.
Wcisnął przełącznik interkomu.
- Poruczniku, proszę do mojego biura. Nowy rekrut do Gwardii. Wydaje się, że zemdlał, bo go
poraził majestat Imperium.
Mahoney wziął butelkę alkoholu z biurka i nie zawracając sobie głowy szklanką, wlał prosto do
gardła długi łyk.
- Pomyślnych wiatrów, przyjacielu.
Rozdział 15
Thoresen brnął przez wymówki i usprawiedliwienia szefa bezpieczeństwa. Im dłużej patrzył na jego
obraz w wideofonie, tym bardziej miał ochotę rozwalić jego gorliwą gębę. "Nie zrobiono żadnej
poważniejszej szkody", powiedział ten dureń. I skąd on to wiedział?
Thoresen nie dbał wcale o zniszczenia w swojej kwaterze ani o poszarpane ciała strażników. Ale co
z Projektem Bravo? Schował akta z powrotem. Byłby głupcem, gdyby nie pomyślał, że ktoś widział
wystarczająco wiele z zawartości teczki, aby móc stworzyć zagrożenie.
Thoresen podniósł gwałtownie głowę, gdy wyłowił coś z potoku wymowy, jakim zalewał go szef
bezpieczeństwa.
- Co pan powiedział?
- Znalezliśmy ciała trzynastu Buntowników i przeprowadziliśmy ich pełną identyfikację.
- Nie to. Potem.
- Aaa, jedno, może dwoje z nich uciekło. No tak. Miał prawo się bać.
- Kim oni byli?
- No cóż, sir - powiedział szef - zbadaliśmy włosy, odnalezione w pana kwaterze. Na podstawie
komputerowej projekcji chromosomowej ustalono, że ten człowiek to zapewne...
- Sam zobaczę - warknął Baron.
Komputerowy obraz budował się na ekranie powoli, tak, jak na podstawie analizy chromosomów
komórka po komórce odtworzono obraz człowieka. W końcu powstała całkowita, trójwymiarowa
figura. Thoresen uważnie przyglądał się obrazowi, potem potrząsnął głową. Nie rozpoznawał
podejrzanego.
- Kto to jest?
- Mig o nazwisku Karl Sten, sir. Uznano go za zaginionego w tym wybuchu w Sekcji Zewnętrznej
jakiś czas...
- To znaczy, że człowiek odpowiedzialny za cały ten zamęt, żyje? Jak on to zrobił... no, nieważne. To
wszystko.
- Ale, sir, mam jeszcze infor...
- Sam przeczytam ten raport. To wszystko!
Baron przewinął raport, będący właściwie życiorysem Stena. Nie zabrało mu to wiele czasu. Nie
było tego dużo, jeśli odrzucić cały śmietnik bełkotu prawników i psychologów.
Nagle znalazł powiązanie. Projekt Bravo. Sten został osierocony po wybuchu w Obszarze
Rekreacyjnym 26. Dzielnica wróciła, aby go prześladować.
Wcisnął odpowiedni guzik na konsoli i na ekran wpłynęła zaniepokojona twarz szefa
bezpieczeństwa.
- Chcę, aby natychmiast odnaleziono tego człowieka. Chcę, aby wszyscy nad tym pracowali.
- A - a - a - le, obawiam się, że to niemożliwe, sir.
- Dlaczego? - wrzasnął Thoresen.
- No cóż, my... odnalezliśmy go. Jest na statku Imperium, w okolicach...
Thoresen wyłączył go. To niemożliwe. Jak? Potem zebrał myśli na nowo.
Znajdzie tego Stena.
Parę chwil pózniej Baron mówił coś cicho do małego, szarego człowieka na małym, szarym świecie.
Polowanie na Stena zaczęło się.
Rozdział 16 .
Nuklearne ognie wykwitły z planety, rysując ostro sylwetki statków wojennych, zawieszonych tuż
ponad atmosferą.
- H minus pięćdziesiąt sekund. Odliczanie. Czerwony Jeden, Czerwony Dwa, odłączone do
indywidualnej kontroli. Rozpocząć manewry wejściowe. - Transmisja ze statku komandora
trzeszczała na mostku statku szturmowego.
Kontrolki ożyły i transportowce floty wysunęły się ze swoich orbit stacjonarnych. Zabłysły ognie
rakiet hamujących, gdy statki wytracały szybkość i zbliżały się do krawędzi atmosfery.
- "Foxfire Sześć", stwierdziłem atak naziemny. Przewidywane spotkanie za... hm, trzydzieści pięć
sekund. Prawdopodobieństwo trafienia osiemdziesiąt trzy procent. Rozpocząć uniki... - sygnalizował
satelita obserwacyjny.
Pilot statku "Foxfire Sześć" skręcił i wcisnął pełną moc silnika. Wyciągnął dyskietkę z programem
zygzakowania i wcisnął ją do komputera.
Gdzieś głęboko w trzewiach statku Sten poleciał do przodu, ale zatrzymały go pasy bezpieczeństwa.
Sierżanta rzuciło na ścianę kapsuły. Sufit wirował dookoła Stena, huśtał się szaleńczo, po czym
odpłynął dalej, gdy sztuczna grawitacja zanikła.
Sten i ludzie z jego plutonu zaklinowali się mocniej w swoich antywstrząsowych kokonach, gdy
ciążenie wielokrotnie zmieniało kierunek podczas uników transportera.
Głośnik z mostka zaskrzeczał:
- Cztery sekundy do wejścia w atmosferę. H minus trzydzieści... procedura uników antyrakietowych
w toku.
Małe punkciki ognia skoczyły z satelitów I oraz O, gdy wystrzelono pociski antyrakietowe w
kierunku sześciu wąskich smug dymu mknących w kierunku transportu.
Na tle czerni kosmosu zajaśniały mocne światła.
- "Foxfire Sześć", trafiłem jednego z twoich ptaszków. Drugi z nich ma uszkodzony żyroskop.
Sugeruję przystąpienie do ataku.
Ogniomistrz transportowca skierował dwie baterie gremlinów na nadchodzące rakiety. Działa
rzygnęły lawiną pocisków.
Rakiety uległy podstępowi i skierowały się w stronę gremlinów. Inne, prawdopodobnie sterowane z
ziemi, leciały nadal ku wielkiej grupie transportowców.
- "Foxfire Sześć", trafienie z prawdopodobieństwem dziewięćdziesiąt dziewięć procent. Sugeruję
odpalenie kapsuł. Wewnątrz kabiny Stena umilkł brzęczyk i głos z komputera oznajmił:
- Odpalenie kapsuł po krótkim odliczaniu. Kontakt z powierzchnią minuta dwanaście sekund. Pilot
transportowca nacisnął guzik odpalania i statek jakby eksplodował. Wielki stożek oddzielił się od
głównego korpusu rakiety i wyrzucił z siebie w przestrzeń dwadzieścia długich kapsuł. Ustawiły się
automatycznie zgodnie z kursem i popłynęły w kierunku robota, ustawionego wcześniej w
wyznaczonej strefie.
Posiwiały kapral w kokonie obok Stena powiedział z namysłem:
- Zdaje mi się, że namierzyli nas. Sześć do pięciu, że nas mają, zanim wylądujemy. Cóż. Niech będzie
osiem do pięciu. Chcesz się założyć?
Sten przecząco pokręcił głową i kapsuła znowu zakołysała się dookoła niego.
Minęło czterdzieści sześć sekund, zanim statki inwazyjne, "Czerwony Jeden" i "Czerwony Dwa",
odsunęły się od floty. Niebo nad planetą rozgorzało od nuklearnych i konwencjonalnych eksplozji.
Dwie rakiety detonowały w pobliżu statku. Kapsuła Stena zakołysała się.
- Weszliśmy w atmosferę - powiedział kapral.
Radar umieszczony w dziobie kapsuły zapiszczał i przekazał komputerowi polecenie zmniejszenia
prędkości. Wielkie skrzydła wysunęły się z jej boków i zahuczały silniki hamujące. Pionowe
nurkowanie kapsuły pogłębiało się, aż przednie krawędzie skrzydeł poczerwieniały od żaru, a potem
zrobiły się białe. Ryk powietrza docierał aż do wnętrza.
Niemal równocześnie komputer wyrzucił z tyłu kapsuły trzy spadochrony na długich linkach, a
pulsowanie rakiet odrzutowych miało zmienić kurs tak, aby przesunąć ją znad oceanu na miejsce
wyznaczone przez automatyczny nadajnik. Komputer zużył dwa zestawy przeciwnurkowe, które [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl