X

    

image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak co, ale wzrok mam doskonały. A więc pan i Brett... spo-
tykacie się? Od początku wiedziałam, że jesteście dla siebie
stworzeni. W takich sprawach mam szósty zmysł, młody czło�
wieku, może mi pan wierzyć!
Coraz lepiej, pomyślał. Najpierw magiczne szkatułki, cy�
gańskie zaklęcia, a teraz lokatorka z szóstym zmysłem.
- To nie jest tak, jak pani się wydaje ... - zaczął.
- Mam tylko nadzieję - przerwała mu - że nie zamierza
pan pozbawić Brett opinii przyzwoitej kobiety. To dobra
dziewczyna. Bardzo się udziela w kościele. Nie powinien pan
wykorzystywać wobec niej swojej pozycji szefa... po to tylko,
żeby się zabawić.
- Uspokój się, Consuelo, on mnie wcale nie wykorzystał.
- Brett wychyliła się zza pleców Michaela. - Jeżeli już o tym
mówimy, to raczej ja go wykorzystałam.
- Coś podobnego... - Starsza pani zrobiła zdumioną mi�
nę. - Muszę przyznać, że wy, młode kobiety, pozwalacie sobie
CYGACSKA SZKATUAKA 61
na większą zuchwałość niż my, kiedy byłyśmy w waszym
wieku.
- Michael pomagał mi przy dziecku, które mam pod opie�
ką - wyjaśniła spokojnie.
- Dziecku...? A gdzież ono jest? - Pani Martinez przecis�
nęła się za ich plecami, żeby wetknąć głowę do mieszkania
Brett. - Boże, jakie słodkie maleństwo! To dziewczynka, pra�
wda? Jak ma na imię?
- Hope.
- Nie wiedziałam, że masz dziecko.
- Nie mam. Jest pod moją opieką.
- Zostanie z tobą na dłużej?
- Prawdopodobnie.
- A gdzie jest jej łóżeczko?
- No właśnie... Moja przyjaciółka zapomniała je
przywiezć, mam tylko fotelik samochodowy.
- Nie martw się. Mam dziesięcioro wnucząt i dostęp do
mnóstwa dziecięcych rzeczy, które na pewno ci się przydadzą.
Mogę zdobyć dla ciebie i łóżeczko, i kojec, i ubranka... Och,
moja córka na pewno zachowała te śliczne sukienki po naj�
młodszej wnuczce! Jest też chodzik, krzesełko bujane... Idę
na górę, żeby zadzwonić do dzieci.
- Dziękuję, Consuelo. Jesteś naprawdę kochana!
- Dlaczego nie powiedziałaś jej, że znalazłaś to dziecko
w korytarzu? - spytał Michael, kiedy pani Martinez zniknęła
z ich pola widzenia.
- Nie chciałam, żeby zawiadomiła policję albo pogotowie
opiekuńcze. Im mniej ludzi będzie znało prawdę, tym lepiej.
Już i tak wzbudziłam podejrzenia lokatorów, pytając, czy nie
odwiedził ich ktoś z małym dzieckiem. Ale mam nadzieję, że
już dawno o tym zapomnieli.
62 CYGACSKA SZKATUAKA
- Wiesz co? Powinniśmy sprawdzić, czy ta mała nie zo�
stała porwana albo...
- Porwana?! Skąd ci to przyszło do głowy?
- Wszystko jest możliwe. Posłuchaj, mam swoje układy
wśród policjantów, jeszcze z czasów akademii...
- Byłeś w akademi policyjnej?
- Ale szybko z niej wyleciałem. Chyba nie jestem stwo-
rzony do wykonywania rozkazów.
- Więc mógłbyś zrobić dochodzenie na własną rękę, w ta�
ki sposób, żeby nie ściągnąć tu policji?
- Zaufaj mi. Musimy tylko upewnić się, czy jacyś lu�
dzie nie wyrywają sobie włosów z głowy, szukając tego
dziecka.
- A kartka...?
- Mógł ją napisać porywacz dla zmylenia tropu. Szczerze
mówiąc, nie podejrzewam, żeby to był przypadek Hope, ale
lepiej bym się czuł, mając stuprocentową pewność. Ty chyba
też.
- Tak...
- A więc wiemy, że dziecko ma niebieskie oczy, ciemne
włosy i urodziło się sześć, siedem miesięcy temu. Zauważyłaś
jakieś znaki szczególne?
