Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dziś wieczorem spotykamy się na imprezie. - Wiem. Ale nie przyjdę. - Przyjadę po ciebie za godzinę - oznajmił, ignorując jej protesty. - Wiem, że nadal jesteś w marnej formie, więc obiecuję, że wyjdziemy wcześnie. - Co z Nickie? - zapytała poirytowana. - Nie będzie miała nic przeciwko temu, że zamiast z nią, idziesz na imprezę ze mną? Nie spodziewał się po niej takiej reakcji. - Dlaczego miałoby jej to przeszkadzać? - zdziwił się, unosząc brwi. - Jak to? Przecież się z nią spotykasz. - Zaprosiłem ją na kolację do Klubu Rotariańskiego, co, jak pewnie wiesz, nie jest równoznaczne z oświadczynami. Nie wiem, co ci naplotkowano, ale zapewniam cię, że nic nas nie łączy. - Nie denerwuj się! Nie musisz mi od razu odgryzać głowy! - obruszyła się. - Wcale się nie denerwuję, ale rzeczywiście masz coś, co chętnie bym ukąsił. - Popatrzył wymownie na jej wargi. Ta niespodziewana uwagą na którą z braku słów nie potrafiła odpowiedzieć, tak ją zaskoczyła, że aż zachłysnęła się powietrzem. Chciała odwrócić się do niego plecami, ale przytrzymał ją wzrokiem. Spłoszona, pomyślała sobie, że Coltrain jest jak potężny buldożer, który, jeśli go w porę nie powstrzyma, przetoczy się po niej i ją zniszczy. 40 - Nie pójdę z tobą na żadną imprezę - oświadczyła stanowczo. - Nie zapominaj, że przez ten rok zmieniłeś moje życie w piekło. Myślisz, że jedno zaproszenie załatwia sprawę? Zresztą to nawet nie jest zaproszenie, tylko polecenie służbowe! - W rzeczy samej - odparł krótko. - Oboje jesteśmy pracownikami tego szpitala. Jeśli któreś z nas nie zjawi się na tym bankiecie, zaraz powstaną plotki. A ja nie życzę sobie, żeby mnie obgadywano. Dzięki twojemu nieodpowiedzialnemu ojcu nasłuchałem się plotek aż do bólu. Zdenerwowana sięgnęła po płaszcz. - Dopiero co powiedziałeś, że nie obwiniasz mnie za jego występki. - Bo nie obwiniam! - rzucił gniewanie. - Tylko nie potrafię zrozumieć, dlaczego jesteś taka ślepa i głupia. - Dziękuj ę. W twoich ustach brzmi to jak największy komplement. Coltrain aż zatrząsł się z wściekłości. Rozjuszony przeszywał ją pałającym wzrokiem. Naraz jej chwiejne ruchy przypomniały mu, że dopiero co była chora. Gdy po chwili znów się do niej odezwał, jego głos brzmiał dużo łagodniej. - Na imprezie będzie Ben Maddox, kolega z dawnych lat, który kiedyś u nas pracował, a teraz zajmuje się instalowaniem specjalistycznego oprogramowania oraz tworzeniem sieci komputerowych, które umożliwiają szybki kontakt z największymi placówkami medycznymi na świecie. Wydaje mi się, że nie stać nas na taki zakup, ale obiecałem mu, że porozmawiamy o jego ofercie. Ponieważ jesteś prawdziwym ekspertem od nowinek technicznych - powiedział z lekkim sarkazmem - chciałbym, żebyś była przy tej rozmowie. Ciekaw jestem twojej opinii. - Mojej opinii? - zdumiała się. - Ależ mnie spotkał zaszczyt! Nigdy dotąd nie interesowało cię, co myślę. Nigdy nie prosiłeś mnie o radę. - Bo nie musiałem - burknął. - Nie wiem, ale może to i prawda, że medycyna skorzysta na elektronicznej rewolucji - przyznał, robiąc wyzywającą minę. - Często to powtarzasz, więc jeśli chcesz, żebym w to uwierzył, przestań mówić i zacznij działać. Niech mnie pani przekona do swoich racji, pani doktor. - Nie przyjeżdżaj po mnie - nakazała. - Pojadę swoim samochodem. Domyślił się, że z jej strony jest to pewnego rodzaju ustępstwo. - Dlaczego nie chcesz ze mną jechać? Boisz się? - zadrwił. Nie mogła mu powiedzieć, co budzi jej obawy. - Lepiej, żeby każde z nas przyjechało do szpitala osobno. Dopiero co powiedziałeś, że nie chcesz dawać powodów do plotek. Poczuł się rozczarowany, choć nie potrafił powiedzieć, dlaczego. - Niech ci będzie - zgodził się niechętnie. 41 Z ulgą skinęła głową. Wreszcie udało jej się wygrać jakąś bitwę. On również przytaknął na znak zgody. Wyglądało to tak, jakby w ten symboliczny sposób zawierali rozejm. Który rzeczywiście był im bardzo potrzebny. Ben Maddox był wysokim, bardzo przystojnym blondynem. A przy tym szczęśliwym mężem oraz ojcem trójki dzieci. Na imprezę przyniósł ze sobą mnóstwo fotografii, które chętnie pokazywał swoim dawnym kolegom. Prócz zdjęć miał wiele cennych informacji na temat potężnej sieci komputerowej, z której korzystał jako lekarz. Wprawdzie sprzęt i oprogramowanie kosztowały fortunę, za to pozwalały użytkownikowi na szybki, bezpośredni kontakt z największymi sławami światowej medycyny. Sieć jako narzędzie diagnostyczne oraz środek umożliwiający konsultacje z uznanymi autorytetami była porywającym wynalazkiem. Jedyny problem stanowiła jej astronomiczna cena. Lou wybrała na ten wieczór czarną koronkową sukienkę na jedwabnym spodzie z niewielkim dekoltem i przejrzystymi rękawami. Uczesała się w kok, z którego wymykały się zalotne pasma włosów. Włożyła eleganckie szpilki, w których jej długie, zgrabne nogi wyglądały bardzo seksownie. Stroju dopełniał skromny sznurek pereł i kolczyki. Coltrain, który ani na moment nie spuszczał z niej oka, na nowo przeżywał ubiegłoroczne rozczarowanie. Doskonale pamiętał, że tamtego wieczoru Lou miała na sobie odważniejszą kreację, w której wyglądała tak pięknie, że wprawiła go w zachwyt. Chcąc zaspokoić ciekawość i pożądanie, zaciągnął ją wtedy pod zawieszoną pod sufitem olbrzymią jemiołę, ona jednak uciekła od niego z taką miną, jakby był zadżumiony. Od tamtej pory robiła to za każdym razem, gdy próbował się do niej zbliżyć. W efekcie jego wrażliwe męskie ego zostało dotkliwie zranione. Nigdy potem nie znalazł w sobie dość odwagi, by podjąć kolejną próbę. Nie było zresztą ku temu okazji, gdyż narastający konflikt i wzajemna niechęć sprawiły, że Lou trzymała się od niego z daleka. Fakt, że okazała się córką cynicznego lubieżnika, tylko wzmagał jego wrogie nastawienie. Tego wieczoru Lou była szczególnie ożywiona. Długo rozmawiała z Benem o najnowszych programach komputerowych, wykazując się szeroką wiedzą w tej dziedzinie. Wyglądało na to, że komputery nie mają przed nią żadnych tajemnic. - Hej, Rudy, masz niezwykle mądrą koleżankę - powiedział Ben ze szczerym uznaniem, kiedy Coltrain zdecydował się do nich podejść. - Lou naprawdę zna się na komputerach. - Wiem, jest naszym ekspertem w dziedzinie zaawansowanych technologii - odparł z uśmiechem. - Ja wolę medycynę tradycyjną, bo wierzę, że nic nie zastąpi ludzkiej ręki. Ale moja partnerka chętnie korzysta z komputerów jako narzędzi diagnostycznych. - To nasza przyszłość - entuzjazmował się Ben. 42 - I główna przyczyna niebotycznego wzrostu kosztów leczenia - stwierdził Coltrain,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|