Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Miejscem człowieka jest ziemia. Wykłady z ekofilozofii - sądząc po jakości polityki uprawianej współcześnie. Tak oto filozofia straciła kontakt z życiem i stała się w dwudziestym stuleciu dwutorowa: z jednej strony mamy próbę ratowania jej prestiżu i godności w postaci filozofii akademickiej, broniącej się przed profanami niezrozumiałością swej perfekcyjnej terminologii, z drugiej zaś papkę ideologiczną, której do przesytu mają demokratyczne społeczeństwa przy każdych kolejnych wyborach. Najbardziej zwyrodniałą odmianą tej drugiej "filozofii" stały się ideologie reżimów totalitarnych dwudziestego stulecia. Prawdziwie nowoczesnej, wyczulonej na czas i jego mit filozofii nurtu środkowego, zdolnej olśnić i porwać inteligentnego nie-filozofa, filozofii, która nie schlebiając nadmiernie masowym gustom, nie jest też produktem nadmiernie akademickim - w XX stuleciu zdecydowanie nie ma. A świat wymyka się spod kontroli22. Aby ten fatalny proces odwrócić, potrzeba będzie nie tyle nowej filozofii jako takiej, ile nowego spojrzenia na pozycję człowieka w świecie. Wspomnieliśmy już, że elementem mitu ekologicznego jest poczucie odpowiedzialności za świat, w którym dziś można zrobić właściwie wszystko, z unicestwieniem tego świata włącznie - ale jutro być może unicestwienie będzie jedyną rzeczą możliwą do zrobienia. Utylitarystyczne stwierdzenie "wiedza służy człowiekowi do opanowania świata" zastąpić trzeba postulatem, by wiedza służyła człowiekowi do opanowania samego siebie, bez konieczności kosztownego odreagowania na Naturze uzależnienia sprzed wieków. Zwiat nie może być dłużej li tylko zbiorem bogactw do wydarcia Ziemi albo przestrzenią do zagarnięcia; aby być prawdziwie ludzkim domem - powinien stać się także świątynią. Albowiem poczucie sacrum, przeczucie Tajemnicy przerastającej logikę i wyobraznię, ma moc powstrzymania człowieka od działań niszczących. Oczywiście nie może to być sacrum prymitywne, rodem z wyobrazni średniowiecznych i współczesnych inkwizytorów, zawierające element grozby piekielnej i nagrody niebiańskiej; nie może owo sacrum być pozaświatowe czy też pozamaterialne, jak proponują to współczesne religie; musi ono być względem świata nie transcendentne, ale immanentne. Toteż człowiek ekologiczny realizowałby swą duchowość mniej w rytuałach religijnych, a bardziej w codzienności. Byłby praktycznym panteistą, a jego funkcjonowanie w świecie bliskie byłoby medytacji, która jak wiadomo bywa celem i wartością samą w sobie. W taki sposób będziemy, jako ludzkość, rzeczywiście mieszkańcami Kosmosu, a nie tylko rabusiami, bezlitośnie eksploatującymi kolejne planety i pozostawiającymi za sobą kolejne spustoszone globy, równie jałowe jak technokratyczna ideologia zdobywcy. W świetle tego, co powiedzieliśmy, centralnym problemem antropologii ekofilozoficznej staje się etyka. Ona to bowiem ma moc powstrzymania powszechnej destrukcji, dziś w świecie podniesionej do rangi przeznaczenia ludzkości. I taka etyka musiałaby się w człowieku kształtować bardzo wcześnie, niemalże od kołyski. Tylko bowiem etyka, wpojona na poziomie nieuświadomionym, a przez to niemożliwa do ominięcia, gwarantuje, że nowi ludzie nie file:///D|/eBooks/Ebooks/Filozofia/Zylbertal%20Wlodz...%20Miejscem%20Czlowieka%20jest%20Ziemia/wyklad04.htm (4 of 8) [07-May-11 6:02:48 PM] Miejscem człowieka jest ziemia. Wykłady z ekofilozofii zafundują Ziemi nowych zniszczeń. Jaka miałaby być owa etyka ekologiczna? W pierwotnych opracowaniach Arnie Naessa i Henryka Skolimowskiego silnie widoczne jest nawiązanie do etyki buddyjskiej, nakazującej cześć dla każdego istnienia i współodczuwanie z każdym istnieniem23. Postulowane współodczuwanie prowadzi nieuchronnie do otwarcia się człowieka na wszelkie odczucia świata nas otaczającego, w tym także na ogrom cierpienia, jaki się w świecie nagromadził. Ekofilozof staje się tym samym znanym z tradycji buddyjskiej Bodthisatvą - kimś, kto będąc wolnym od cierpienia własnego, godzi się na odczuwanie cierpienia indukowanego, pochodzącego ze świata zewnętrznego - aby na miarę swych możliwości cierpienie to zredukować. Elementarną zatem kwalifikacją ekofilozofa jest bezpieczne bycie z cierpieniem, bez potrzeby ucieczki w jakąkolwiek rzeczywistość od tego cierpienia wolną. (Technik takiej ucieczki świat współczesny zna sporo: pracoholizm, alkoholizm, narkomania, plaga sekciarstwa, odgradzanie się od świata niewyobrażalnym bogactwem, skutecznie głuszącym sumienie, zalew przemocy, pornografii, etc.) Wrażliwość ekologiczna jest więc lekcją odwagi i odpowiedzialności. Niewiele ma wspólnego z dość rozpowszechnioną obecnie "ekologią strachu", nakazującą spowolnienie rabunkowej eksploatacji środowiska tylko w obawie, że jutro nie będzie czego tak intensywnie eksploatować. Jest to wrażliwość, w ramach której ulżenie cierpieniu indywidualnemu możliwe jest poprzez ulżenie cierpieniu świata jako całości. Wtedy działania naprawcze wynikają nie tylko z kalkulacji ekonomicznych, skądinąd i w ekologii niezbędnych; wynikają wprost z intuicyjnej potrzeby redukcji cierpienia, jaką odczuwa każda żywa istota24. Idąc dalej, powinniśmy zapytać o przyczyny cierpienia i towarzyszącego mu rujnowania człowieka i jego środowiska. Tu odpowiedzią mogłyby być słowa Buddy, powtarzane od wieków w niezmienionej niemal formie: cierpienie bierze się z niewiedzy. I nie jest to niewiedza w znaczeniu naukowym, lecz raczej nieświadomość człowiecza - nieświadomość siebie, swoich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|