image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Przepraszam!  Aapie mnie za rękaw.  Pani nie może tak
po prostu tam wejść. Thomas!
No nie, to chyba żart. Ona wzywa ochroniarza. Co za łajza.
 Ale to naprawdę ważna sprawa  apeluję do obojga.  Pan
Roxton sam będzie chciał się ze mną zobaczyć.
 To proszę zadzwonić i się umówić!  syczy recepcjonistka,
gdy w asyście ochroniarza zmierzam do drzwi.
 A pewnie! Zaraz to zrobię! Do zobaczenia za dwie minuty!
Wychodzę na chodnik i sięgam do kieszeni. I wtedy dociera
do mnie groza mojej sytuacji. Nie mam telefonu.
Nie mam telefonu!
Jestem bezradna. Nie mogę ani wejść do biurowca, ani
skontaktować się z Samem. Jak mu przekażę informację?
Dlaczego nie kupiłam wcześniej nowej komórki? Dlaczego nie
noszę przy sobie zapasowej? Powinno być tak jak z zapasową
oponą w aucie: obowiązek prawny i koniec.
Podbiegam do faceta myjącego szyby.
 Przepraszam! Ma pan przy sobie komórkę?
Tamten cmoka językiem.
 Przykro mi, słonko. Mam, ale bateria padła.
 Rozumiem.  Uśmiecham się, ledwo żywa z nerwów.  No
nic, dzięku& O!
Urywam w pół słowa, zaglądając przez szybę do środka
budynku. Bóg nade mną czuwa! To Sam! Stoi w lobby
dwadzieścia metrów ode mnie i żywo dyskutuje z jakimś
osobnikiem w garniturze i z walizką.
Chcę wejść do środka, ale ochroniarz Thomas już na mnie
czeka.
 Nie sądzę  mówi, tarasując mi drogę.
 Ja muszę wejść&
 Proszę się odsunąć.
 Ale on będzie chciał się ze mną widzieć. Sam! Tutaj! To ja,
Poppy! Saaam!  drę się, ale ktoś w recepcji akurat przesuwa
kanapę i mój głos tonie w hałasie.
 Nic z tego. Proszę wyjść.  Ochroniarz jest bardzo
stanowczy. Chwyta mnie za ramiona i sekundę pózniej znajduję się
z powrotem na chodniku, mocno zdyszana.
Coś podobnego. Zostałam wyrzucona! Dosłownie. Jeszcze
nigdy mi się to nie zdarzyło. Nie sądziłam, że tak wolno.
Odsuwam się na bok, bo przy wejściu zgromadziła się spora
grupa ludzi. W głowie mam gonitwę myśli. Co robić? Poszukać
gdzieś na mieście budki telefonicznej? Jeszcze raz spróbować
dostać się do środka? Wparować w pełnym pędzie do lobby i
zobaczyć, jak daleko zdołam dobiec, zanim mnie powalą na
ziemię? Sam stoi teraz przy windach i nadal rozmawia z gościem z
walizką. Za chwilę już go nie będzie. Co za męka. Gdybym mogła
jakoś zwrócić jego uwagę&
 Nie udało się?  pyta współczująco czyściciel szyb. Siedzi
na drabinie, całą wielką połać szkła pokrył mydlinami i właśnie
bierze do ręki gumową ściągaczkę.
I tu doznaję olśnienia.
 Chwileczkę! Proszę jeszcze nie wycierać, błagam!
Nigdy w życiu nie pisałam mydlinami, ale na szczęście mój
projekt nie jest zbyt ambitny. Chcę utworzyć wielkie na półtora
metra litery . Wyszły trochę krzywo, ale kto by się tym
przejmował.
 Elegancko  podziwia czyściciel szyb.  Mógłbym panią
przyjąć do interesu.
 Dzięki  odpowiadam skromnie i ocieram czoło obolałą
ręką.
Jeśli Sam tego nie zobaczy& Lub ktokolwiek inny, kto
mógłby go szturchnąć w ramię i powiedzieć:  Ej, patrz &
 Poppy?
Odwracam się. Na chodniku stoi Sam i patrzy na mnie z
niedowierzaniem.
 To miało być do mnie?
Jedziemy na górę w milczeniu. W biurze Sama czeka Vicks i
na mój widok łapie się za głowę.
 Oby to było coś ważnego  rzuca krótko Sam, zamykając
za nami drzwi.  Masz pięć minut. Trochę nam się pali grunt pod
nogami&
Teraz mnie wkurzył. Myśli, że nie zdaję sobie z tego sprawy?
%7łe dla zabawy paćkałam tymi mydlinami?
 Dziękuję, że chcesz mnie wysłuchać  odpowiadam równie
szorstko.  Myślę, że mogą cię zainteresować wiadomości, które
ktoś w zeszłym tygodniu zostawił na telefonie Violet. Właśnie tym.
 Sięgam po komórkę leżącą wciąż na biurku.
 Czyj to telefon?  pyta Vicks.
 Violet  odpowiada Sam.  Mojej asystentki, córki Clive a.
Tej, co to postanowiła zostać modelką.
 A, wiem.  Vicks znów chmurzy czoło i wskazuje na mnie
kciukiem.  To z jakiej racji był u niej?
Wymieniamy się z Samem spojrzeniami.
 Długa historia  wyjaśnia Sam.  Violet go wyrzuciła, a
Poppy& zaopiekowała się nim.
 Odebrałam kilka wiadomości, które zapisałam.  Kładę
przed nimi program Króla Lwa i na wszelki wypadek odczytuję
notatki na głos, bo zdaję sobie sprawę, że bazgrzę.   Scottie zna
kogoś, operacja chirurgiczna, bez śladu, uważaj . Druga była dwa
dni pózniej, dzwonił sam Scottie:  Załatwione. Chirurgiczna
precyzja. %7ładnych śladów. Genialnie. Baju, baju, Mikołaju . 
Czekam, aż dotrą do nich te słowa, po czym dodaję:  Pierwszą
wiadomość zostawił Justin Cole.
 Justin?!  Sam nadstawia uszu.
 Wtedy oczywiście nie poznałabym go po głosie, ale teraz
jestem pewna.
 Vicks, sama widzisz&  mówi Sam.
 Nic nie widzę! Kilka przypadkowych słów. Skąd w ogóle
pewność, że to faktycznie on?
 Nagrali się na sekretarkę?  pyta mnie Sam.  Można to
jeszcze odsłuchać?
 Nie, to były& no wiesz, po prostu ktoś zadzwonił, a ja
zapisałam wiadomość.
 To bez sensu  mówi Vicks.  Przedstawiłaś się? Dlaczego
Justin miałby tobie zostawiać wiadomość?  Wzdycha ze złością. 
Sam, naprawdę nie mam na to czasu.
 Nie wiedzieli, że rozmawiają z żywym człowiekiem 
tłumaczę, czerwieniąc się na twarzy.  Udawałam pocztę głosową.
 %7łe co?  Vicks wybałusza oczy.
  Wybrany numer jest niedostępny. Zostaw wiadomość 
recytuję sztucznym głosem.  I wtedy on zostawił wiadomość, a ja
ją zanotowałam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl