Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gwendolyn w ogóle nie może umrzeć, chyba że sama odbierze sobie życie. - A potem zadeklamował cichym głosem: - Jeśli z miłości sama los przywoła i w pożodze tej miłości zginie". Kiedy otworzyłam oczy, promienie wschodzącego słońca zalewały mój pokój, unosiły cząsteczki pyłu i zanurzały je w migotliwym różowym blasku. Inaczej niż zwykle, obudziłam się natychmiast. Ostrożnie pomacałam przez nocną koszulę ranę pod piersią i przejechałam palcem po brzegach strupka. Nieśmiertelna. Na początku nie chciałam uwierzyć w to, co mówił Gideon, po prostu dlatego, że to było absurdalne, a moje życie i tak stanęło na skraju katastrofy z powodu tych wszystkich komplikacji. Mój rozum po prostu bronił się przed zaakceptowaniem tego faktu. W głębi duszy jednak od razu wiedziałam, że Gideon ma rację: szpada lorda Alastaira mnie zabiła. Czułam ból i widziałam, jak nędzne resztki mojego życia zwyczajnie ulatują. Wydalam z siebie ostatni dech - ale wciąż żyłam. Temat nieśmiertelności nie opuścił nas przez resztę wieczora. Po pierwszym szoku Leslie i Xemerius nie mogli zamilknąć. - Czy to znaczy, że ona nigdy nie będzie miała zmarszczek? - A jakby spadł na ciebie teraz ośmiotonowy betonowy blok? Czy musiałabyś dalej żyć rozpłaszczona jak znaczek pocztowy? - A może nie jesteś nieśmiertelna, tylko masz siedem żyć, jak kot? - A gdyby jej wyłupić oko, toby jej odrosło? Fakt, że na żadne z tych pytań Gideon nie znał odpowiedzi, nieszczególnie im przeszkadzał. Pewnie pytaliby tak przez całą noc, gdyby nie przyszła mama i nie wysłała Leslie i Gideona do domu. Niestety, była nieprzejednana. - Proszę, pamiętaj o tym, że jeszcze wczoraj byłaś chora, Gwendolyn - powiedziała. - Chciałabym, żebyś się wyspała. Wyspała! Jakby po takim dniu jak dzisiejszy w ogóle dało się o tym myśleć. Było jeszcze tyle do omówienia. Odprowadziłam Gideona i Leslie na dół, żeby pożegnać się z nimi przed drzwiami. A Leslie, kochana przyjaciółka, od razu zajarzyła i pobiegła kilka kroków w stronę przystanku autobusowego, twierdząc, że pilnie musi do kogoś zadzwonić (usłyszałam, jak mówi: cześć, Bertie, zaraz będę w domu"). Xemerius niestety nie był taki taktowny. Zwiesił się głową w dół z daszku nad drzwiami i wyśpiewywał skrzeczącym głosem: Pod daszkiem stali i się całowali, Xemerius o tym wiedział, nikomu nie powiedział". W końcu niechętnie rozstałam się z Gideonem i wróciłam do swojego pokoju, z mocnym postanowieniem rozmyślania przez całą noc, telefonowania i snucia planów. Ledwie jednak - tylko na chwilkę - wyciągnęłam się na łóżku, a już spałam mocno i głęboko. Chyba podobnie było z pozostałymi - na wyświetlaczu nie zobaczyłam rano żadnych nieodebranych połączeń. Z wyrzutem spojrzałam na Xemeriusa, który zwinięty w kłębek w nogach łóżka przeciąga! się i głośno ziewał. - Powinieneś był mnie obudzić! - A co ja jestem, budzik, nieśmiertelna pani? - Myślałam, że duchy... to znaczy demony... nie potrzebują snu. - Może i nie potrzebują - odparł Xemerius. - Ale po tak sutym posiłku drzemka na pewno dobrze robi. - Zmarszczył nos. - Podobnie jak tobie dobrze zrobiłby prysznic. Niestety, miał rację. Ponieważ wszyscy jeszcze spali (w końcu była sobota), mogłam zająć łazienkę na całą wieczność i zużyć ogromne ilości szamponu, żelu pod prysznic, pasty do zębów, mleczka do ciała i kremu przeciwzmarszczkowego mamy. - Niech zgadnę, życie jest piękne, a ty czujesz się, cha, cha, cha, jak nowo narodzona! - skomentował Xemerius, kiedy uśmiechnęłam się promiennie do swego odbicia w lustrze. - Właśnie tak! I wiesz co? Nagle zaczęłam patrzeć na życie zupełnie innymi oczami... Xemerius parsknął. - Pewnie ci się zdaje, że doznałaś objawienia, ale w rzeczywistości to tylko hormony. Dziś piejesz ze szczęścia, a jutro będziesz kompletnie załamana - powiedział. - Dziewczyno! To się nie skończy przez najbliższe dwadzieścia, trzydzieści lat. A potem gładko wejdziesz w menopauzę. Chociaż... może ty nie wejdziesz. Nieśmiertelna w kryzysie wieku średniego... to jakoś nie pasuje. Obdarzyłam go łagodnym uśmiechem. - Wiesz co, mały ponuraku, ty w ogóle... Dzwięk komórki przerwał mój wykład. Leslie pytała, o której się spotkamy, żeby posklejać kostiumy Marsjan na imprezę u Cynthii. Impreza! Nie mogłam uwierzyć, że miała do czegoś takiego głowę. - Wiesz, Les, zastanawiam się, czy w ogóle tam iść. Tyle się zdarzyło i... - Musisz iść. I pójdziesz. - Ton Leslie nie dopuszczał sprzeciwu. - Bo ja jeszcze wczoraj załatwiłam nam osoby towarzyszące i byłoby im naprawdę bardzo przykro. Westchnęłam. - Mam nadzieję, że nie zaangażowałaś znowu swojego ciapowatego kuzyna i jego pierdzącego przyjaciela, Leslie? - Przez moment miałam przed oczami potworny obraz nadymającego się worka na śmieci. - Ostatnim razem przysięgłaś, że już nigdy tego nie zrobisz. Chyba nie muszę ci przypominać czekoladowych całusków, które... - Masz mnie za głupią? Nigdy nie popełniam dwa razy tego samego błędu, przecież wiesz! - Zamilkła na chwilę. - W drodze do autobusu - mówiła dalej, pozornie obojętnym tonem - opowiedziałam Gideonowi o imprezie. I on się po prostu wprosił jako osoba towarzysząca. - Znów krótka pauza. -On i jego młodszy brat. I dlatego nie możesz się teraz wykręcić. - Les! Potrafiłam sobie wyobrazić, jak przebiegła ta rozmowa. Leslie była mistrzynią manipulacji. Prawdopodobnie Gideon w ogóle się nie zorientował, o co chodzi. - Pózniej mi podziękujesz. - Leslie zachichotała. - Teraz musimy się zastanowić nad kostiumami. Poprzyczepiałam już czułki do zielonego durszlaka, jako kapelusz wygląda super. Jak chcesz, to ci go dam. Westchnęłam. - Mój Boże. Naprawdę oczekujesz ode mnie, że na pierwszą oficjalną randkę z Gideonem pójdę w worku na śmieci i z durszlakiem na głowie? Leslie wahała się tylko przez chwilę. - To jest sztuka! I to zabawna! I nic nie kosztuje - dodała po chwili. - A poza tym on jest w ciebie tak wkręcony, że będzie mu wszystko jedno. Widziałam już, że potrzeba tu będzie nieco więcej wyrafinowania. - No dobra - zgodziłam się pozornie zrezygnowana. - Jeśli koniecznie chcesz, pójdziemy jako Marsjanie. Jesteś naprawdę spoko. Nawet trochę zazdroszczę, że ci wszystko jedno, czy Raphael uważa, że dziewczyny z czułkami i w sitkach na głowie są sexy. I zupełnie nie dbasz o to, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|