image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kości i w ogóle nie podnosi się z łóżka.
- Ale widzisz tu jakiś dom?
- To zależy, co się nazywa domem. Jeśli masz ochotę mi towarzyszyć,
wez laskę - poleciła i bez oglądania się na niego ruszyła pod górę.
Musieli wejść wąską ścieżką prawie na szczyt urwiska. Kiedy wreszcie
dotarli do celu, Hugo wręcz syczał z bólu. i Rzeczywiście, gdyby nie laska,
pewnie musiałby zatrzymać ; się w pół drogi.
- To jedna z najtrudniejszych wizyt - pocieszyła go Christie. - Mabs
odmawia wyprowadzki, bo jak twierdzi, stąd widać świat.
Ze szczytu urwiska rozciągała się panorama prawie całej  wyspy.
Widoczne z daleka miasteczko właśnie budziło się ze  snu. Z kominów
unosiły się obłoczki dymu, a pojedyncze łodzie odrywały się od nabrzeża.
Christie pochyliła się i wcisnęła w skalną szczelinę.
- Mabs! - zawołała. - To ja, Christie. Przywiozłam z sobą jeszcze jednego
lekarza. To mężczyzna. Może wejść?
Hugo oniemiał. Czyżby staruszka mieszkała w jaskini?
- Mabs mówi, żebyś wszedł. Tylko uważaj na głowę. Musiał klęknąć i
praktycznie wczołgać się do środka. Ale to, czego teraz był świadkiem,
zafascynowało go do tego stopnia, że całkowicie zapomniał o zwichniętym
kolanie.
Znalazłszy się w jaskini o wymiarach niewielkiego pokoju, musiał przez
dobrych kilka minut przyzwyczajać wzrok do panującego wokół półmroku.
Na szczęście sklepienie pomieszczenia znajdowało się na całkiem wysoko,
tak że prawie mógł się wyprostować.
W smużce światła sączącej się ze szczeliny, przez którą właśnie weszli
do środka, ujrzał leżącą w kącie na prowizorycznym posłaniu pacjentkę.
- Mabs, to jest doktor Tallent z Brisbane - rzekła Christie i pochyliła się
nad sędziwą, wyniszczoną kobietą.
- Ten, który o mało nie utonął? - zapytała staruszka słabym, drżącym
głosem. - Mówią, że duchy już go prawie dopadły.
RS
83
- I zapewne by się im udało - odezwał się Hugo - gdyby nie jeden dzielny
młody człowiek.
- Wiem, mały Ben. To dobry dzieciak. Zagląda tu czasem, ale nigdy nie
sprawia kłopotów. Tylko stale przeżywa śmierć matki. Choć słyszałam,
młody człowieku, że udało ci się mu pomóc. - Mabs, z grymasem bólu na
twarzy, poprawiła się na posłaniu.
Hugo dopiero teraz zauważył, że łóżko kobiety stanowią poukładane
jedna na drugiej zwierzęce skóry.
- Nie powinieneś lękać się duchów - ciągnęła aborygenka. - Po mnie
niedługo też przyjdą, ale wcale się ich nie boję. Chyba już nadszedł mój
czas, prawda, Christie?
- Musisz jeszcze trochę poczekać - odrzekła Christie z uśmiechem.
- Szkoda.
Christie podniosła skórę okrywającą pacjentkę. Kobieta nie miała na
sobie żadnej odzieży. Wyglądała tak, jakby kości obciągnięte miała
cieniutką warstwą zgniecionego pergaminu.
- Znowu zerwałaś sobie opatrunek. A obiecałaś mi przecież, że tego
więcej nie zrobisz - rzekła Christie łagodnie.
- Przeszkadzał mi.
- Ale wrzody nie zagoją się bez opatrunku, Mabs. Cara miała ci go
codziennie zmieniać.
- Chciała, ale jej nie pozwoliłam. Po pierwszym razie myślałam, że zaraz
zwymiotuje.
- Cara jest córką Mabs - wyjaśniła Christie. - Zgodzisz się, żeby doktor
Tallent cię obejrzał?
- A niech sobie popatrzy, jak ma takie życzenie.
- A zdołasz dziś przewrócić się na bok? - zapytała, odsuwając się, by
zwolnić dla Hugona miejsce. - Chciałabym, żebyś pokazała mu biodro.
To, co zobaczył, wprawiło go w przerażenie. W Brisbane każdy pacjent
w takim stanie znalazłby się natychmiast w szpitalu. Ropiejące wrzody
pokrywały obie nogi kobiety, a na biodrach utworzyły się ogromne
odleżyny.
Zdawał sobie sprawę z katuszy, przez jakie musi przechodzić staruszka, i
tylko nie mógł się nadziwić, że traktuje swój stan z tak stoickim spokojem.
- Powoli rozpadam się na kawałki...
- Mieszka pani sama?
- Kto, ja? A po co się tu wyniosłam, jak ci się wydaje? Nie chciałam być
z nimi wszystkimi na kupie. Ale nie, nie jestem samotna. Bez przerwy ktoś
do mnie zagląda. Jak nie jedna córka, to druga, albo któreś z wnucząt. Kiedy
RS
84
ostatnio liczyłam, było ich dwadzieścioro pięcioro. Mieszkałam z nimi
wszystkimi tam na dole, ale piasek ranił mi nogi. Więc wyniosłam się tutaj
na skały, żeby zaczekać na śmierć.
Aborygenka wzruszyła ramionami.
- To dobre miejsce - ciągnęła. - A Christie daje mi tabletki, po których
ból staje się do zniesienia. Kiedy słońce jest wysoko na niebie, siadam przy
wyjściu z jaskini i patrzę. Tylko tyle mi teraz potrzeba.
- Rodzina przynosi pani jedzenie? - zapytał Hugo, rozglądając się po
jaskini.
Pomieszczenie było wysprzątane, w powietrzu nie unosił się żaden
przykry zapach, a przy wejściu stał mały piecyk. Najwyrazniej bliscy
rzeczywiście otaczali kobietę troskliwą opieką.
- Mam naprawdę dobre dzieci - oznajmiła Mabs, kiedy Christie z uwagą
opatrywała jej rany. - To wielkie szczęście.
Hugo przyjrzał się starej aborygence z podziwem. Mimo ogromu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl