Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wydawaniem rozkazów swoim ludziom. Harold, podwoić obsadę murów polecił jednemu z rycerzy. Innemu oznajmił: Dziś wolno wam wpuścić tylko Belwaina. Na chwilę przerwał, bo jego uwagę zaprzątnął Roger. Niósł do zamku małego Thomasa, tak jak niesie się worek ziarna, pod pachą. Patrząc na nich, Geoffrey podjął wydawanie rozkazów: Kiedy Belwain przybędzie, przyślijcie go prosto do mnie. Będę czekał na niego w zamku. Skierował się do wielkiej sali, po drodze dołączył jednak do niego giermek Gerald. Geoffrey ignorował go aż do ciężkich zamkowych wrót. Roger, który tymczasem odstawił Thomasa do komnaty Elizabeth, wychodził właśnie na zewnątrz. Omal nie zderzył się przy tym z gorliwym giermkiem, który rzucił się do wrót, by otworzyć je przed panem. Zostań na zewnątrz z resztą ludzi przykazał Geoffrey giermkowi. Chcę być blisko ciebie, panie zaoponował giermek. Na jego piegowatej twarzy malowała się troska. W jakim celu? spytał Geoffrey. Będę pilnował twoich pleców, panie odparł giermek. Ten obowiązek spoczywa na mnie burknął Roger, miażdżąc młodzieńca wzrokiem. Reprymenda odniosła pożądany skutek. Zdawało się, że giermek nagle maleje. Czyżbyście obaj sądzili, że muszę chronić plecy? spytał Geoffrey. Tak mówią, panie pośpieszył z odpowiedzią Geraid, zanim Roger zdążył otworzyć usta. Wobec tego zajmie się tym Roger zdecydował Geoffrey. Ty, Geraldzie, będziesz pilnował murów. Twoim zadaniem jest obserwować i słuchać. I uczyć się. Rozczarowanie giermka było widoczne, ale Geoffrey nie był w nastroju do ustępstw. Za dużo spraw piętrzyło mu się na głowie. Dokładnie wypełniaj moje rozkazy, Geraldzie. Jeśli chcesz zostać pasowany na rycerza, nie będziesz miał drugiej okazji. Zrozumiałeś? Giermek położył dłoń na sercu i skłonił głowę. Tak, milordzie. Będę wypełniał twoje rozkazy. Podniósł głowę, poczekał na skinienie pana i szybko odszedł. Ten musi się nauczyć trzymać język na wodzy powiedział Roger do Geoffreya, gdy ramię przy ramieniu weszli do wielkiej sali. Tak. I maskować uczucia. Ale jeszcze jest młody. Skończył dopiero piętnaście lat, jeśli mnie pamięć nie myli. Mamy czas, żeby go właściwie ułożyć. Geoffrey uśmiechnął się do Rogera i dodał: Na polu bitwy radzi sobie znakomicie. Zawsze podaje mi taką broń, jakiej akurat potrzebuję. Nie boi się, że go zranią. Taka jest jego powinność obruszył się Roger. To prawda, ale dobrze się z niej wywiązuje, nie sądzisz? Owszem, panie. I jest lojalny przyznał Roger. Przydzielę go tobie, Roger postanowił Geoffrey. Od ciebie wiele się nauczy. Nie więcej niż od ciebie, panie zaoponował Roger. Usiadł na ławie i oparł łokcie o drewniany stół. Lniany obrus po uczcie zdjęto, na powierzchni stołu widać więc było zarysowania i szpary. Poza tym ten chłopak doprowadza mnie do rozpaczy nadgorliwością. Jestem za stary, żeby tracić resztki cierpliwości, które mi jeszcze zostały. Geoffrey zachichotał. Ech, Roger, nie jesteś wiele starszy ode mnie. Poszukaj lepszej wymówki. Jeśli tak rozkażesz, panie, będę osobiście doglądał ćwiczeń tego młokosa ustąpił Roger. Nie rozkażę ci, przyjacielu. Wybór należy do ciebie. Pomyśl nad tym i powiadom mnie pózniej o swojej decyzji. Czy sądzisz, panie, że Belwain jest odpowiedzialny za zbrodnię w zamku? Geoffrey przestał się uśmiechać. Oparł się o krawędz stołu i w zamyśleniu potarł brodę. Nie wiem powiedział po chwili. Moja żona święcie wierzy w jego winę. Tak samo jak kilkoro służących, z którymi rozmawiałem powiedział Roger. Wszyscy pamiętają kłótnię braci i grozby, jakie Belwain wykrzykiwał. To nie wystarczy do skazania człowieka odparł Geoffrey. Głupi ludzie mówią w gniewie różne rzeczy, których potem żałują. Złość wcale nie dowodzi czyjejś winy. Zanim cokolwiek postanowię, posłucham, co Belwain ma do powiedzenia. Zdaje mi się, że on jeden mógł skorzystać na śmierci brata. Nie on jeden sprzeciwił się spokojnie Geoffrey. Jest jeszcze ktoś inny. Zmarszczone czoło pana powstrzymało Rogera przed dalszymi pytaniami. Musiał zadowolić się czekaniem. Sam zobaczy, co się stanie. Nie wątpił, że lord rozwikła tę zagadkę od początku do końca i znajdzie winowajcę. Za długo służył Geoffreyowi, by nie rozumieć jego sposobu myślenia. Sokół był rozważny, kierował się logiką. Nie wydawał pochopnych sądów. Wierzył w uczciwość i rzadko opierał decyzje na nie sprawdzonych pogłoskach. Prawdę mówiąc, Roger był dumny, że ma takiego uczciwego i rozważnego pana. Czy żona zdobędzie wpływ na rozumowanie jego lordowskiej mości? Rogera bardzo to zastanawiało. Elizabeth niewątpliwie ujęła Geoffreya. Roger wiedział o tym i usilnie starał się zachowywać obojętnie, gdy znajdowała się w pobliżu. Ale i jego ujęła. Nie, mimo to Roger był pewien, że nawet wobec rodziny żony Geoffrey będzie postępował tak samo jak zwykle. Nie zabije nikogo bez powodu. Drzwi otwarto, więc Geoffrey z Rogerem odwrócili się w tamtą stronę. Weszli dwaj wartownicy, prowadząc obcego człowieka. Geoffrey gestem odprawił wartowników, którzy natychmiast znikli. Belwain, niski mężczyzna, elegancko ubrany w pawią zieleń i żółć, choć nadmiernie otłuszczony, stanął z wahaniem przy wejściu. Jestem Belwain Montwright oznajmił w końcu jękliwym, nosowym głosem. Czekając na reakcję, przyłożył do nosa białą, koronkową chustkę. Geoffrey wpatrywał się w tego człowieczka przez pełną minutę. Jestem twoim baronem oznajmił w końcu stanowczo i głośno. Możesz wejść. Oparłszy się ponownie o drewniany stół, Geoffrey patrzył, jak stryj jego żony szybko wchodzi do sali. Poruszał się tak, jakby musiał pokonywać opór liny, trzymającej go w kostkach za nogi. Geoffrey uznał, że głos Belwaina jest równie agresywny jak jego ruchy. Belwain mówił piskliwie, z chropawym przydzwiękiem. W niczym nie przypomina Thomasa, pomyślał Geoffrey. Pamiętał, że Thomas był wysokim, pełnym wigoru człowiekiem. Młodszy brat, klęczący teraz przed nim, wyglądał jak stara kobieta w męskim przebraniu. Składam ci, panie, hołd powiedział Belwain z ręką na sercu. Nie składaj mi hołdu, bo go nie przyjmę, dopóki się nie dowiem, czego chcesz. Wstań! Szorstko wypowiedziany rozkaz odniósł zamierzony skutek. Belwain wyraznie się zląkł. Geoffrey wyczytał to z wypełnionych trwogą oczu. Kiedy Belwain stanął przed nim, Geoffrey powiedział: Wielu wini cię za to, co stało się w tym zamku. Powiedz mi teraz, co ci wiadomo w tej sprawie. Stryj kilka razy głośno chwycił powietrze ustami, wreszcie odpowiedział: O napaści nic mi nie wiadomo, milordzie. Usłyszałem o niej dopiero po fakcie. Bóg mi świadkiem, że nie mam z tym nic wspólnego. Nic. Thomas był moim bratem. Darzyłem go miłością. Masz dziwny sposób okazywania żałoby po bracie powiedział Geoffrey. Ponieważ Belwain zdawał się nie rozumieć, wyjaśnił: Stosowny jest czarny ubiór, a ty go nie nosisz. Włożyłem najlepszy strój, jaki mam, dla uczczenia pamięci brata odparł Belwain. On lubił kolorowe szaty. Mówiąc, skubał jednocześnie rękaw tuniki. Geoffrey poczuł niesmak, całkiem jakby żółć podeszła mu do gardła. Stał przed nim mięczak, a nie mężczyzna. Mimo że było to trudne, zachował beznamiętny wyraz twarzy. Wstał od stołu i podszedł do kominka, chcąc tymczasem lepiej nad sobą zapanować. Zwrócił się z powrotem do Belwaina i powiedział:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|