image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

delegata była czymś zupełnie naturalnym. Pozwól mi jednak
działać. Gdy uspokoi się pierwsze poruszenie, ja z kolei będę
interweniował i uważam za niepodobieństwo, by nie liczono się
w dużej mierze ze słusznością naszych żądań. Zdobędę coś dla
ciebie, nie ma wątpliwości.
 Coś?  zawołał Xirdal.  Gwiżdżę na wuja  coś ! Co wuj
chce, żebym robił z tym złotem? Czy ja go potrzebuję?
 Zatem  oponował pan Lecoeur  dlaczego się aż tak
unosisz ?
 Ponieważ bolid jest mój! Oburza mnie, że chcą mi go zabrać.
Nie zniosę tego.
 Co możesz zrobić przeciw całemu światu, mój biedny
Zefirynie?
 Gdybym wiedział, byłbym to już dawno zrobił. Lecz
cierpliwości! Kiedy ten jakiś delegat zgłosił pretensję do mego
bolidu, to było obrzydliwe. Cóż powiedzieć teraz? Dziś ile krajów,
tyle złodziei! Nie mówiąc już o tym, że mają się podobno brać
niedługo za łby. Do diabła, zle chyba zrobiłem, żem nie zostawił
bolidu na jego dawnym miejscu. Wydawało mi się zabawne
zmusić go do upadku. Uważałem, że doświadczenie jest
interesujące... Gdybym był wiedział!... Biedacy nie mający grosza
w kieszeni będą się teraz bili o miliardy! Niech wuj mówi, co chce,
to staje się coraz ohydniejsze!
Xirdal nie przestawał narzekać.
Nie miał w każdym razie racji irytując się na pana Schnacka.
Nieszczęsny delegat, żeby użyć popularnego wyrażenia, ledwo
zipał. Inwazja cudzoziemców na terytorium grenlandzkie nie
wróżyła mu nic dobrego, a wspaniała fortuna republiki zdawała
się spoczywać na bardzo kruchych podstawach. Ale co począć?
Czy mógł zepchnąć na morze przy pomocy swoich pięćdziesięciu
ludzi trzystu dwudziestu marynarzy zagranicznych, ostrzelać,
storpedować i zatopić szesnaście opancerzonych potworów, które
otaczały port?
Oczywiście, że nie mógł. Lecz mógł, a nawet powinien był
protestować w imieniu swego kraju przeciw pogwałceniu
terytorium państwowego.
Pewnego dnia, gdy dowódcy angielski i francuski wysiedli na ląd
jako zwyczajni śmiertelnicy wiedzeni ciekawością, pan Schnack
skorzystał z okazji, by zażądać wyjaśnień i poczynić półurzędowe
kroki, których dyplomatyczny umiar nie wykluczał gwałtowności.
Odpowiedział mu dowódca angielski. Pan Schnack  wyjaśnił
 niepotrzebnie się denerwuje. Komendanci statków stojących
w porcie stosują się tylko do rozkazów właściwych admiralicji. Nie
mogą ani dyskutować, ani interpretować tych rozkazów, mogą je
tylko wykonywać. Przypuszczać jednak można, że przyjazd
międzynarodowej floty ma jedynie na celu utrzymanie porządku
wobec rzeczywiście olbrzymiego napływu ciekawych, który mógł
przybrać jeszcze większe rozmiary. Poza tym pan Schnack może
być spokojny. Sprawa bolidu jest przedmiotem badań i prawa
każdego będą niezaprzeczalnie uszanowane.
 Z całą pewnością  potwierdził komendant francuski.
 Skoro wszystkie prawa będą uszanowane, będę mógł bronić
i moich!  wykrzyknął nagle jakiś osobnik wtrącając się bez
ceremonii do dyskusji.
 Z kim mam zaszczyt?  zapytał dowódca angielski.
 Dean Forsyth, astronom z Whastonu, prawdziwy ojciec
i prawowity właściciel bolidu  odpowiedział z godnością
osobnik.
Pan Schnack wzruszył lekko ramionami.
 Ach! Doskonale!  rzekł Anglik.  Znam dobrze pańskie
nazwisko, panie Forsyth. Oczywiście, skoro posiada pan prawa do
bolidu, dlaczego nie miałby pan z nich korzystać?
 Prawa!  przerwał w tym momencie drugi osobnik.  Cóż
więc ja miałbym powiedzieć o moich? Czyż to nie ja, ja sam,
doktor Sydney Hudelson, zwróciłem pierwszy uwagę świata na ten
bolid?
 Pan?!  zaprotestował Dean Forsyth odwracając się
gwałtownie, jak ukąszony przez żmiję.
 Ja.
 Konował z przedmieścia chce pretendować do takiego
odkrycia !
 Równie dobrze jak ignorant w pana rodzaju.
 Samochwał, co nie wie nawet, którą stroną patrzy się przez
lunetę!
 Błazen, który nigdy nie widział teleskopu!
 Ja... ignorant?
 Ja... konował?
 Nie taki znów ignorant, żebym nie umiał zdemaskować
oszusta!
 Nie taki znów marny konował, żebym nie znalazł lekarstwa
na złodziejstwo!
 Tego już za wiele!  zawołał zduszonym głosem, pieniąc się
ze złości Dean Forsyth.  Niech pan uważa!
Dwaj rywale z wściekłością w oczach grozili sobie zaciśniętymi
pięściami i cała scena byłaby się zapewne zle skończyła, gdyby
Francis i Jenny nie rzucili się między zapaśników.
 Wuju!  wołał Francis przytrzymując Deana Forsytha silną
dłonią.
 Tatusiu! Błagam cię! Tatusiu!  prosiła płacząc Jenny.
 Cóż to za dwaj opętańcy?
Zefiryn Xirdal, przyglądający się z pewnej odległości tej
tragikomicznej scenie, zapytał o to Setha Stanforta, obok którego
przypadkiem się znalazł.
W podróży przechodzi się łatwo do porządku nad protokołem
towarzyskim. Pan Seth Stanfort odpowiedział bez ceremonii na to
pytanie, które mu nieznajomy bez ceremonii postawił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl