Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
raz ostatni uśmiechnął się szeroko. - Do jutra. 96 RS ROZDZIAA JEDENASTY Nie masz wyjścia... Te słowa odbijały się echem w głowie Merliny przez całą noc. Przewracała się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. To kara za kłamstwo, mówiła sobie. Jake nigdy nie pomyślałby o małżeństwie, gdyby nie jej fałszywe zaręczyny z Byronem. Już zanim wyjechali, ojciec prawie uznał Jake'a za swojego zięcia. Na pewno w czasie jazdy Jake oczaruje go do tego stopnia, że zostanie przyjęty do rodziny. Gdy dojechali do domu wujka Georgia w Glebę, ojciec z pewnością zaprosił go na drinka i pochwalił się bratu narzeczonym córki. Rozmowa z mamą sprowadziła się do wyjaśnień, dlaczego nie było jej w domu. Radość mamy z tego, że jej córka w końcu wychodzi za mąż i z jej obecności na przyjęciu tylko rozdrażniła Merlinę. Będzie musiała sprostać oczekiwaniom swojej rodziny. Nie miała wyjścia. Jedyną osobą, z którą mogła o tym porozmawiać, był Byron, współwinowajca. Wstawał wcześnie, więc mogła zadzwonić do niego przed przyjazdem Jake'a. Jak zwykle odebrał kamerdyner i od razu powiedział z zaniepokojeniem: - Czy wszystko w porządku, panno Rossi? Wydawało mi się wczoraj, że pan Jake zmusił panią do pojechania z nim. 97 RS - Tak było - odpowiedziała. To niesamowite, jak swobodnie czuła się w domu Byrona, gdzie wszyscy dobrze ją traktowali. - Pan Jake nie znosi sprzeciwu. - Tak. I muszę o tym porozmawiać z Byronem. Jest w domu? - Pani telefon na pewno sprawi mu wielką przyjemność. Zaraz przełączę rozmowę. - Dziękuję. Głos Byrona od razu podziałał jak balsam na jej nerwy,. - No i jak, Merlino, ujarzmiłaś dzikiego rumaka? - Jeśli chodzi ci o małżeństwo, Jake sam się ujarzmił w obecności mojego ojca. - Twojego ojca? - zapytał zafascynowany Byron. Merlina nie potrzebowała dodatkowej zachęty, by opowiedzieć mu całą historię. - Jakie to rycerskie! - zauważył Byron. - Odziedziczył geny dżentelmena po dziadku. - Nie chcę, żeby Jake był dżentelmenem. Wolę, żeby mówił prawdę. A kiedy już przyjął zaproszenie na rodzinne przyjęcie, wspomniał coś o rozwodzie jako ewentualnym wyjściu z sytuacji. Wiem, że w waszej rodzinie to powszechne, ale nie w mojej. - Hmmm... - Dzisiaj wyląduje wśród moich braci i sióstr i ich dzieci, nie mówiąc już o ciotkach, wujkach, babciach, dziadkach... Najpierw wszyscy go wyściskają, a potem wezmą w krzyżowy ogień pytań. - I nikt nie jest rozwiedziony? 98 RS - Nie, i nigdy nie będzie. - Myślę, że Jake'owi może się to spodobać. Nigdy nie miał takiej rodziny. Będzie wniebowzięty. - Albo ucieknie gdzie pieprz rośnie. - Nie sądzę. Potraktuje to raczej jako wyzwanie. - Kolejną grę. - Za bardzo się martwisz, słońce. Jake nie mówiłby o małżeństwie, gdyby się nad tym wcześniej nie zastanawiał. - Ale to przez nas w ogóle zaczął o tym myśleć, Byron. - Ziarno nie wykiełkuje na nieurodzajnej glebie. A wy idealnie do siebie pasujecie. Daj mu szansę. Przecież tego chcesz. Nie gralibyśmy w naszą grę, gdyby ci na nim nie zależało. Teraz zdaj się na los i baw się dobrze. Każdy mężczyzna chce, by jego kobieta była szczęśliwa. Była zbyt zdenerwowana, by móc się cieszyć. Ale Byron miał rację. Chciała, żeby to się stało, ale była nieufna, bo zbyt szybko osiągnęła swój cel. A do tego Jake wypowiedział słowa małżeństwo" i rozwód" niemal na tym samym oddechu. - Dobrze. Zobaczę, jak to wszystko dzisiaj pójdzie. - Zwietnie! Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa. Uświadomiła sobie, jak bardzo Jake różnił się od dziadka. Być może zle zrobiła, prosząc Byrona o radę. Z drugiej strony Byron wyjaśnił jej motywy postępowania swojego wnuka. Ludzie z rozbitych rodzin nie wierzyli w niektóre obietnice, ale to nie znaczyło, że nie pragnęli trwałych związków. 