Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żeby Morgan i Selena mogli spędzić noc poślubną w pu stym domu, zanim jutro po południu wyruszą w podróż, może to i nie najgorszy pomysł, by bracia Swisherowie za fundowali im kino. A w dodatku popcorn i może jeszcze jakieś słodycze. Susan Fox 146 W końcu nikt nie musiał padać nikomu w ramiona i z pewnością nie ucierpi na tym ich reputacja. Em spojrzała na siostrę. Nieme porozumienie potwier dziło jej nagłą zmianę decyzji w sprawie odmowy. Minnie wyglądała na równie ożywioną i podekscytowaną co ona, więc Em doszła do wniosku, że jednak powinny wybrać się do kina. Było już po siódmej, gdy Em i Minnie uściskały nowo żeńców na dobranoc i pojechały do Coulter City. Choć Selena od kilku dni nie potrzebowała już drzemki, by ła zadowolona, że ucięła sobie krótką po południu, by nadrobić braki snu z nocy. To był naprawdę wspaniały dzień. Zaangażowany przez Morgana fotograf porobił piękne zdjęcia im i sio strom Peat. Kiedy skończył, przebrali się ze ślubnych stro jów w mniej uroczyste i dołączyli do gości. Choć minęły już ponad trzy tygodnie, odkąd przyjechała do Conroe Ranch, Selena miała wrażenie, że przebywa tu znacznie dłużej, ponieważ im bliżej było do ślubu, tym mniej wi dywała Morgana. Teraz luksus wzajemnej bliskości dawał jej nieznane dotąd poczucie zadowolenia i bezpieczeństwa. Selena nigdy przedtem nie widziała Morgana tak roz luznionego i towarzyskiego, choć pamiętała, że zawsze lu bił gości. Em i Minnie, zwolnione, ze swych obowiązków, mogły się bawić do woli, okazując swą wrodzoną gościn- Wesele w słońcu 147 ność. Widziała, jak Morgan trzykrotnie delikatnie inter weniował, powstrzymując je od prac, do których miał wy najętych ludzi. Gdy póznym popołudniem zeszła pokrzepiona snem na dół, żar połyskujący przez cały dzień w oczach Mor gana jeszcze się wzmógł. W domu i na zewnątrz wciąż byli pracownicy, Em i Minnie też się krzątały, więc kil ka ukradkowych pocałunków w korytarzu czy akurat pu stym pokoju nie zdołało rozpalić tego żaru. Teraz byli sami we frontowym holu. Morgan zamknął drzwi i objął ją w talii. Uśmiechnął się, jakby chciał dać znać, że ulżyło mu, kiedy wreszcie zostali we dwoje w tym dużym domu. - Jesteś zadowolona, że za mnie wyszłaś? - spytał. - Jak na razie tak - uśmiechnęła się Selena. - Cieszę się, że nie rozpuściłaś włosów. Delikatnie się przytuliła i objęła jego ramię. - Ja też - odparła, a on ścisnął ją mocniej i ruszył w głąb domu. - Może coś zjemy? - Selly, czy w ten sposób chcesz dać mi do zrozumienia, że czekasz na mroki nocy, by wreszcie udać się na górę? - Teraz, kiedy już wszyscy poszli... Nie, wcale nie je stem głodna. - Ani ja. Może poszlibyśmy do saloniku i otworzyli szampana? Powinien się już dostatecznie schłodzić. Morgan podprowadził ją do kanapy, a kiedy Selena usiadła, on otworzył butelkę. Uśmiechnęła się, widząc, że 148 Susan Fox nie uronił ani kropelki. Czekała, aż napełni wąskie, wyso kie kieliszki, na których Em i Minnie kazały wygrawero wać ich imiona i datę ślubu. Usiadł i podał jej kieliszek. - Mogę wznieść toast? Selena skinęła głową. - Za długie, szczęśliwe małżeństwo. - Gdy wypili, do dał: - Minnie przygotowała rodzinną Biblię, żebyśmy się do niej wpisali. Wziął ją za rękę i zaprowadził do stołu, na którym le żała wielka, stara, oprawna w skórę księga. Morgan otwo rzył ją i wspólnie przeczytali długą listę nazwisk. Każde było wykaligrafowane ręcznie i opatrzone podpisem. Se lena zauważyła, że rodzina Conroe była niegdyś bardzo liczna, aż do czasów Bucka, który był jedynakiem, podob nie jak Morgan. - Wygląda na to, że powinniśmy coś zrobić w tej spra wie. Ostatnimi laty coś mało tu wpisów - powiedziała Se lena, a Morgan roześmiał się. - To może tak z pół tuzina? Jedynak, bliznięta, jedy naczka i znów bliznięta, szast-prast i po sprawie. Dziadek był blizniakiem dwujajowym, ale jego siostra nie przeży ła tygodnia. Nie wiem, jaka była przyczyna, ale dziś by się to nie zdarzyło. Mówiąc to, Morgan pochylił się i drukowanymi litera mi wpisał swoje nazwisko, a pod spodem złożył podpis. Potem wręczył jej pióro. Selena wpisała się po prawej stro nie, dodając drugie imię - Elaine. Morgan miał na drugie Wesele w słońcu 149 Ransom. Zauważyła, że takie było panieńskie nazwisko jednej z jego praprababek. Selena nie wiedziała, po kim otrzymała drugie imię, w ogóle niewiele wiedziała o swoich przodkach, dlatego salonik i przechowywane tu pamiątki zawsze ją fascyno wały. A teraz i ona stała się częścią długiej, bogatej histo rii rodziny Conroe. Pewnego dnia ich dzieci będą brały ślub i dodadzą swoje nazwiska wraz ze współmałżonkami. Morgan wziął ją w ramiona i kiedy tylko ich usta się zetknęły, wiedziała, że nie zmierza czekać aż do zmroku z pójściem na górę. Potem przerwał pocałunek, pochylił się i wziął ją na ręce. Uśmiechnął się do jej zaróżowionej twarzyczki. - Pewnie odgadłaś, że skończyła mi się cierpliwość? Tylko uśmiechnęła się do niego, objęła mocniej za szyję i przytuliła się, kiedy wychodził z pokoju. Niósł ją po dłu gich schodach, a potem aż na koniec korytarza. Pomimo jego poleceń, Minnie i Em wślizgnęły się tu po południu, gdy już Morgan zdjął ślubne ubranie, wziął prysznic i zdążył się przebrać. Selena nie wiedziała, co jeszcze zrobiły oprócz zmiany pościeli i położenia nowej kapy, ale kiedy weszli do środ ka, aż jęknęła. Morgan zatrzymał się i swymi niebieski mi oczyma zlustrował wszystkie zmiany. Tu i ówdzie stały kwiaty, a prócz nich z tuzin waniliowych świec różnej wy sokości i grubości. Męski pokój zmienił się w buduar. 150 Susan Fox - I co my jutro zrobimy z tyloma świecami? - warknął, lecz Selena usłyszała rozbawienie w jego głosie. Z Seleną w ramionach podszedł do łóżka. Pocałował ją, zanim dotknęła stopami podłogi, i rąbek białej lnia nej sukienki z krótkim rękawem zahaczył o sprzączkę jego paska. - Och, zaczepiłam się. - Cofnęła się nieco. Morgan zerknął na dół i wyswobodził materiał. Selena przygładziła sukienkę. Ujął jej twarz w dłonie i pocałował czule. - Zanim zajmę się czymś innym... - powiedział zmie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|