- Różowe znamię na lewym pośladku w kształcie... bo ja
wiem? Przypomina jakiś kwiat.
- Spójrz, obudziła się. Pomóc ci przy karmieniu?
- Nie, muszę poradzić sobie sama. Spóznisz się do pracy.
- Mam jeszcze sporo czasu.
- Dobrze... w takim razie chętnie skorzystam z twojej po�
mocy. Zmienię jej pieluchę, a ty wybierz małej coś na śnia�
danie.
Tym razem jednak Hope zupełnie nie miała ochoty na
CYGACSKA SZKATUAKA 63
współpracę. Już po drugiej łyżeczce zaczęła pluć jedzeniem,
nie reagując na prośby ani tłumaczenia Michaela.
- O rany, dziecko! -jęknął ciężko. - Widziałem w akcji
kilku niejadków, ale z ciebie jest numer wyjątkowy!
Dziewczynka pisnęła radośnie.
- To nie był komplement. No, zjedz troszeczkę. Mniam...
Zobacz, ja też jem. Teraz ty...
Hope chwyciła łyżeczkę i cisnęła nią przez pół pokoju.
Zdecydowany, że nie da się wodzić za nos półrocznemu dziec�
ku, Michael podniósł łyżkę i spróbował jeszcze raz. Hope,
z anielskim uśmiechem, bez protestu otworzyła buzię.
- To rozumiem. Grzeczna dziewczynka. A teraz następna
porcja pysznego śniadanka...
Tym razem dziecko chwyciło rączką zawartość łyżki i roz�
mazało ją na twarzy Michaela.
- Zdaje się, że tego aniołka musi karmić dwoje ludzi - po�
wiedział stanowczo do Brett, która, wróciwszy z łazienki,
przyglądała się tej scenie karmienia z miną, jakby nie wie�
działa, czy śmiać się, czy płakać.
- O rany, krajobraz po bitwie - westchnął pół godziny
pózniej Michael. - Kto by pomyślał, że nakarmienie jednego
dziecka może wymagać umiejętności cyrkowych.
- I tak dobrze, że to było jabłko, a nie wczorajsza marche�
wka. Zciany nadawałyby się do malowania. Muszę wziąć
prysznic.
- Ja też.
Ich oczy się spotkały. Perspektywa wspólnej kąpieli z Mi-
chaelem tak bardzo rozpaliła jej wyobraznię, że przez długą
chwilę nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- Ja... To znaczy... Nie wyspałeś się w nocy - wyjąkała
z trudem. - Pewien jesteś, że będziesz nadawał się do pracy?
64 CYGACSKA SZKATUAKA
- Tak, nic mi nie jest. Trochę kark mi zesztywniał...
- Głos mu zadrżał, kiedy pomyślał o innej, bardziej dokucz�
liwej, sztywności. Brett, zaspana, ze zmierzwioną grzywką,
której kosmyki opadały jej do oczu, wydała mu się bardziej
pociągająca niż zwykle. - Przypilnuję Hope, a ty idz wziąć
prysznic.
- Dzięki. Zajmie mi to najwyżej kwadrans.
Kiedy zniknęła w łazience, Michael zaczął przyglądać się
dziecku, które gaworzyło wesoło, nie zwracając na niego
uwagi, Dziewczynka miała wielkie niebieskie oczy, podobne
do oczu Brett. Nic dziwnego, że tak szybko podbiła jego serce
chociaż... przyszło mu nagle do głowy, że podobne uczucia
wzbudziłoby w niej każde inne dziecko, które znalazłoby się
w potrzebie.
Kilka dni wcześniej, z czystej ciekawości, wpadł do
Ośrodka Młodzieżowego St. Gerald's i wiele się dowie�
dział o pracy społecznej Brett - z młodzieżą oraz w schro�
nisku dla bezdomnych, prowadzonym przez tę samą orga�
nizację charytatywną. Brett należała do rzadkiego gatunku
ludzi, którzy - zapominając o własnych potrzebach - próbu�
ją naprawiać świat w taki sposób, żeby stał się on znośniej-
szym miejscem do życia dla wszystkich możliwych pechow�
ców i nieudaczników. Usłyszał od księdza, że ta kobieta
ma siłę daną od Boga, która zjednuje jej zaufanie bliznich. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl