Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
_ ProszÄ™ - Kyle wyciÄ…gnÄ…Å‚ z portfela kartÄ™ VISA. - Skorzystaj z tego. - NaprawdÄ™ sÄ…dzisz, że przyszÅ‚abym do ciebie po gotówkÄ™, gdyby akceptowali VIS? MiaÅ‚am nadziejÄ™, że wybiorÄ™ pieniÄ…dze z banku, ale już zamkniÄ™ty" Kyle spojrzaÅ‚ na zegarek i ze zdumieniem stwierdziÅ‚, że jest już po czwartej. Kiedy podniósÅ‚ wzrok, zobaczyÅ‚, że Carrie rozsiadÅ‚a siÄ™ za stoÅ‚em, przy którym byli wczeÅ›niej przesÅ‚uchiwani i w skupieniu przelicza ich wspólne zasoby pieniężne. Fakt; ze Sanders zbiegÅ‚ zabierajÄ…c ich czeki podróżne, bardzo komplikowaÅ‚ sprawÄ™. - DowiedziaÅ‚aÅ› siÄ™, jak przedstawia siÄ™ sprawa mojego samochodu? Carrie kiwnęła gÅ‚owÄ…, nie przerywajÄ…c liczenia. Nie jest tak zle. Mechanik powiedziaÅ‚, że bez problemu zaÅ‚ata zbiornik i przyspawa tÅ‚umik i rurÄ™ wydechowÄ…, ale uważa, że po powrocie do Kansas twój serwis powinien jeszcze to sprawdzić. Aha, możesz zapÅ‚acić mu VIS. - Zwietnie. A co z kaucjÄ…? - Na pewno nie masz wiÄ™cej gotówki? - Na pewno. - Wyraznie podejrzewaÅ‚a, że chowa w bucie banknot studolarowy na czarnÄ… godzinÄ™. - Tak myÅ›laÅ‚am. - Z jej twarzy zniknÄ…Å‚ wyraz nadziei. Kyle zauważyÅ‚, że caÅ‚y czas krÄ™ci widniejÄ…cym na palcu prawej rÄ™ki pierÅ›cionkiem z opalem i miaÅ‚ ochotÄ™ powiedzieć jej, żeby w koÅ„cu przestaÅ‚a. ZastanawiaÅ‚ siÄ™, czemu nosi taki tradycyjny, staromodny pierÅ›cionek, skoro zazwyczaj ubiera siÄ™ raczej jak Madonna. - Musi być jakiÅ› sposób, żeby zdobyć trochÄ™ gotówki - powiedziaÅ‚ bardziej do siebie, niż do niej. PogodziÅ‚ siÄ™ już z myÅ›lÄ…, że tÄ™ noc spÄ™dzi w swej zawszonej celi, ale ani chwili dÅ‚użej. - ZdobÄ™dÄ™ pieniÄ…dze - stwierdziÅ‚a Carrie i oczy rozbÅ‚ysÅ‚y jej pod wpÅ‚ywem jakiegoÅ› nieodwoÅ‚alnego postanowienia. WiedziaÅ‚ z wÅ‚asnego do¬Å›wiadczenia, jaka potrafi być uparta, kiedy wbije sobie coÅ› do gÅ‚owy. - Jak? - Bardzo prosto - uÅ›miechnęła siÄ™ leniwie. - Sprzedam ... coÅ› - oparÅ‚a dÅ‚oÅ„ na biodrze i rzuciÅ‚a mu przez ramiÄ™ powłóczyste spojrzenie. - Na razie, wielkoludzie. Kyle odniósÅ‚ wrażenie, że jego serce zatrzymaÅ‚o siÄ™ na chwilÄ™. - Carrie! ...:. ryknÄ…Å‚, chwytajÄ…c za prÄ™ty krat z takÄ… siÅ‚Ä…, że aż zbielaÅ‚y mu kostki. - Nie rób nic gÅ‚upiego! Bo sama trafisz do wiÄ™zienia. MusiaÅ‚ jednak przyznać, że nie widziaÅ‚ dotÄ…d kobiety, która potrafiÅ‚aby poruszać biodrami tak jak Carrie, zmierzajÄ…ca