Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
natychmiast uruchomił silnik. Lekka maszyna szybko oderwała się od ziemi. Aąka, drzewa, krzaki - wszystko oddalało się w błyskawicznym tempie, ustępując miejsca chmurom. Cóż ten pilot może zrobić, nawet jeśli jest nasz? - medytował smętnie sierżant Kopacz. - Sześciu uzbrojonych po zęby drabów. %7ładnych szans. %7łebym to chociaż ja nie miał związanych rąk. Samolot nabierał wysokości Pod nimi były już tylko chmury. Na granatowym niebie błyszczały gwiazdy. W pewnym momencie samolot wypełnił się intensywnym zapachem konwalii, a zaraz potem Wasicki zaczął rzęzić. Wyglądał strasznie, twarz sina, oczy wybałuszone, otwarte usta z trudem chwytały powietrze. - Duszę się! Ratunku! Duszę się! Wszyscy rzucili się na pomoc. Powstało zamieszanie. I wtedy zaszło coś dziwnego. Sierżant Kopacz poczuł ogarniający go zupełny bezwład, jak przez mgłę zobaczył, że pilot naciąga maskę przeciwgazową i stracił przytomność. * - To było jednak bardzo śmiałe przedsięwzięcie - powiedział Leśniewski. Downar skinął głową. - Tak. Ale musieliśmy zaryzykować. Nie mieliśmy właściwie innego wyjścia. - Skąd, u diabła, wiedziałeś, że ten facet jest tak silnie uczulony na zapach konwalii? - wtrącił się do rozmowy Stasiak. - To wyłączna zasługa Staszka Olszewskiego. Okazuje się, że znajomość duszy kobiecej jest niezmiernie cenną rzeczą w naszej pracy. Podczas owej historycznej księżycowej nocy, po kilku wzmocnionych cocktailach pani Wasicka wspomniała o tej alergii swojego męża, ubolewając, że nie może używać ulubionych perfum o zapachu konwalii. To nam umożliwiło przeprowadzenie akcji. - Bez tego trudno byłoby ryzykować - przytaknął Stasiak. - Przy uruchamianiu pojemnika z gazem obezwładniającym... - Oczywiście. W momencie kiedy tamci zajęci byli ratowaniem Wasickiego, pilot miał możność naciągnąć maskę przeciwgazową, nie zwracając niczyjej uwagi. Gdyby nie to, Steinberg, który siedział za pilotem, mógł w ostatnim odruchu nacisnąć spust. - Tego się najbardziej bałem - powiedział Leśniewski. - Ale na szczęście wszystko poszło gładko. A może taki pojemnik z gazem oszałamiającym, uruchamiany specjalnie skonstruowanym pedałem, dałoby się zastosować jako broń przeciwko porywaczom na liniach pasażerskich? - To trochę skomplikowane - uśmiechnął się Stasiak. - Trzeba by wiedzieć, kto jest uczulony na jakie zapachy. Trudno przeprowadzać ankiety wśród pasażerów. Rozpylanie konwaliowych perfum nie zawsze może być skuteczne. Roześmieli się. Leśniewski spojrzał na Downara. - No, Stefanku, czeka cię teraz ciężka praca. Musisz przesłuchać tych ludzi, - Mam właśnie ten zamiar. * Steinberg okazał się człowiekiem bardzo spokojnym i opanowanym. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że przegrał i że nie może liczyć na żadne okoliczności łagodzące. Znaleziono przy nim pistolet, z którego zastrzelony został Romek oraz Emma von Schellendorf, a oprócz tego dość lekkomyślnie pozostawił odciski palców na wozie swej ofiary. Nie miał zamiaru tracić czasu na zbędne wykręty i wyjątkowo szczerze rozmawiał z Downarem. Po przesłuchaniu Downar natychmiast zameldował się u szefa. Pojawił się także Stasiak, który bardzo interesował się wszystkimi szczegółami tej sprawy. - Podobno Stefan ma dla nas jakieś sensacje - zagaił Leśniewski. Downar skinął głową. - Jeżeli jesteście ciekawi, mogę wam opowiedzieć istotnie niezwykłą historyjkę. No więc tak... Ten beznogi facet, czyli Hans Glostetz, były gestapowiec, który podczas okupacji urzędował u nas na terenie Bydgoszczy i który doskonale mówi po polsku, przyjechał do Polski jako turysta, przywożąc w protezie listę głównych członków międzynarodowej organizacji terrorystycznej. - Weltrettern ... Zbawcy Zwiata - wtrącił Stasiak. - Właśnie. Znalazłem ich znaczek u Wasickich. Nie miałem pojęcia, co to jest. - Ja mam w aktach taki sam - uśmiechnął się Stasiak. - Dostałem z Wiednia. - Nie odbiegajmy od tematu - przerwał im Leśniewski. - Mów, Stefan. - Ostatnio coś tam u nich nie grało - ciągnął dalej Downar. - Musiała być jakaś poważniejsza wpadka i postanowili zreorganizować całą siatkę. Glostetz przywiózł nowe adresy i miał za zadanie porozumieć się z Wasickim, z Krauzerem, może jeszcze z kimś. W drodze zorientował się, że jest śledzony, nie wiedział jednak przez kogo. Deptała mu po piętach agentka niemieckiego kontrwywiadu, występująca pod historycznym nazwiskiem Vauban. W pewnym momencie popsuła się facetowi proteza, którą musiał zapakować do walizki. Walizkę zostawił w przechowalni na dworcu. - Miał metę w willi Wasickich - wtrącił Stasiak.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|