99 RS - Dziękuję, Byron. Dodałeś mi odwagi. - %7łyczę ci jak najwięcej szczęścia. - Pierścionek będzie u mnie bezpieczny. Oddam ci go przy najbliższej okazji - dodała. - Noś pierścionek od Jake'a z dumą. Spodoba mu się to. - Tak jest. Do zobaczenia! Odłożyła słuchawkę i pobiegła do sypialni, by wybrać odpowiedni strój. Coś eleganckiego, co będzie pasowało do sklepu jubilerskiego, do którego zabierze ją Jake. Zdecydowała się na jeden z nowych zakupów: dopasowaną czerwoną sukienkę w białe i czarne plamy, przypominającą nieco abstrakcyjny obraz. Była prosta, ale robiła wrażenie, szczególnie w połączeniu z białymi sandałami na wysokich obcasach i kopertówką. Już dawno odkryła, że o klasie świadczy dbałość o szczegóły. Kierując się tą zasadą, pomalowała paznokcie u dłoni i stóp na czerwono, zadbała o bardzo staranny makijaż i założyła długie złote kolczyki. Uznała, że pasują do złotego zegarka - prezentu od babci na dwudzieste pierwsze urodziny. Nie miała na sobie innej biżuterii. Pierścionek od Byrona schowała w torebce z groszkiem w zamrażalniku. Za pięć dziewiąta zadzwonił dzwonek. Była wdzięczna, że nie musi na niego czekać. Jej serce i bez tego waliło jak szalone. Gdy otworzyła drzwi, okazało się, że Jake wygląda wspaniale w szarym garniturze, białej koszuli i złotym jedwabnym krawacie. Nigdy wcześniej nie wydawał jej się aż tak przystojny. 100 RS - Wyglądasz pięknie - powiedział. - Czerwony to twój kolor. Przypomniała sobie czerwone bikini z róż. Zuchwalstwo też jej służyło, więc instynktownie przybrała wyzywającą pozę. Wypchnęła jedno biodro i oparła dłonie na talii. - Pomyślałam, że włożę coś w tym kolorze, skoro masz już wprawę w ratowaniu od potępienia kobiet z dzielnicy czerwonych latarni. Roześmiał się. Zamknął za sobą drzwi i mocno ją objął. - Widzę, że mam do czynienia z prawdziwą Merliną - zamruczał rozkosznie jak duży kot gotowy na pyszną kolację. - Czy okażę się dla niej dostatecznie dobry? - To zależy, czy wyszedłeś bez szwanku ze starcia z moim ojcem. - Zdałem egzamin śpiewająco. Czekam na kolejne wyzwania. - Lepiej powiedz mi, jaki masz plan na dzisiaj. - Najpierw pojedziemy po pierścionek. - Uśmiechnął się szeroko. - Dla kobiety w czerwieni najodpowiedniejszy będzie rubin. Może być otoczony brylantami, ale w środku koniecznie musi się znalezć kamień w kolorze krwi. - Będzie się różnił od tamtego - zauważyła. - Mam nadzieję, że już go zdjęłaś. - Spojrzał na jej dłoń. - O tak! - powiedział z satysfakcją. - Jest w bezpiecznym miejscu. Ale przecież ojciec zauważy różnicę. 101 RS - Twój ojciec myśli, że zaskoczyłem cię tamtym pierścionkiem. Nie spodobał ci się, więc dzisiaj wybraliśmy inny. Co ty na to? - Zwietnie. - No to idziemy. A ponieważ jestem w siódmym niebie, zabieram cię potem na lunch w restauracji na dwudziestym pierwszym piętrze z widokiem na Sydney. A o drugiej trzydzieści wylatujemy do Griffith. - Zarezerwowałeś już bilety? - Mhm. A skoro będziemy skazani na oddzielne pokoje w domu twoich rodziców, może zabierzesz mnie na spacer po tej winnicy, o której opowiadał twój ojciec? - Moja rodzina nie zna czegoś takiego jak prywatność. Będziesz dzisiaj osaczony - ostrzegła. - Poradzę sobie. Twojego ojca już przeciągnąłem na swoją stronę. Jesteś spakowana? - Tak. Torba jest w sypialni. - A moja w samochodzie. No to jedziemy. - Jedziemy. Uśmiechnął się. - Czyli nie czeka mnie dziś rano żadna kłótnia? Rzuciła mu spojrzenie, które mówiło, że igra z ogniem. - Nie. Chyba że zrobisz coś złego. Roześmiał się i przytulił ją mocno. - Będę grzeczny przy twojej rodzinie. - Mam nadzieję, że dotrzymasz obietnicy - powiedziała. Wyzwania były jego chlebem powszednim. 102 RS - Przekonasz się sama - rzucił. Ani trochę nie przerażało go, że jej rodzina będzie przez cały wieczór oceniać, czy nadaje się na męża Merliny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|