w tej chwili do drzwi. Ten prowokacyjny chód rzeczywiÅ›cie przyciÄ…gnÄ…Å‚ jego uwagÄ™. - Carrie, zaczekaj. Najpierw musimy o tym porozmawiać. - Serce za¬biÅ‚o mu mocniej, a jednoczeÅ›nie odczuÅ‚ irytacjÄ™ na myÅ›l, że jej maÅ‚a sztuczka zrobiÅ‚a na nim takie wrażenie. Carrie zatrzymaÅ‚a siÄ™, uÅ›miechnęła sÅ‚odko i już spod drzwi przesÅ‚aÅ‚a mu zmysÅ‚owy pocaÅ‚unek. _ Nie martw siÄ™, kochanie. Zaraz wracam, z caÅ‚Ä… gotówkÄ…, jakiej potrzebujemy. - Carrie, ani siÄ™ waż! Carrie spokojnie opuÅ›ciÅ‚a biuro, udajÄ…c, że nie sÅ‚yszy. _ Carrie, stój, sÅ‚yszysz?! Wracaj natychmiast! - rozwÅ›cieczony Kyle zatrzÄ…sÅ‚ kratÄ…, przy okazji uderzajÄ…c gÅ‚owÄ… w stalowy prÄ™t i nabijajÄ…c sobie potężnego guza. TarÅ‚ czoÅ‚o rÄ™kÄ… i ze zÅ‚oÅ›ciÄ… kopnÄ…Å‚ w Å›cianÄ™, omal nie Å‚amiÄ…c sobie trzech palców u stopy. ZawyÅ‚by z bólu, gdyby szeryf Collins już i tak nie Å›miaÅ‚ siÄ™ w kuÅ‚ak. _ No, no, ta paÅ„ska kobitka to naprawdÄ™ niezÅ‚y numerek. Kyle miaÅ‚ na koÅ„cu jÄ™zyka, że Carrie nie jest bynajmniej jego kobitkÄ… i że jedynym uczuciem, które ich Å‚Ä…czy, jest gÅ‚Ä™boka niechęć, że nie sÄ… w stanie znieść siÄ™ nawzajem i że w zwiÄ…zku z tym postanowili poniechać wspólnej pracy. Nagle jednak zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, że nie może tego powiedzieć. Nie dlatego, broÅ„ Boże, że byÅ‚a to nieprawda. WrÄ™cz przeciwnie, byÅ‚ to niezaprzeczalny, bezlitosny fakt. Ale tego popoÅ‚udnia zostali sojusznikami. Teraz Carrie Jamison byÅ‚a jego jedynym Å‚Ä…cznikiem ze Å›wiatem zewnÄ™trznym. PotrzebowaÅ‚ jej. A odczucie, jakiego doznaÅ‚, patrzÄ…c na jej koÅ‚yszÄ…ce siÄ™ biodra, Å›wiadczyÅ‚o najwyrazniej o tym, że wÅ‚aÅ›nie zaczÄ…Å‚ doÅ›wiadczać caÅ‚ego wachlarza zupeÅ‚nie nowych emocji z niÄ… zwiÄ…zanych. Szeryf Collins, ciÄ…gle chichoczÄ…c, wyszedÅ‚ z biura. Kyle domyÅ›liÅ‚ siÄ™, że poszedÅ‚ na wÅ‚asne oczy zobaczyć, jak Carrie wprowadza swoje sÅ‚owa w czyn. Carrie bawiÅ‚a siÄ™ jak król. Kyle rzeczywiÅ›cie uwierzyÅ‚, że ma zamiar sprzedać swe ciaÅ‚o, aby go oswobodzić. Zdaje siÄ™, że miaÅ‚ bardzo wygórowane mniemanie o jej wdziÄ™kach - i dość niskie o jej morale. Sama nie wiedziaÅ‚a, czy ma siÄ™ w zwiÄ…zku z tym cieszyć, czy wrÄ™cz przeciwnie. PrzechodzÄ…c przez ulicÄ™, Carrie upewniÅ‚a siÄ™, że jest na pasach. OstatniÄ… rzeczÄ…, jakiej sobie życzyÅ‚a, byÅ‚o wylÄ…dowanie w celi obok Kyle'a. OciÄ…gajÄ…c siÄ™, weszÅ‚a do lombardu, tuż przed jego zamkniÄ™ciem. Nie¬chÄ™tnie rozstawaÅ‚a siÄ™ z pierÅ›cionkiem od babci, nawet tylko na parÄ™ dni. _ W czym mogÄ™ pomóc? - ekspedient oparÅ‚ siÄ™ o oszklonÄ… ladÄ™ i patrzyÅ‚ na niÄ… wyczekujÄ…co. ByÅ‚ maÅ‚y i Å‚ysy, a jego paciorkowate oczka czuj¬nie Å›ledziÅ‚y każdy jej ruch. Wyraznie spodziewaÅ‚ siÄ™, że może w każdej chwili wyciÄ…gnąć rewolwer z torebki i zażądać pieniÄ™dzy" Carrie doszÅ‚a do wniosku, że nie może mieć o to do niego żalu, biorÄ…c pod uwagÄ™, w jakim charakterze przybyÅ‚a do tego miasteczka. Transakcja poszÅ‚a jednak niespodziewanie gÅ‚adko. W ciÄ…gu dziesiÄ™ciu minut Carrie uzyskaÅ‚a od pana Dillona potrzebnÄ… gotówkÄ™ i zapewnienie, że nie sprzeda pierÅ›cionka, pod warunkiem że skontaktuje siÄ™ z nim w ciÄ…gu tygodnia. Carrie przystaÅ‚a na to natychmiast. PierÅ›cionek miaÅ‚ dla niej wielkÄ… wartość. Mieli teraz pieniÄ…dze na kaucjÄ™, ale byÅ‚o jasne, że wyruszÄ… dopiero nastÄ™pnego ranka. Carrie postanowiÅ‚a wiÄ™c poszukać hotelu na tÄ™ noc. Kyle spacerowaÅ‚ nerwowo po swojej maleÅ„kiej celi, co pięć minut spoglÄ…dajÄ…c na zegarek i zachodzÄ…c w gÅ‚owÄ™, na co też Carrie potrzebuje aż tyle czasu. Tymczasem w drzwiach biura stanęła mÅ‚oda, najwyżej dwudziestoparoletnia blondynka w różowej sukience i biaÅ‚ym kelnerskim fartuszku. NiosÅ‚a dużą tacÄ™ przykrytÄ… różowÄ… lnianÄ… serwetkÄ…. UÅ›miechnęła siÄ™ i zrobiÅ‚a kilka kroków w jego kierunku. - PrzyniosÅ‚am panu obiad - powiedziaÅ‚a nieÅ›miaÅ‚o. - Filety z kurczaka. Do tego ziemniaki, kukurydza i domowe biszkopty. Mam nadziejÄ™, że bÄ™dzie panu smakować. Po wszystkim, co mu siÄ™ tego dnia przydarzyÅ‚o, Kyle na samÄ… myÅ›l o jedzeniu poczuÅ‚ mdÅ‚oÅ›ci. - Nie, dziÄ™kujÄ™. Blondynka cofnęła siÄ™, jakby jÄ… obraziÅ‚. - PrzyniosÅ‚am też kawaÅ‚ek ciasta z jagodami. Ten przepis zdobyÅ‚ bÅ‚Ä™kitnÄ… wstÄ™gÄ™ w ubiegÅ‚orocznym Stanowym Konkursie Kulinarnym. To najlepsze ciasto jagodowe w okrÄ™gu. - Nie chciaÅ‚em pani urazić. Po prostu nie jestem gÅ‚odny - mruknÄ…Å‚ Kyle. - Ach, tak. No, to trudno - dziewczyna zarumieniÅ‚a siÄ™ uroczo. - Jestem Mary Lu. Kyle wcisnÄ…Å‚ rÄ™ce do kieszeni. - MiÅ‚o mi - powiedziaÅ‚ chÅ‚odno. Nie miaÅ‚ najmniejszej ochoty na po¬gawÄ™dkÄ™, a Mary Lu nie zdradzaÅ‚a chÄ™ci odejÅ›cia. StaÅ‚a po drugiej stronie krat i Kyle miaÅ‚ wrażenie, choć nie bardzo znaÅ‚ siÄ™ na takich rzeczach, że robi do niego sÅ‚odkie oczy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|